Trener Lecha przed decydującą rundą o awans do LK: chcemy pokazać, że jeszcze żyjemy
"Udział w fazie grupowej Ligi Konferencji będzie okazją pokazania kibicom w całej Polsce, że jeszcze żyjemy" - mówił trener piłkarzy Lecha John van den Brom przed pierwszym meczem ostatniej rundy kwalifikacyjnej Ligi Konferencji w luksemburskim F91 Dudelange.
fot. Adam Jastrzebowski
"Kolejorz" z niemałym trudem dotarł do czwartej rundy eliminacji Ligi Konferencji i stoi przed szansą zakwalifikowania się do rozgrywek grupowych. W czwartek w Poznaniu w pierwszym spotkaniu zmierzy się z mistrzem Luksemburga - F91 Dudelange. Van den Brom nie ukrywa, że jego drużynie ten awans jest bardzo potrzebny. Ten sukces mógłby poprawić nienajlepszą atmosferę wokół drużyny, która z jednym punktem zamyka tabelę ekstraklasy.
"Oczywiście, każdy chciałby zagrać w fazie grupowej Ligi Mistrzów, ale myślę, że runda grupowa każdego z europejskich pucharów jest czymś wyjątkowym dla nas - dla piłkarzy, drużyny, klubu, także osobiście dla mnie. Myślę, że to będzie też świetna okazja pokazania kibicom w Poznaniu, a także w całej Polsce, że jeszcze żyjemy. Wierzę w ten awans" – powiedział holenderski szkoleniowiec na konferencji prasowej.
Wtórował mu obrońca Pedro Rebocho. "Liga Konferencji to niezwykle ważne dla nas rozgrywki. Dla mnie, po zdobyciu mistrzostwa kraju, awans do fazy grupowej europejskich pucharów była kolejnym celem. Tym bardziej, że Lech nie co roku gra w Europie. Wierzę, że wystąpimy w fazie grupowej, natomiast też nie uważam, że gdyby coś nie tak poszło po naszej myśli, to będzie totalna katastrofa dla klubu" – stwierdził Portugalczyk.
F91 Dudelange to żaden kopciuszek na europejskiej scenie piłkarskiej. Ten zespół 16-krotnie zdobywał mistrzostwo swojego kraju i dwa razy grał w fazie grupowej Ligi Europy. Cztery lata temu sprawił sporą niespodziankę eliminując w trzeciej rundzie kwalifikacji Legię Warszawa (Luksemburczycy wygrali 2:1 w Warszawie i u siebie zremisowali 2:2). W kolejnej rundzie okazali się lepsi od rumuńskiego CFR Cluj. Zdaniem van den Broma, atutem najbliższego rywala będzie doświadczenie i warunki fizyczne.
"Dudelange to bardzo doświadczony zespół, jest tam grupa starszych wiekiem piłkarzy, a gdy jesteś starszy, to naturalne, że masz więcej doświadczenia. Poza tym jest również sporo wysokich zawodników, a więc stałe fragmenty gry mogą być ich mocną stroną, a my musimy być uważni w defensywie. Podoba mi się w tej drużynie to, że przede wszystkim chcą grać w piłkę" – zaznaczył.
Jedną z przyczyn słabej gry Lecha w tym sezonie są kłopoty zdrowotne wielu piłkarzy. Plaga urazów dotknęła przede wszystkim formację defensywną – Bartosz Salamon, Lubomir Satka, Filip Dagerstal są poza kadrą, urazy leczą także Artur Sobiech i Adriel Ba Loua. Do składu wrócił natomiast Antonio Milic, który z Maksymilianem Pingotem będą stanowić parę stoperów w spotkaniu przeciwko Dudelange. Szkoleniowiec mistrza Polski pytany, czy będzie naciskał władze klubu o kolejne transfery, przyznał, że są luki w składzie.
"Często mówimy tu o środkowych obrońcach, ale też musimy pamiętać, że w końcu, nie wiem, może za kilka dni, może za kilka tygodni, ci kontuzjowani piłkarze wrócą do zespołu. W tej chwili mam pięciu stoperów, więc tak naprawdę kolejnego już nie potrzebuję. Przydałyby się wzmocnienia na skrzydle, gdyż Ba Loua jest cały czas kontuzjowany. Nie zawsze jest jednak możliwość ściągnięcia piłkarza na konkretną pozycję, takiego, którego byśmy chcieli. Mamy jeszcze dwa tygodnie czasu na zamknięcie okienka transferowego, natomiast nie zamykam oczu jednak na graczy, których mam. Mam do nich zaufanie" - podkreślił van den Brom.
Mecz Lecha z F91 Dudelange rozegrany zostanie w czwartek o godz. 20.30. Rewanż odbędzie się tydzień później.