menu

Arsenal gra dalej w Pucharze Anglii - wyeliminował finałowego rywala

4 stycznia 2015, 20:32 | Damian Wiśniewski

Arsenal Londyn wygrał w meczu 3. rundy Pucharu Anglii z Hull City 2:0 po bramkach Pera Mertesackera i Alexisa Sancheza. "Kanonierzy" bronią trofeum, które wywalczyli w poprzednim sezonie - w finale po dogrywce pokonali dzisiejszych rywali. W spotkaniu nie zagrał Wojciech Szczęsny. W bramce wystąpił David Ospina, a na ławce usiadł Damian Martinez

Per Mertesacker otworzył wynik spotkania
Per Mertesacker otworzył wynik spotkania
fot. facebook.com

To spotkanie było niejako rewanżem, za finał poprzedniej edycji rozgrywek. Wtedy górą był Arsenal, choć wygrał dopiero po dogrywce, 3:2. Do tego spotkania to właśnie on podchodził jako mocny faworyt i już pierwsze minuty pokazały, że było tak nie bez powodu. „Kanonierzy” dominowali i stwarzali sobie wiele okazji podbramkowych, nie dopuszczając przy tym rywala pod własnej pole karne.

Pierwsza bramka powinna była paść już w czwartej minucie spotkania. Wtedy Alexis Sanchez posłał świetne prostopadłe podanie w kierunku Joela Campbella, ale ten przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem. Kiedy po raz drugi zrobiło się naprawdę groźnie pod bramką gości, czyli w minucie 20., to już oglądaliśmy gola. Z rzutu rożnego dośrodkował chilijski gwiazdor, a głową piłkę do bramki wpakował Per Mertersacker.

Już dwie minuty potem powinno być 2:0. Tym razem świetnym prostopadłym podaniem popisał się Tomas Rosicky, a sam na sam wyszedł Alexis Sanchez. Były piłkarz Barcelony minął bramkarza i oddał strzał, jednak futbolówkę z linii bramkowej wybił McShane. Nie minęła kolejna minuta, a Harper znów musiał interweniować, tym razem po dobrym strzale głową Chambersa.

W 26. minucie meczu goalkeeper przyjezdnych obronił strzał Walcotta, mimo iż ten po zagraniu Cazorli za linię obrony znalazł się w naprawdę wyśmienitej sytuacji. Po tym burzliwym okresie ataków, The Gunners nieco uspokoili grę i spokojnie utrzymali swój wynik do przerwy. Hull z kolei było zupełnie bezbarwne w ataku i poza paroma dośrodkowaniami, z którymi spokojnie radziła sobie defensywa gospodarzy, nie zaprezentowało zupełnie nic.

W drugiej połowie spotkania obraz gry w zasadzie praktycznie się nie zmienił. Arsenal zdecydowanie dłużej był przy piłce, potrafił lepiej nią operować i stwarzać sobie okazje pod bramką przeciwnika. Na pierwszą taką kibice zebrani na Emirates Stadium musieli jednak poczekać aż do 67. minuty gry. Wtedy Cazorla zagrał świetną, otwierającą drogę do bramki piłkę, ale w sytuacji sam na sam z bramkarzem Theo Walcott uderzył obok bramki.

Siedem minut potem Steve Harper znów musiał się mierzyć oko w oko z jednym z przeciwników i tym razem był górą, a naprzeciw niego stanął nie byle kto, bo Alexis Sanchez. W 82. minucie Chilijczyk się zrehabilitował i bardzo ładnym strzałem z linii szesnastego metra podwoił prowadzenie swojej drużyny. Asystę zaliczył Santi Cazorla, który najpierw ładnie minął jednego z przeciwników, a następnie dokładnie podał do jednego ze swoich kolegów.

Do końca meczu rezultat nie uległ już zmianie, a blisko tego byli goście. Tom Ince w samej końcówce oddał bardzo dobry strzał sprzed pola karnego, ale futbolówka nieznacznie minęła bramkę. Arsenal zwyciężył 2:0 i awansował do czwartej rundy Pucharu Anglii. Hull odpadło już z obu krajowych pucharów i może skupić się tylko na rozgrywkach ligowych.