Arka wiceliderem po zwycięstwie z Flotą. Gol Ślusarskiego na wagę zwycięstwa
Arce Gdynia już spłaca się zakontraktowanie Bartosza Ślusarskiego. Były napastnik Lecha Poznań wpisał się na listę strzelców drugi mecz z rzędu, tym razem zdobywając jedyną, zwycięską bramkę w konfrontacji w Świnoujściu z miejscową Flotą.
fot. Piotr Kwiatkowski
Pierwsza połowa meczu w Świnoujściu musiała się podobać. Oba zespoły grały szybko, agresywnie, pomysłowo. Gospodarze zaatakowali pierwsi i w 9. minucie meczu futbolówka znalazła się w bramce Arki. Na szczęście dla gości sędzia Piotr Lasyk uznał, że strzelający głową Marek Niewiada w walce o jak najlepszą pozycję faulował Piotra Tomasika.
Ten nieuznany gol był dla gdyńskich piłkarzy sygnałem, że czas przejąć inicjatywę na boisku. I tak się właśnie stało. Strzelić bramkę Flocie wcale jednak nie było łatwo. Udało się to jednak żółto-niebieskim w 37. minucie meczu. Ofensywną akcję zapoczątkował długim podaniem Krzysztof Sobieraj, uruchamiając na prawym skrzydle Adriana Budkę. Ten podał futbolówkę do Mateusza Szwocha, który udanym dryblingiem znalazł się w polu karnym gospodarzy i precyzyjnym podaniem obsłużył Bartosza Ślusarskiego. "Ślusarz" skierował piłkę głową do bramki. Arka prowadziła 1:0, a bramkarz Floty Darko Brijak po raz pierwszy w rundzie wiosennej wyciągał piłkę z siatki. - Zasłużyliśmy na tę bramkę. To był wzorowo przeprowadzony kontratak. Kiedy już miałem piłkę, miałem też wybór do kogo podać. Zdecydowałem się na zagranie do Ślusarskiego, a on już wiedział co zrobić z piłką - mówił w przerwie Szwoch.
Po wznowieniu gry gdynianie zaczęli jeszcze od minimalnie niecelnego strzału głową Arkadiusza Aleksandra i... z każdą następną minutą gry było coraz gorzej. Piłkarze Floty przejęli inicjatywę dążąc do wyrównania. Pod bramką gdyńskiej Arki bywało groźnie, ale zarówno Jakub Miszczuk w bramce jak i cały blok defensywny nie popełnili w Świnoujściu błędów. To dzięki temu gdynianie odnieśli trzecie z rzędu zwycięstwo.
- Z meczu na mecz prezentujemy się lepiej jako drużyna. Na pochwałę zasługują wszyscy, którzy byli na boisku w sobotę - przekonywał kapitan Arki Krzysztof Sobieraj, który podobnie jak Ślusarski i Pruchnik wystąpił dzięki zażyciu środków przeciwbólowych.
Żółto-niebiescy zagrali słabiej drugą połowę sobotniego meczu. - W drugiej części meczu moim zawodnikom zabrakło sił - powiedział szkoleniowiec Arki. Na pewno odczuwali trudy środowego pucharowego meczu z Miedzią Legnica, w którym przez godzinę grali w osłabieniu. - Potrafiliśmy jednak umiejętnie dowieść jednobramkowe prowadzenie do ostatniego gwizdka sędziego. Warto dodać, że po raz pierwszy Arka wygrała w Świnoujściu i to jest dodatkowy powód do radości - nie ukrywał satysfakcji trener.