menu

Bartków: Po drugiej bramce coś w nas pękło

27 marca 2014, 14:11 | Natalia Doległo

W rewanżowym meczu rozgrywanym w ramach 1/4 finału Pucharu Polski Zagłębie Lubin pokonało Sandecję 5:0 (1:0) i awansowało do półfinału tych rozgrywek. Pierwsze spotkanie w Lubinie również wygrali zawodnicy trenera Oresta Lenczyka. - Po drugiej bramce coś w nas pękło, bo przecież pierwsza połowa nie zapowiadała tak wysokiej porażki - przyznał po ostatnim gwizdku sędziego obrońca Sandecji, Mateusz Bartków.

W środowy wieczór Sandecja została rozbita przez Zagłębie
W środowy wieczór Sandecja została rozbita przez Zagłębie
fot. Łukasz Łabędzki

- Na pewno nie możemy spuścić nisko głów, tylko wyciągnąć wnioski z tej przegranej i wziąć się do roboty - podkreślił Bartków.

We wtorkowym meczu Sandecja musiała walczyć bez trzech podstawowych graczy: Łukasza Grzeszczyka, Adama Mójty i Mateja Nathera, gdyż każdy pauzował z powodu żółtych kartek. - Brak tych piłkarzy znacznie nas osłabił, ale nie możemy się tłumaczyć absencjami. Wcale nie uważam, żebyśmy popełniali jakieś katastrofalne błędy w obronie - przecież wrzutki z bocznych sektorów były bardzo precyzyjne. Poza tym gramy mecze co trzy dni, więc trochę zabrakło nam sił. Nie jest to jednak żadne wytłumaczenie - powiedział otwarcie piłkarz.

- Co się z nami stało? Jesteśmy dobrą drużyną pierwszoligową, ale przyjechał do nas przeciwnik ekstraklasowy i złapaliśmy "zawiasy" - mówił Bartków pytany o rozmiary porażki.

W sobotę podopieczni Ryszarda Kuźmy zmierzą się na wyjeździe z Arką Gdynia. - To ciężki przeciwnik, ale na szczęście do składu wrócą zawodnicy, którzy teraz pauzowali. Na pewno podejdziemy do tego spotkania profesjonalnie - zapewnił 22-latek.

W lutym Bartków został piłkarzem Sandecji i jak przyznał, zadomowił się już w Nowym Sączu, polubił kibiców i nowych kolegów. - Obecnie mój poziom jest odpowiedni na pierwszą ligę, ale robię wszystko, by się wybić, bo wiem, że tylko wtedy będę miał szansę na coś więcej - dodał.

Zanim obrońca podpisał kontrakt z Sandecją, był testowany przez Cracovię. Trener Wojciech Stawowy zabrał go na obozy przygotowawcze do Uniejowa i Turcji. - Dlaczego nie zdecydowano się na mnie? Po prostu wtedy nie byłem odpowiednim zawodnikiem dla Cracovii. Taką właśnie informację przekazał mi zarząd Pasów który miał w tej sprawie decydujący głos - podsumował Bartków.


Polecamy