menu

Euro 2016. Payet wraca na Stade Velodrome, jako bohater całej Francji

14 czerwca 2016, 18:23 | Hubert Zdankiewicz, Francja

Dimitri Payet podbił serca Francuzów strzelając bramkę Rumunii w pierwszym meczu Euro 2016. Czy trafi również w meczu z Albanią w Marsylii?


fot. Martin Meissner

Dimitri Payet podbił serca Francuzów strzelając bramkę Rumunii w pierwszym meczu Euro 2016. Czy trafi również w meczu z Albanią w Marsylii?

Dla nowej gwiazdy reprezentacji Didiera Deschampsa mecz na Stade Velodrome będzie powrotem na stare śmieci, bo zanim trafił do West Ham United spędził dwa sezony w Olympique Marsylia. Udany był zwłaszcza drugi, w którym zdobył siedem bramek i zaliczył 17 asyst. W pięciu największych ligach Europy lepsze statystyki w tym drugim elemencie miał tylko Lionel Messi z Barcelony.

– Moim zdaniem najlepiej prezentował się wcześniej w Lille, ale kibice w Marsylii dobrze go wspominają. Również dlatego, że odszedł za granicę, a nie do innego francuskiego klubu – mówi Stefan Białas, były piłkarz i trener francuskich klubów, komentujący dziś Lique 1 w telewizji Eleven Sports.

Dobre przyjęcie ze strony kibiców będzie tym ważniejsze, że właśnie od postawy Payeta (którego mieszkańcy wyspy Reunion, z której pochodzi, chętnie wybraliby na prezydenta Francji) dużo będzie w środę zależeć.

– W wygranym 2:1 meczu z Rumunią widać było, że Francuzi mają problem z udźwignięciem presji, jaką na nich nałożono, ustawiając ich w roli głównego faworyta do końcowego zwycięstwa. To ich trochę usztywniło, zwłaszcza tych, którzy mają być liderami tego zespołu: Paula Pogbę i Antoine’a Griezmanna – podkreśla Białas.

Odpowiedzialność za wynik wzięli na siebie w tej sytuacji dwaj wcześniej trochę niedoceniani piłkarze. Wygwizdywany do niedawna przez kibiców (domagających się powołania dla usuniętego dyscyplinarnie z kadry Karima Benzemy) Oliver Giroud i właśnie Payet, który jeszcze jesienią ubiegłego roku domagał się za pośrednictwem prasy szansy od Didiera Deschampsa. Francuski selekcjoner długo nie mógł się jednak do niego przekonać. W 2014 roku nie zabrał go na mistrzostwa świata do Brazylii, a później w ogóle przestał powoływać po przegranym 0:1 w czerwcu ubiegłego roku towarzyskim meczu z... Albanią. Kolejny raz w koszulce z galijskim kogutem na piersi gwiazdor West Ham wystąpił dopiero dziewięć miesięcy później.

– Deschamps miał do niego pretensje, że nie wraca po stracie piłki i nie wspomaga kolegów z obrony. Teraz jednak przeważyły jego ofensywne walory i trudno by było inaczej, skoro strzelił gola i zaliczył asystę – mówi Białas. – Mógł mieć zresztą jeszcze lepsze statystyki, gdyby koledzy trochę celniej strzelali – dodaje.

Z Albanią (początek o godzinie 21)Trójkolorowym powinno (tym razem) pójść łatwiej. Również dlatego, że z powodu czerwonej kartki zabraknie w środę lidera ekipy z Bałkanów Lorika Cany. Szeroko dyskutowaną kwestią pozostaje tylko sposób, w jaki zespół Deschampsa rozstrzygnie to spotkanie na swoją korzyść.

W miejscowych mediach trwała we wtorek dyskusja, czy przeciwko Albanii Francuzi powinni zagrać systemem 4-3-3 (tak, jak z Rumunią), z Payetem i Griezmannem na skrzydłach, i trójką: Pogba, N’Golo Kante, Blaise Matuidi w środku. Czy też może Deschamps powinien zdecydować się na bardziej ofensywny wariant, z dwójką (Pogba, Kante) w środku, Anthonym Martialem na lewym skrzydle i Payetem operującym za plecami Giroud. „L’Equipe” przeprowadził nawet na ten temat sondę wśród czytelników.

– Wszystko jedno jak, oczekuję od Francuzów, że poradzą sobie lepiej z rolą faworyta, bo z zespołów wymienianych w tym gronie lepsze wrażenie zrobili na razie na mnie Włosi i Niemcy – kończy Białas.

W drugim środowym meczu grupy A (chronologicznie pierwszym, bo o 18) Szwajcaria zagra w Paryżu z Rumunią.


Polecamy