menu

4 liga podkarpacka. Karpaty Krosno wygrały z beniaminkiem z Kańczugi [RELACJA, ZDJĘCIA]

19 września 2021, 08:32 | Sebastian Czech

Skuteczność, to jedyny element gry gospodarzy, do którego w tym meczu można mieć zastrzeżenia. Wszystko pozostałe funkcjonowało, jak należy, dzięki czemu przewaga Karpat nie podlegała dyskusji od początku do końca.


fot. Jakub Czech

fot. Jakub Czech

fot. Jakub Czech

fot. Jakub Czech

fot. Jakub Czech

fot. Jakub Czech

fot. Jakub Czech

fot. Jakub Czech

fot. Jakub Czech

fot. Jakub Czech

fot. Jakub Czech

fot. Jakub Czech

fot. Jakub Czech

fot. Jakub Czech

fot. Jakub Czech

fot. Jakub Czech

fot. Jakub Czech

fot. Jakub Czech

fot. Jakub Czech

fot. Jakub Czech

fot. Jakub Czech

fot. Jakub Czech

fot. Jakub Czech

fot. Jakub Czech

fot. Jakub Czech

fot. Jakub Czech

fot. Jakub Czech

fot. Jakub Czech

fot. Jakub Czech

fot. Jakub Czech

fot. Jakub Czech
1 / 31

No może poza 1. minutą, a w zasadzie pierwszym atakiem w tym spotkaniu, kiedy to Dawid Bawor poszedł przebojem lewym skrzydłem, ograł rywala, wpadł w pole karne, a na piłkę czekali już Dawid Dziedzic i Edwin Struś. Bawor zagrywał do partnerów z drużyny ustawionych w polu karnym, ale na szczęście dla miejscowych zagranie przeciął Jakub Pelczar. Okazało się, że było to pierwsze i zarazem ostatnie zagrożenie ze strony piłkarzy z Kańczugi.

Później do głosu doszli krośnianie, zamykając chwilami przeciwników w ich polu karnym. Akcje Karpaty przeprowadzały cały czas skrzydłami, a na bokach brylowali: Karol Wajs (lewe skrzydło) i Grzegorz Gawle (prawe). Co chwilę piłka szybowała na pole karne, gdzie najczęściej dochodził do niej Tomasz Płonka, lecz w tym dniu fart napastnikowi Karpat naprawdę nie dopisywał. Futbolówka po jego uderzeniach głową przelatywała tuż nad poprzeczką, tuż obok słupka, bądź trafiała w poprzeczkę, a to jeszcze w obrońcę, i w efekcie do celu ani raz nie wpadła.

[przycisk_galeria]

Kiedy nie wychodziło po dośrodkowaniach, Wajs i Gawle próbowali szans indywidualnie, wpadając na szybkości w pole karne i odgrywając piłkę do kolegów, ale ta również za żadne skarby zatrzepotać w siatce nie chciała. No to w ofensywę włączać zaczęli się obrońcy w osobach Michała Smolenia, Mateusza Gula, czy Dawida Króla. Również rezultatu długo to nie przynosiło, jednakże jak mówi przysłowie, wszystko trwa do czasu.

Szczęście przyjezdnych musiało się kiedyś skończyć i skończyło się właśnie tuż po przerwie. Wówczas z piłką ruszył Wajs, wyprzedził defensora, ograł bramkarza i z lekkiego kąta trafił do pustaka. Wreszcie krośnianie odczarowali bramkę strzeżoną przez Adriana Przewrockiego i mogli z większym komfortem poczynać sobie w ofensywie.

Oczywiście dominowali nadal, ale wróciły demony sprzed przerwy. To znaczy ponownie zawodziła skuteczność aż wreszcie obrońca Michał Smoleń ruszył sam w pole karne, gdzie powstrzymany został nieprzepisowo. Jeden obrońca karnego wypracował, drugi, czyli Dawid Król jedenastkę wykorzystał (i to w stylu Roberta Lewandowskiego), podwyższając i ustalając jednocześnie wynik tego jednostronnego meczu.

Karpaty Krosno - MKS Kańczuga 2:0 (0:0)


Bramki: 1:0 Wajs 49, 2:0 Król 83-karny.

Karpaty: Krawczyk – Smoleń, Pelczar, Król, Gul - Gawle (86 Wojtasik), Jędryas ż (71 Kowalski), Gierlasiński (46 Frydrych), Wajs (86 Baran) – Fundakowski (46 Majewski), Płonka (86 Białogłowicz). Trener Dariusz Liana.

Kańczuga: Przewrocki ż – Kubicki, Frankiewicz, K. Borcz, Cieleń – Struś, Piestrak, Barszczak, Bawor (46 S. Kielich, 86 Uchyra), Gurak ż (78 Ł. Borcz) – Dziedzic. Trener Artur Gurak.

Sędziował Kasza (Mielec). Widzów 300.


Polecamy