Analiza mundialu naszego Czytelnika ciekawsza od analizy Adama Nawałki
Były selekcjoner Adam Nawałka opracował raport na temat nieudanego mundialu. Swoją analizę, dużo ciekawszą, przesłał nasz Czytelnik- Mirosław Wieczorek.
fot. Fot. Marek Szawdyn
ANALIZA MUNDIALU
Powoli cichną emocje związane z Mundialem 2018, więc na spokojnie spróbowałem dokonać jego analizy. Postanowiłem się jej wynikami podzielić, choć zdaję sobie sprawę, że nie nadaje się do publikacji ze względu na swą „niepoprawność”. Ta „niepoprawność” polega na tym, że wnioski z niej wypływające w dużym stopniu usprawiedliwiają nie tylko trenera Nawałkę, ale także trenerów Engela i Janasa, a nawet…Loewa! Przecież to dokładnie wbrew szerokiemu nurtowi krajowych publikacji na ten temat!
Żeby zrozumieć sens mojej analizy spróbujmy sobie odpowiedzieć na kilka pytań:
1.Czy to przypadek, że w ostatnim mundialu w swoich pierwszych meczach wszystkie drużyny zaliczane do grupy najsilniejszych grały poniżej oczekiwań, a te z grupy najsłabszych zaskakująco dobrze?
2.Czy to przypadek, że mistrzem została Francja, która w pierwszym meczu z trudem wymęczyła zwycięstwo nad słabiutką Australią?
3.Czy to przypadek, że w pięciu ostatnich mundialach aż czterokrotnie „urzędujący” mistrzowie odpadali w rozgrywkach grupowych?
4.Czy to przypadek, że z reguły najwyższy poziom obserwujemy w meczach ćwierćfinałowych?
5.Czy to przypadek, że komentatorzy w pierwszych meczach Polski czy Niemiec tak często wspominali o „zamuleniu” zawodników?
6.Czy to przypadek, że Meksyk w ośmiu ostatnich mundialach wychodził z grupy, by nie wygrać żadnego(!) meczu w fazie pucharowej?
7.Czy to przypadek, że Polska w latach 2002,2006,2018, ale także w…1982 zagrała dwa pierwsze mecze słabo, a trzeci znacznie lepiej?
Chwila zastanowienia wystarczy, by na wszystkie powyższe pytania dać prostą i jednakową
odpowiedź: to nie przypadek, to reguła! A jeśli tak, to zastanówmy się, z czego ta reguła wynika.
Dla mnie nie ulega wątpliwości, że przyczyną jest zbyt duża liczba uczestników powodująca wydłużenie czasu trwania imprezy do miesiąca. Dlaczego to takie istotne? Dlatego, że od dawna wiadomo, że w sporcie utrzymanie formy na najwyższym poziomie jest możliwe nie dłużej niż przez dwa tygodnie. Dlatego większość światowych czempionatów w różnych dyscyplinach mieści się w takim czasie trwania. Kiedyś (do 1974r.) do dyscyplin tych należała także piłka nożna, później jednak względy komercyjne zaczęły brać górę nad sportowymi i mieliśmy do czynienia z rozbudowywaniem rozgrywek ponad miarę, a wygląda na to, że fantazja FIFA w tym zakresie jest nieograniczona.
Zauważmy, że w związku z tym mundial nie daje równych szans wszystkim zespołom, a najbardziej poszkodowane są te najlepsze. Trenerzy tych słabszych nie mają większych problemów, nie muszą „kombinować”. Ich szczytem marzeń jest wyjście z grupy, a więc najwyższą formę muszą mieć od samego początku. Cóż z tego, że ta forma uleci po dwóch tygodniach i przegrają zapewne pierwszy mecz pucharowy. Przecież dla nich to i tak wielki sukces. Zgoła inaczej jest z tymi najlepszymi. Dla nich prawdziwy mundial rozpoczyna się w fazie pucharowej, a odpadnięcie wcześniej niż w ćwierćfinale to klęska! Jak więc spowodować aby szczyt formy przypadł na ten moment? Tylko w sposób świadomy sztucznie obniżając formę w pierwszym okresie, tak by poprzez kolejne mecze osiągnąć jej szczyt w okolicach ćwierćfinału.
I tu się zaczynają prawdziwe problemy! Łatwo bowiem napisać o sztucznym obniżaniu formy, trudniej to precyzyjnie wykonać. Czyhają tu pułapki, które mogą łatwo wywrócić całą strategię. A więc można tę formę obniżyć za bardzo, można trafić na wyjątkowo dobry dzień słabszego przeciwnika, a wreszcie mogą się przytrafić „kuriozalne gole”. Wszystkie te czynniki powodują loteryjność rozgrywek i łatwo mogą doprowadzić do wyeliminowania faworyta już po meczach grupowych.
Przykład Polski szczególnie poucza o tym jak bliska jest droga od sukcesu do klęski lub odwrotnie. Przypomnijmy sobie rok 1982, a więc rok jednego z naszych największych, bo medalowych, sukcesów. Przecież zaczął się ten mundial także od dwóch słabych meczów, a dopiero trzeci był na odpowiednim poziomie. Szczęście drużyny trenera Piechniczka polegało na tym, że w tych słabych pierwszych meczach „wymęczyli” remisy 0:0 i dzięki temu trzeci mecz nie był „o honor”, ale „o awans”. Wystarczyłoby, żeby to w 1982r. przydarzyły się „kuriozalne gole”, a drużyna Bońka i Smolarka pakowałaby się po rozgrywkach grupowych, zamiast walczyć skutecznie o medal. I odwrotnie, gdyby nie „kuriozalne gole” w meczu z Senegalem drużyna Nawałki awansowałaby z grupy i…być może osiągnęła dalsze sukcesy. O prawdziwości mojej hipotezy świadczy to, że podobne „przygody” przytrafiają się nie tylko futbolowemu średniakowi Polsce, ale także największym potentatom Niemcom,Włochom,Francji,Hiszpanii. Oczywiście potentatom rzadziej niż średniakom. Tylko czy w takiej sytuacji można twierdzić, że mundial spełnia swą podstawową rolę jaką jest (chyba wciąż?) ustalenie aktualnej hierarchii w światowym futbolu? Czy uznamy, że Francja w 2002, Włochy w 2010, Hiszpania w 2014, czy Niemcy w 2018 nagle zapomniały jak się gra w piłkę?
Wreszcie najważniejsze pytanie dla nas polskich kibiców. Czy zakładając prawdziwość mojej hipotezy (a zauważmy, że tłumaczy ona wszystkie pozorne paradoksy zawarte w pytaniach!) trener Nawałka nie zrobił błędu przygotowując drużynę do gry o wysokie cele, zamiast wzorem Meksyku po kunktatorsku zadowolić się meczami grupowymi (to samo dotyczy trenerów Engela i Janasa) ? Oczywiście można mieć różny pogląd na ten temat. Ja jako kibic starej daty, który miał okazję przeżywać emocje i wzruszenia związane ze zdobywaniem medali na mundialach chciałbym zapewnić młodszych kibiców, że warto na to cierpliwie czekać. Ja czekałem 25 lat, starsi ode mnie nawet 40. Pamiętajmy przy tym w jak elitarnym towarzystwie znajdujemy się jako dwukrotni medaliści. Takie kraje jak Rosja (wraz z ZSRR), Dania czy Meksyk nie zdobyły medalu nigdy, a takie potęgi piłkarskie jak Anglia, Hiszpania, Portugalia czy Belgia tylko po jednym razie. Niesamowite chwile przeżyłem w ubiegłym roku w Argentynie, gdy starszy kibic rozpoznawszy we mnie Polaka zaczął z przejęciem opowiadać swojemu synowi jakie to „manto” w 1974r. spuściła ta straszna Polonia (z takimi „potworami” jak Deyna, Lato, Tomaszewski) ich chłopcom. Po 43 latach! Czy można sobie wyobrazić lepszą promocję naszego kraju w świecie?
Dajmy więc kredyt zaufania przyszłym trenerom czekając cierpliwie, że w loteryjnym mundialu padnie znów wygrana dla nas. Warunkiem jest przygotowanie formy drużyny na mecze decydujące o medalach, a nie o wyjściu z grupy.
Potwierdzeniem takiej strategii niech będzie przykład tak chwalonej dziś Chorwacji, która zdobyła swoje medale w odstępie 20 lat, a w międzyczasie odpadała w grupach lub w ogóle nie awansowała do mundialu.