menu

Arka Gdynia - Wigry Suwałki: Awans do finału Pucharu Polski to obowiązek

4 kwietnia 2017, 07:30 | Szymon Szadurski

Piłkarze Arki Gdynia chcą obronić zaliczkę z Suwałk i zagrać 2 maja na Stadionie Narodowym. Początek meczu z Wigrami o godz. 18.


fot. Karolina Misztal

fot. Karolina Misztal

fot. Karolina Misztal

fot. Karolina Misztal

fot. Karolina Misztal

fot. Karolina Misztal

fot. Marzena Bugala- Azarko / Polska Press

fot. Przemyslaw Swiderski

fot. Anna Kaczmarz / Dziennik Polski /Polska Press

fot. Przemyslaw Swiderski
1 / 10

Przed niepowtarzalną szansą napisania jednej z najbardziej chwalebnych kart w historii klubu stają dziś piłkarze Arki Gdynia. Żółto-niebiescy o godz. 18 na stadionie miejskim przy ul. Olimpijskiej zmierzą się z Wigrami Suwałki w meczu rewanżowym półfinału Pucharu Polski. W pierwszym starciu obu tych ekip Arka pokonała aż 3:0 na wyjeździe niżej notowanego, występującego w I lidze, rywala. Do siatki gospodarzy trafiali Mateusz Szwoch, Rafał Siemaszko i Dariusz Formella. Tak wyraźna zaliczka sprawia, że nikt w Gdyni nie wyobraża sobie, aby żółto-niebiescy mogli zmarnować szansę i nie awansować do upragnionego finału prestiżowych rozgrywek, zaplanowanego na 2 maja w Warszawie. Gdyby doszło do takiego, czarnego scenariusza, trudno sobie nawet wyobrazić, jak zareagują kibice, którzy już rozpoczęli zapisy na wyjazd do stolicy i podjęli rozmowy z PKP w sprawie zorganizowania przejazdu do stolicy specjalnie wynajętymi pociągami.

Po trzech ligowych porażkach z rzędu, w tym w ostatnią sobotę z Górnikiem Łęczna u siebie i systematycznym osuwaniu się w dół tabeli ekstraklasy nastroje w Gdyni są niewesołe. Nic w tym jednak dziwnego, skoro kolejne drużyny dziurawią obronę żółto-niebieskich, niczym sito. Arka przyjęła cztery bramki od Lecha Poznań, trzy od Piasta Gliwice, kolejne cztery od Górnika, będącego ”czerwoną latarnią” w ligowej stawce. Kibice za taką postawę w defensywie mają w pełni uzasadnione pretensje do zawodników, a najbardziej radykalni fani zaczęli nawet domagać się głowy trenera Grzegorza Nicińskiego. Aby uspokoić gorącą atmosferę i nie dolewać oliwy do ognia, dziś potrzebny jest nie tylko awans, ale najlepiej także zwycięstwo po dobrej, przekonującej grze. Piłkarze mają tego świadomość. Powtarzają oni, niczym mantrę, że chcą zrehabilitować się przed kibicami za ostatnie porażki, a zwycięstwem w spotkaniu z Wigrami podbudować podłamane morale żółto-niebieskiej ekipy.

- Musimy wygrać i jako cała drużyna wyjść z trudnego momentu, w którym się znaleźliśmy - deklaruje skrzydłowy Arki Marcus Da Silva.

W dzisiejszym meczu trener Arki Grzegorz Niciński będzie mógł już desygnować na boisko Rafała Siemaszkę, najskuteczniejszego napastnika gdynian, autora siedmiu bramek w lidze i dwóch w rozgrywkach PP przeciwko Wigrom i Romincie Gołdap. Jeden z nielicznych arkowców, do postawy których w tej rundzie nie można mieć pretensji, w spotkaniu z Górnikiem pauzował za żółte kartki.

Jeśli Arka awansuje dziś do finału PP, stanie w maju przed okazją powtórzenia największego sukcesu w historii klubu, czyli zdobycia Pucharu Polski w 1979 r. w Lublinie.

TRZY WRZUTY. Komentujemy mecze Lechii i Arki

dziennikbaltycki.pl