menu

Arka Gdynia - Zagłębie Lubin 1:1. Twierdza Gdynia wciąż niezdobyta

27 sierpnia 2016, 22:23 | Piotr Janas

W meczu 7. kolejki LOTTO Ekstraklasy doszło do konfrontacji drugiej z trzecią drużyną w tabeli. Arka Gdynia podejmowała KGHM Zagłębie Lubin i po raz pierwszy w tym sezonie nie wygrała u siebie. Spotkanie zakończyło się remisem 1:1, po samobójczym trafieniu Michała Marcjanika oraz bramce Miroslava Bożoka.

Miroslav Bożok (z piłką)
Miroslav Bożok (z piłką)
fot. FOT. PRZEMYSLAW SWIDERSKI

W wyjściowych jedenastkach niespodzianek nie było. Obaj trenerzy postawili na zgrane karty, a licznie przybyli kibice na stadion miejski w Gdyni byli od pierwszych minut byli świadkami dobrego widowiska.

Początkowo przewagę mieli gospodarze. Dłużej utrzymywali się przy piłce, a goście czekali na gdynian na swojej połowie, stosując niski pressing. Arkowcy kilka razy przedarli się z piłką pod pole karne Martina Polacka, ale nie byli w stanie zaskoczyć defensorów Zagłębia.

W 25 min dość niespodziewanie na prowadzenie wyszli goście. Filip Starzyński posłał centrę ze stałego fragmentu gry w światło bramki, a ta po drodze pechowo odbiła się od Michała Marcjanika i wpadła do siatki obok zupełnie zdezorientowanego Konrada Jałochy.

Od tego momentu przyjezdni przejęli inicjatywę i to oni byli częściej w posiadaniu futbolówki. Gdynianie ataki wyprowadzali po kontrach i po jednej z nich bliski szczęścia był Mateusz Szwoch, ale będąc w dobrej sytuacji skiksował.

Najlepszą okazję do wyrównania Arka miała w 37 min. Bombę z rzutu wolnego posłaną przez Marcina Warcholaka z najwyższym trudem przeniósł nad porzeczką Polacek.

- Mieliśmy wyjść wysoko pressingiem, a jak na razie tylko ja z Darkiem Zjawińskim to robimy. Musimy podejść większą ilością zawodników. Co do sytuacji którą miałem, to chyba za szybko zdecydowałem się na strzał. Powinienem wziąć na zamach Jarka Jacha, a tak piłka przelała mi się po nodze i nie wyszło – powiedział w przerwie niepocieszony Mateusz Szwoch.

Druga połowa rozpoczęła się podobnie jak pierwsza, czyli od zdecydowanych ataków Arki. W 49 min ,,żółto-niebiescy" w końcu dopięli swego - piłkę po rzucie rożnym zbyt słabo wybił głową Jarosław Jach, ta wylądowała pod nogami Miroslava Bożoka, a Słowak bez zastanowienia uderzył z woleja nie dając szans bramkarzowi Zagłębia. To trafienie z pewnością będzie kandydowało do miana gola kolejki.

Piłkarze prowadzeni przez trenera Grzegorza Nicińskiego poczuli krew i chcieli pójść za ciosem, ale w kluczowych momentach brakowało im zimnej krwi lub po prostu szczęścia – w 70 min niesygnalizowany strzał z około 30 metrów oddał Dariusz Zjawiński, ale trafił w słupek.

Przyjezdni odpowiedzieli w 76 min kąśliwym uderzeniem rezerwowego Jana Vlaski, który z trudem sparował na rzut rożny Jałocha. Ten pozytywny impuls sprawił, że podopieczni Piotra Stokowca wrócili do gry i zaczęli stwarzać sobie kolejne okazje.

W 77 min debiut w miedziowych barwach zaliczył czeski napastnik Martin Nespor. Zmienił swojego rodaka Michala Papadopulosa, który kolejny raz mocno pracował dla zespołu, ale nie dochodził do pozycji strzeleckich.

Trzeba przyznać, że ani jednych ani drugich nie interesował tego wieczora podział punktów i choć do ostatniego gwizdka sędziego Szymona Marciniaka oba zespoły mogły przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, to remis jest sprawiedliwym rezultatem.