Anglia pogrążona w smutku. Nie żyje Martin Peters, kolejny mistrz świata z 1966 r.
W wieku 76 lat w sobotę rano odszedł legendarny skrzydłowy reprezentacji Anglii, mistrz świata z 1966 roku Martin Peters. Zdobywca drugiej bramki w pamiętnym finale z Republiką Federalnych Niemiec to już drugi zawodnik "złotej jedenastki", po Gordonie Banksie, który zmarł w tym roku.
fot. ASSOCIATED PRESS/East News
Peters od lat cierpiał na alzheimera. W West Hamie legendy były trzy - Bobby Moore, Geoff Hurst oraz Martin Peters. Mistrzowie świata Alfa Ramseya. Pierwszego pamiętamy jako kapitana "złotej jedenastki", drugiego jako pierwszego i na razie jedynego zdobywcę hat-tricka w finale mundialu, natomiast Peters został zapamiętany jako „zawodnik, który o dziesięć lat wyprzedził swoje czasy”.
- To smutny dzień dla piłki nożnej i dla mnie osobiście. Martin Peters był jednym z najwybitniejszych zawodników w historii i bliskim przyjacielem przez ponad 50 lat. Z jeszcze jednym nasych starym druhem, Bobbym Moore'em strzeliliśmy gole w finale mistrzostw świata – wspominał Geoff Hurst.
Dopiero sezon przed pamiętnym meczem z RFN gwiazda Petersa rozbłysła i był na ustach wszystkich ekspertów na Wyspach. W finale Pucharu Zdobywców Pucharu z TSV 1860 Monachium jego rajdy wzdłuż prawej strony boiska raz po raz nękały obrońców rywali. Jednak dopiero w maju 1966 r. zadebiutował w reprezentacji Anglii, ale to wystarczyło, by zostać legendą.
Piłkarz już osiem tygodni po debiucie w ekipie „Trzech Lwów” w meczu z Jugosławią zagrał w finale mistrzostw świata. Był jednym z wielkich bohaterów tego spotkania, a nawet mógł zostać największym. Peters strzelił gola na 2:1, Anglia do 89. minuty prowadziła, ale Wolfgang Weber wyrównał. Doszło do dogrywki, reszta to historia. Bramka widmo Geoffa Hursta i potem jeszcze jedno trafienie tego gracza sprawiły, że Peters, mimo gola w finale, został niemalże zapomniany.
Hurst w autobiografii napisał wprost: „Gdyby nie Martin Peters, nie byłoby ani mojej legendy, ani legendy Bobby’ego. On był niesamowity i aż dziwne, że nie jest wymieniany jednym tchem z najwybitniejszymi”. Peters poza mistrzostwem świata i Pucharem Zdobywców Pucharu z WHU zdobył także Puchar UEFA w 1972 z Tottenham Hotspur, gdzie także jest uznawany za klubową legendą.
Mimo wspaniałej renomy na boisku i licznych sukcesów, to Peters rzeczywiście mógł „wyprzedzić swoje czasy” i to nie przynajmniej o dziesięć lat, ale o 30! Oczywiście przydomek tyczył się jego stylu gry, gdzie potrafił znaleźć w trudnych sytuacjach kolegów z drużyny i na czubek nosa dograć im piłkę. Tak jak Alanowi Sealey’owi przy pierwszym golu w finale PZP w 1965 roku. W erze ciężkiej skórzanej piłki oraz poszarpanej murawy wyglądał jak łyżwiarz figurowy sunący po lodowisku.
Zamiast „odcinania kuponów”, jak obecnie robią nawet średniej klasy piłkarze reprezentacji Polski, Peters po zakończeniu kariery i krótkiej przygodzie z trenerką musiał wejść wśród śmiertelników. Podobnie zresztą jak jego przyjaciel i wieloletni partner w West Ham United i reprezentacji, Geoff Hurst, został agentem ubezpieczeniowym. Takie czasy.
Peters jest piątym zawodnikiem złotej kadry Anglii, który zmarł. Wcześniej w 2019 r. po długiej walce z rakiem odszedł bramkarz tamtej ekipy, Gordon Banks. Oprócz nich umarli Ray Wilson (2018), Harold Stepherson (1995) oraz Alan Ball (2007). Peters cierpiał na Alzheimera, podobnie jak trener tamtej ekipy Alf Ramsey (zmarł w 1999) oraz jeszcze żyjący Nobby Stiles.