Poznańscy dusigrosze. Lech odpadł przez oszczędność na transferach
Wysoka porażka Lecha Poznań z Karabachem Agdam obnażyła mistrza Polski w kwestii przeprowadzania transferów oraz inwestowania w nowych zawodników. Okazuje się, że obecny skład Kolejorza wygląda tak, a nie inaczej, z powodu śmiesznych - jak na polską ligę - oszczędności. Niewygodne dla poznaniaków fakty zaczynają wyrastać jak grzyby po deszczu.
fot. Adam Jastrzebowski
Lech Poznań notuje rekordowe dla polskiej ligi przychody. Za mistrzostwo kraju na konto klubu trafiło około 6 mln euro. Jeszcze więcej, bo za 10 milionów euro trafił do VfL Wolfsburg Jakub Kamiński. Wcześniej jeszcze Kolejorz sprzedał za największą w historii kwotę Jakuba Modera do Brighton.
Mimo ogromnych pieniędzy w dyrektorskich gabinetach i transferowych sztabach nadal szuka się zawodników o jednym profilu - tanich.
Parodysta Rudko. Plach za drogi
W programie Meczyków swoją złość na Lecha Poznań wyraził Tomasz Włodarczyk. Ekspert twierdził, że Kolejorzowi byli proponowani zawodnicy, na których nie trzeba było wydawać wielu pieniędzy, a mogli znacznie podnieść poziom drużyny. Pierwszym przykładem z brzegu jest Artur Rudko. Ukraiński bramkarz dołączył do Lecha na zasadzie wypożyczenia (darmowego), a jego jedynym osiągnięciem jest fakt, że w przeszłości rozegrał 50 meczów w REZERWACH Dynama Kijów. Właśnie takiego golkipera sprowadza mistrz Polski w rywalizacji o Ligę Mistrzów.
A kogo można było sprowadzić za stosunkowo niewielkie pieniądze? Jak podaje Szymon Janczyk z Weszło, za 200 tysięcy euro był do wyjęcia Frantisek Plach. Bramkarz Piasta Gliwice od lat jest uznaną marką w polskiej lidze. Co więcej, włodarze Lecha rozmawiają z nim już od kilku lat w kwestii transferów. Klub zarabiający w dziesiątkach milionów z transferów ma jednak problem z wydaniem ułamka tej kwoty. Postawiono na darmowego Ukraińca, który koncertowo zepsuł mistrzom Polski kwestię awansu.
Na wizerunku Lecha zacznie ciążyć brak sprowadzenia Placha jeszcze mocniej, jeśli okaże się, że za taką kwotę wyciągnie go Slovan Bratysława. Klub, z którym Kolejorz może się zmierzyć w II rundzie kwalifikacji do Ligi Konferencji.
Grosze za Kądziora
Trudno również nie krytykować Lecha w sprawie transferu Damiana Kądziora. To zdolny skrzydłowy, reprezentant Polski i - przede wszystkim - bardzo skuteczny zawodnik poprzedniego sezonu. Piast Gliwice postawił najpierw cenę zaporową - milion euro. Może i kwota przesadna, ale z pewnością do wynegocjowania.
Jak zdradził po meczu Tomasz Włodarczyk, Lech proponował śmiesznie niską kwotę za Kądziora. Była mowa o 150 tysiącach euro i ewentualne przejście Daniego Ramireza do zespołu gliwiczan.
Wybrano opcję rezerwową, czyli - kolejny raz - darmowe wypożyczenie. Gio Citaiszwili może i jest jakościowym skrzydłowym, ale dołączył do Lecha za późno, żeby odmienić jego grę. Kądzior był za to do wyjęcia w momencie zdobywania przez Lecha mistrzostwa Polski.
Oszczędzanie na hitowym transferze
Okazuje się też, że Afonso Sousa tak długo zwlekał z dołączeniem do Lecha, bo sam klub targował się z jego poprzednim pracodawcą o kwotę transferu. Walczono o mniejszą kwotę odstępnego lub ewentualny większy bonus za awans sportowy Lecha.
Nie zainwestowano od razu
Kolejnych pieniędzy pożałowano na Adriana Rusa. To 25-letni reprezentant Rumunii, dla której wystąpił w dziewięciu meczach. W rozmowach z tym zawodnikiem przedstawiano słabą ofertę finansową. Dlaczego? Lech Poznań celował w pokonanie Karabachu i ewentualne wzmocnienie się innym zawodnikiem. Przez transferową bierność stracono nie tylko kwalifikacje do Ligi Mistrzów, ale i szansę na sprowadzenie jakościowego obrońcy. Na ten moment Kolejorz ma ich trzech i to w perspektywie dalszej gry na dwóch frontach.
I co z tym Kownackim?
W tym przypadku kwota 1,5 miliona euro faktycznie brzmi, jak finansowa bariera nie do przeskoczenia. Należy jednak wziąć pod uwagę kilka czynników. Cena za napastnika spadła niemal dziesięciokrotnie. Lech doskonale znał tego piłkarza i wiedział, na co go stać w ważnych meczach. To wychowanek, dla którego ciężar gatunkowy meczów w pucharach byłby znacznie większy.
Tak więc, przez skrajną oszczędność, Lech Poznań nawarzył sobie dużego i niedobrego piwa.
- Zamiast klasowego bramkarza w warunkach Ekstraklasy za grosze, ściągnął za darmo golkipera, który zepsuł mu dwumecz z mocnym rywalem.
- Nie ma czwartego środkowego obrońcy do kompletu.
- Ogrywa będącego na wypożyczeniu Citaiszwiliego innemu klubowi, sam nie mając nic.
- Przez opóźnienie transferu Sousy trener nie mógł z niego skorzystać w dwumeczu.
- Zamiast atakować Azerów solidnym Dawidem Kownackim, mistrz Polski chce odrabiać straty grającym kilkanaście tygodni temu w Fortuna 1 Lidze Filipem Szymczakiem (z całym szacunkiem dla młodego napastnika).