menu

Koguty nastroszyły pióra [KOMENTARZ]

18 lutego 2016, 08:18 | Filip Błajet

Ostatnie znakomite występy Leicester i zwycięstwa nad faworyzowanymi Liverpoolem oraz Manchesterem City sprawiły, że coraz częściej mówi się o mistrzowskiej formie Lisów. W cieniu pozostaje za to Tottenham, który po cichu wdrapał się na drugie miejsce w tabeli.

Co roku na początku sezonu zastanawiamy się - a dlaczego nie Tottenham!? Ostatecznie wszystko kończy się ironicznym uśmiechem i cytatem z Fergusona "lads, it's Tottenham", a Koguty lądują w tabeli za Arsenalem i za miejscem premiowanym grą w Champions League. Teraz wszystko wskazuje jednak na to, że to może być przełomowa kampania, a ekipa Mauricio Pochettino ma kilka mocnych argumentów, aby być rozpatrywaną jako główny faworyt walki mistrzowskiej.

Przede wszystkim jest to świetna defensywa, najlepsza w lidze. Toby Alderweireld, jej lider, jest w tym sezonie po prostu genialny. Jedenastka sezonu bez reprezentanta Czerwonych Diabłów powinna z góry zostać wyrzucona do śmieci. Belgijska para stoperów, którą były piłkarz Atletico tworzy z Janem Vertonghenem, wyróżnia się na tle ligowej konkurencji. Obaj są szybcy, silni i świetnie grają głową. Nad poczynaniami defensorów czuwa znakomity Hugo Lloris, którego śmiało możemy zmieścić w trójce najlepszych bramkarzy ligi. Imponuje także bogactwo na bokach obrony Kogutów - bez względu na to, czy na prawej flance gra Kyle Walker, czy Kieran Trippier oraz czy po lewej stronie hasa Danny Rose, czy Ben Davies, to skrajni defensorzy zazwyczaj prezentują się co najmniej dobrze, zarówno po bronionej, jak i atakowanej stronie boiska. Wystarczy wspomnieć gola Trippiera z Watfordem, który zapewnił Spurs trzy ważne punkty.

Twardo, ale z głową

Choć piłkarze Tottenhamu grają ostro, to jednak odpowiedzialnie i z zachowaniem zasad fair play. Podopieczni Mauricio Pochettino przez swoje agresywne ataki zarobili aż 51 żółtych kartek - tylko gracze Aston Villi zobaczyli więcej kartoników w tym kolorze. Jednocześnie są jedną z trzech drużyn, które nie zostały jeszcze w bieżącym sezonie osłabione przez czerwone kartki. Wysoki poziom dyscypliny i stalowe nerwy z pewnością mogą być ważnym czynnikiem w mistrzowskiej walce.

W londyńskiej ekipie imponuje również rozłożenie akcentów ofensywnych na wielu graczy. Choć zdecydowanym liderem pod względem strzelanych bramek jest Harry Kane, to swoje trafienia zaliczyło aż 12 innych graczy. Angielski snajper zawsze może liczyć na wsparcie przede wszystkim Dele Alliego i Christiana Eriksena. Doskonale, gdy tylko jest zdrowy, gra Dembele. Dier, z obrońcy, wyrósł na podstawowego defensywnego pomocnika, który zapewnia większą swobodę działań Belgowi. Lamela rozgrywa swój najlepszy sezon w barwach Tottenhamu. Nawet jeśli wciąż nie spełnia pokładanych w nim oczekiwań, to i tak gra co najmniej dobrze. Postawa poszczególnych zawodników przekłada się na bramkostrzelność Kogutów – zespół Pochettino ma drugi wynik pod względem strzelonych goli, podobnie jak w statystyce strzałów oddanych na mecz. Z kolei patrząc tylko na strzały celne, to Spurs górują nad resztą stawki z średnio sześcioma uderzeniami w światło w bramki.

Rotacja

Głębia składu Spurs imponuje. Oprócz rotacji bocznych obrońców, o których już wspominałem, bardzo dobre zmiany dają Son i Chadli. Kontuzji doznał Vertonghen? Nie ma problemu, do pierwszej jedenastki wskakuje Wimmer i bynajmniej nie odstaje poziomem – Koguty w ostatnich trzech meczach straciły tylko jednego gola. Swoje 5 minut miał także Tom Carroll, który jeszcze zwiększa Pochettino pole manewru w środku pola.

Atutem Kogutów są także stałe fragmenty gry. Nikt nie zdobył dzięki nim więcej bramek niż Tottenham, który ma na swoim koncie 17 takich trafień. 7 z nich padło po kornerach, w dużej mierze dzięki skutecznej grze w powietrzu stoperów, 5 bramek wpadło po rzutach wolnych, a kolejne pięć dorzucił Harry Kane po trafieniach z rzutów karnych. Dobrze wypracowane stałe fragmenty gry mogą decydować o przebiegu szczególnie wyrównanych meczów, rozgrywanych z innymi zespołami z czołówki Premier League.

O tym, jak mocny jest Tottenham, świadczy ostatni mecz z Manchesterem City. Koguty dzielnie radziły sobie z faworyzowanym rywalem na jego stadionie i objęły prowadzenie po rzucie karnym wykonanym przez Harry'ego Kane'a. Londyńczycy nie podłamali się nawet golem wyrównującym przeciwnika na 15 minut przed końcem spotkania, podnieśli głowy i zdążyli jeszcze zadać ostateczny cios. Asystę przy decydującym golu zaliczył Erik Lamela, który na murawie pojawił się dwie minuty wcześniej. O wadze sukcesu najlepiej świadczy pomeczowa celebracja zwycięstwa, kiedy to Mauricio Pochettino gratulował z osobna każdemu piłkarzowi.

Jak wygląda terminarz Kogutów? Mecze z Leicester i Manchesterem City ekipa Pochettino ma już za sobą. Jako trudne starcia rysują się z pewnością wyjazdy na Upton Park, Anfield Road czy Stamford Bridge. Plusem dla Spurs jest z pewnością to, że na własnym stadionie podejmą prawdopodobnie najgroźniejszego rywala w mistrzowskim wyścigu, czyli Arsenal. Tottenham czeka kilka trudnych spotkań, ale to właśnie bezpośredni pojedynek z Kanonierami, nie deprecjonując oczywiście szans drużyny Ranieriego, może być decydujący dla ostatecznego układu na szczycie Premier League.

Co może stanąć na przeszkodzie Kogutom? Przede wszystkim natłok spotkań. Komentatorzy często podkreślają, że na korzyść Leicester działa w dużej mierze to, że Lisy pozostały już tylko w rywalizacji o ligowy prymat. Tymczasem ekipę Mauricio Pochettino czeka jeszcze męczący dwumecz z Fiorentiną i kontynuacja przygody z FA Cup, gdzie Tottenham sprawdzi formę Crystal Palace. To nic dziwnego, że Spurs najlepiej grali w styczniu i w lutym, gdy mogli skupić się tylko na zmaganiach w Premier League. Gdy zespół z White Hart Lane walczył na dwóch frontach jednocześnie, to zdarzały mu się takie wpadki jak remis z West Bromwich czy przegrana z Newcastle. Jak tym razem Koguty poradzą sobie z multiplikacją meczów, okaże się za dwa tygodnie po starciu ze Swansea.

Kolejny problem to zdrowie Harry'ego Kane'a, o które powinni się modlić wszyscy sympatyzujący z ekipą Mauricio Pochettino. Obywatel Kane miał być "one season wonder", tymczasem jest drugi w klasyfikacji strzelców i wciąż ma realne szanse na dogonienie Jamiego Vardy'ego. Problemem Tottenhamu jest jednak to, że Anglik nie ma realnego zastępcy. Nie udało się sprowadzić ani Saido Berahino, ani Jacksona Martineza, ani żadnego innego napastnika, który mógłby natychmiast wejść w buty reprezentanta Dumy Albionu. Clinton N’Jie nie jest raczej piłkarzem, który ma szansę z miejsca wejść do pierwszego składu i siać popłoch w defensywach rywali oraz wywoływać strach w oczach golkiperów.

Młode wilki

Co jest jednak najlepsze w obecnym Tottenhamie? Na pewno to, że do szczytu możliwości tej drużyny jest jeszcze bardzo daleko. Skład w dużej mierze opiera się na młodych i utalentowanych graczach, którzy najlepsze lata swojej kariery mają jeszcze przed sobą. Jeśli Kogutom uda się na dłużej zatrzymać w kadrze takich piłkarzy jak Harry Kane czy Dele Alli, to mogą stać się znacząca siłą Premier League i to nie tylko na papierze. Szczególnie, jeśli drużyną dalej dowodzić będzie Mauricio Pochettino (łączony z możliwymi wakatami w Manchesterze i Chelsea), który wydaje się mieć i głowę na karku, i pomysł na te drużynę. Mało tego, Harry Redknapp, były menadżer Tottenhamu uważa, że klub ma wszystko, aby na dłuższy czas zdominować londyńską piłkę.

Czy Koguty są w stanie zostać mistrzem Anglii? Jestem skłonny powiedzieć, że tak. Wciąż nie mogę się przekonać do romantycznej myśli, że po prymat sięgnie outsider z Leicester. Jednak Tottenham w swojej historii już tyle raz był zwykłym Tottenhamem, że nie uwierzę, dopóki nie zobaczę ekipy Mauricio Pochettino na czele tabeli po zakończeniu 38 kolejki.

obserwuj autora na twitterze: filipmfn
polub fanpage na facebooku