menu

Lech Poznań dwa lata temu miał "autostradę do mistrzostwa". Niestety, wszystko zakończyło się wielką klęską i wyrzuceniem Nenada Bjelicy

8 kwietnia 2020, 11:43 | DD, LEM

7 kwietnia 2018 roku zakończył się sezon zasadniczy Lotto Ekstraklasy. Pierwsze miejsce po tej fazie przypieczętował Lech Poznań, wygrywając przed własną publicznością 3:1 z Górnikiem Zabrze. Wtedy chyba nikt nie mógł przewidzieć, jak to wszystko się fatalnie skończy. Być może była to nawet najbardziej zepsuta szansa na mistrzostwo Polski w historii klubu.

7 kwietnia 2018 roku zakończył się sezon zasadniczy Lotto Ekstraklasy. Pierwsze miejsce po tej fazie przypieczętował Lech Poznań, wygrywając przed własną publicznością 3:1 z Górnikiem Zabrze. Wtedy chyba nikt nie mógł przewidzieć, jak to wszystko się fatalnie skończy. Być może była to nawet najbardziej zepsuta szansa na mistrzostwo Polski w historii klubu. [b]Zobacz, jak Lech zmarnował "autostradę do mistrzostwa" --->[/b]
fot. Grzegorz Dembiński
Zwycięstwo w tamtym spotkaniu było o tyle cenniejsze, że wywindowało wówczas Kolejorza na pierwsze miejsce w tabeli po sezonie zasadniczym (liderem przed ostatnią serią gier była Jagiellonia, ale przegrała u siebie 1:3 z Wisłą Płock). Wówczas wydawało się, że pierwsze miejsce Lecha Poznań Nenada Bjelicy jest o tyle istotne, bo Kolejorz podejmował na własnym stadionie dwóch największych rywali w walce o mistrzowski tytuł - Jagiellonię Białystok oraz Legię Warszawa i dodatkowo przy równej liczbie punktów premiowałoby go to do tytułu mistrzowskiego. Za spotkanie z Górnikiem Zabrze na wielkie brawa zasłużył cały zespół, ale pierwsze skrzypce grali strzelcy goli - Kamil Jóźwiak, Łukasz Trałka i Radosław Majewski. Wówczas podopieczni Nenada Bjelicy znakomicie poradzili sobie z presją. Pierwszego gola pod koniec pierwszej połowy strzelił Kamil Jóźwiak. W 76. minucie wyrównał Damian Kądzior, ale końcówka należała do Lecha. Najpierw gola dającego prowadzenie strzelił Łukasz Trałka, a rywali dobił Radosław Majewski i 35 tysięcy widzów na trybunach przy Bułgarskiej wychodziło ze stadionu niezwykle dumnych i przekonanych, że to "jest ten sezon". <iframe width="640" height="360" src="https://www.youtube.com/embed/cauBySrss-o" frameborder="0" allow="accelerometer; autoplay; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture" allowfullscreen></iframe> [b]Zobacz, co było dalej ---->[/b]
fot. Grzegorz Dembiński
Lech Poznań w fazie finałowej miał do rozegrania siedem meczów, z czego cztery u siebie. Dodatkowo lechici w całym sezonie jako jedyna drużyna nie przegrali u siebie (12 zwycięstw, 3 remisy). Mieli drugi najlepszy atak w lidze i najszczelniejszą obronę. Podopieczni Bjelicy byli w gazie, bo licząc spotkanie z Górnikiem Zabrze, to w czterech ostatnich kolejkach zanotowali komplet punktów z bilansem bramkowym 14-3, pokonując Jagiellonię, Lechię i Wisłę Kraków. To była świetna wiosna Lecha i euforia w Poznaniu była duża, mimo tylko punktu przewagi nad Legią i Jagiellonią. Niestety wszystko zaczęło sypać się... już tydzień później. Do Poznania przyjechała Korona Kielce, która była wtedy pochłonięta walką w dwumeczu o finał Pucharu Polski z Arką Gdynia. Kilka dni po spotkaniu z Lechem miał odbyć się rewanż pomiędzy Koroną i Arką, dlatego ówczesny trener kielczan Gino Lettieri postanowił mocno namieszać w wyjściowej jedenastce, dając szanse dublerom. [b]Zobacz, co było dalej ---->[/b]
fot. Grzegorz Dembiński
Przy ponad 20 tysiącach kibiców na trybunach Lech się skompromitował i zaliczył pierwszą porażkę w całym sezonie na swoim boisku. Dodatkowo w 33. minucie karnego zmarnował Darko Jevtić (chyba wszyscy kibice to pamiętają) i większość sympatyków Kolejorza do dzisiaj uważa, że było to kluczowy moment tamtego sezonu. Później przyszło jeszcze zwycięstwo wyjazdowe 1:0 nad Zagłębiem Lubin, ale czarna seria zaczęła się od kolejnego meczu z Górnikiem Zabrze. Kolejorz tym razem przegrał 2:4, potem zremisował 0:0 z Wisłą Płock, a marzenia o mistrzostwie pogrążył, przegrywając 0:2 z Jagiellonią Białystok. Po tym meczu zwolniono Nenada Bjelicę (10 maja 2018), który jeszcze w marcu odbierał nagrodę za najlepszego szkoleniowca miesiąca w Lotto Ekstraklasie. [b]Czytaj też: [a]https://gloswielkopolski.pl/klopoty-bylego-trenera-kolejorza-w-dinamie-zagrzeb-nenad-bjelica-na-wylocie/ar/c2-14882823;Kłopoty byłego trenera Kolejorza w Dinamie Zagrzeb. Nenad Bjelica na wylocie?[/a][/b] <iframe width="640" height="360" src="https://www.youtube.com/embed/HlyWJaTZmVo" frameborder="0" allow="accelerometer; autoplay; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture" allowfullscreen></iframe> [b]Zobacz, co było dalej ---->[/b]
fot. Grzegorz Dembinski
Działacze Lecha Poznań sami się podstawili pod ścianą i na ostatnie dwa mecze niedecydujące już o mistrzostwie postawili na trenerskie trio: Rafał Ulatowski, Tomasz Rząsa i Jarosław Araszkiewicz. To posunięcie w mediach było mocno wyśmiewane, a wszystko zakończyło się remisem 1:1 z Wisłą Kraków i rozróbą na stadionie przy Bułgarskiej podczas ostatniego meczu Lecha z Legią Warszawa, gdzie stołeczna drużyna przypieczętowała tytuł i miała odbierać medale za mistrzostwo Polski w Poznaniu. Do tego nie chcieli dopuścić ludzie z "Kotła" i wtargnęli na murawę, jednocześnie wyrażając swoją dezaprobatę dla postawy zespołu w fazie mistrzowskiej. [b]Czytaj też: [a]https://gloswielkopolski.pl/lech-poznan-trener-rafal-ulatowski-wierzy-ze-sezon-uda-sie-dokonczyc-jestem-przekonany-ze-na-poczatku-czerwca-wrocimy-na-boiska/ar/c2-14904949;Lech Poznań: Trener Rafał Ulatowski wierzy, że sezon uda się dokończyć. "Jestem przekonany, że na początku czerwca wrócimy na boiska"[/a][/b] [b]Zobacz, co było dalej ---->[/b]
fot. Anna Kaczmarz
Skutki końcówki tamtego sezonu ciągnęły się za Lechem jeszcze przez całe następne rozgrywki (zamknięty stadion, brak chłodnej oceny sytuacji itd.), w których Lech Poznań zakończył najniżej za kadencji Karola Klimczaka i Piotra Rutkowskiego, czyli na 8. miejscu. To także po tamtym sezonie na konferencje prasową przyszedł Piotr Rutkowski i przedstawiając Ivana Djurdjevcia jako nowego trenera wypowiedział fundamentalne słowa, które do dzisiaj dźwięczą w głowach sympatyków Kolejorza. [b]Zobacz, co było dalej ---->[/b]
fot. Grzegorz Dembiński
- Myśmy mieli autostradę do mistrzostwa Polski. Myśmy przegrali cztery mecze u siebie z rzędu, a wcześniej ani jednego przez rok. To, co się wydarzyło jest niewiarygodne, myśmy to kompletnie zawalili! - zaczął wówczas swoją emocjonalną przemową Piotr Rutkowski, wiceprezes Lecha. Później syn właściciela Kolejorza mówił o wyrzuceniu jednego z piłkarzy z gabinetów, a na końcu dodał: - Rozczarowanie jest ogromne i ja chcę kibiców Lecha za to przeprosić, bo myśmy to zawalili, popełniliśmy błędy i ja za to biorę odpowiedzialność i będę ją dźwigał. Będą zmiany, bo muszą być. I do wszystkich tych, którzy wołali w niedzielę na stadionie "Rutkowski wypierd...!" chcę powiedzieć jedną rzecz: Ja się nigdy nie poddam! Będę walczył dalej! Cała Polska wali w ten klub, ale my się nie poddamy!
fot. Paweł F. Matysiak
1 / 7

Zwycięstwo w tamtym spotkaniu było o tyle cenniejsze, że wywindowało wówczas Kolejorza na pierwsze miejsce w tabeli po sezonie zasadniczym (liderem przed ostatnią serią gier była Jagiellonia, ale przegrała u siebie 1:3 z Wisłą Płock). Wówczas wydawało się, że pierwsze miejsce Lecha Poznań Nenada Bjelicy jest o tyle istotne, bo Kolejorz podejmował na własnym stadionie dwóch największych rywali w walce o mistrzowski tytuł - Jagiellonię Białystok oraz Legię Warszawa i dodatkowo przy równej liczbie punktów premiowałoby go to do tytułu mistrzowskiego.

Czytaj też: Lech Poznań udostępnił samochód kibicom walczącym z koronawirusem. Potrzeby szpitali wciąż są ogromne

Za spotkanie z Górnikiem Zabrze na wielkie brawa zasłużył cały zespół, ale pierwsze skrzypce grali strzelcy goli - Kamil Jóźwiak, Łukasz Trałka i Radosław Majewski. Wówczas podopieczni Nenada Bjelicy znakomicie poradzili sobie z presją. Pierwszego gola pod koniec pierwszej połowy strzelił Kamil Jóźwiak. W 76. minucie wyrównał Damian Kądzior, ale końcówka należała do Lecha. Najpierw gola dającego prowadzenie strzelił Łukasz Trałka, a rywali dobił Radosław Majewski i 35 tysięcy widzów na trybunach przy Bułgarskiej wychodziło ze stadionu niezwykle dumnych i przekonanych, że to "jest ten sezon".

Lech Poznań w fazie finałowej miał do rozegrania siedem meczów, z czego cztery u siebie. Dodatkowo lechici w całym sezonie jako jedyna drużyna nie przegrali u siebie (12 zwycięstw, 3 remisy). Mieli drugi najlepszy atak w lidze i najszczelniejszą obronę. Podopieczni Bjelicy byli w gazie, bo licząc spotkanie z Górnikiem Zabrze, to w czterech ostatnich kolejkach zanotowali komplet punktów z bilansem bramkowym 14-3, pokonując Jagiellonię, Lechię i Wisłę Kraków. To była świetna wiosna Lecha i euforia w Poznaniu była duża, mimo tylko punktu przewagi nad Legią i Jagiellonią.

[promo]1509;1;ROZWIĄŻ QUIZ PIŁKARSKI:[/promo]

Niestety wszystko zaczęło sypać się... już tydzień później. Do Poznania przyjechała Korona Kielce, która była wtedy pochłonięta walką w dwumeczu o finał Pucharu Polski z Arką Gdynia. Kilka dni po spotkaniu z Lechem miał odbyć się rewanż pomiędzy Koroną i Arką, dlatego ówczesny trener kielczan Gino Lettieri postanowił mocno namieszać w wyjściowej jedenastce, dając szanse dublerom.

Zobacz też: Lech Poznań: Zobacz niezwykły film o kibolach "Duma Wiara Lojalność". Tak wygląda od środka kibicowanie Kolejorzowi!

Przy ponad 20 tysiącach kibiców na trybunach Lech się skompromitował i zaliczył pierwszą porażkę w całym sezonie na swoim boisku. Dodatkowo w 33. minucie karnego zmarnował Darko Jevtić (chyba wszyscy kibice to pamiętają) i większość sympatyków Kolejorza do dzisiaj uważa, że było to kluczowy moment tamtego sezonu. Później przyszło jeszcze zwycięstwo wyjazdowe 1:0 nad Zagłębiem Lubin, ale czarna seria zaczęła się od kolejnego meczu z Górnikiem Zabrze. Kolejorz tym razem przegrał 2:4, potem zremisował 0:0 z Wisłą Płock, a marzenia o mistrzostwie pogrążył, przegrywając 0:2 z Jagiellonią Białystok. Po tym meczu zwolniono Nenada Bjelicę (10 maja 2018), który jeszcze w marcu odbierał nagrodę za najlepszego szkoleniowca miesiąca w Lotto Ekstraklasie.

Czytaj też: Kłopoty byłego trenera Kolejorza w Dinamie Zagrzeb. Nenad Bjelica na wylocie?

Działacze Lecha Poznań sami się podstawili pod ścianą i na ostatnie dwa mecze niedecydujące już o mistrzostwie postawili na trenerskie trio: Rafał Ulatowski, Tomasz Rząsa i Jarosław Araszkiewicz. To posunięcie w mediach było mocno wyśmiewane, a wszystko zakończyło się remisem 1:1 z Wisłą Kraków i rozróbą na stadionie przy Bułgarskiej podczas ostatniego meczu Lecha z Legią Warszawa, gdzie stołeczna drużyna przypieczętowała tytuł i miała odbierać medale za mistrzostwo Polski w Poznaniu. Do tego nie chcieli dopuścić ludzie z "Kotła" i wtargnęli na murawę, jednocześnie wyrażając swoją dezaprobatę dla postawy zespołu w fazie mistrzowskiej.

Czytaj też: Lech Poznań: Trener Rafał Ulatowski wierzy, że sezon uda się dokończyć. "Jestem przekonany, że na początku czerwca wrócimy na boiska"

Skutki końcówki tamtego sezonu ciągnęły się za Lechem jeszcze przez całe następne rozgrywki (zamknięty stadion, brak chłodnej oceny sytuacji itd.), w których Lech Poznań zakończył najniżej za kadencji Karola Klimczaka i Piotra Rutkowskiego, czyli na 8. miejscu. To także po tamtym sezonie na konferencje prasową przyszedł Piotr Rutkowski i przedstawiając Ivana Djurdjevcia jako nowego trenera wypowiedział fundamentalne słowa, które do dzisiaj dźwięczą w głowach sympatyków Kolejorza.

- Myśmy mieli autostradę do mistrzostwa Polski. Myśmy przegrali cztery mecze u siebie z rzędu, a wcześniej ani jednego przez rok. To, co się wydarzyło jest niewiarygodne, myśmy to kompletnie zawalili! - zaczął wówczas swoją emocjonalną przemową Piotr Rutkowski, wiceprezes Lecha. Później syn właściciela Kolejorza mówił o wyrzuceniu jednego z piłkarzy z gabinetów, a na końcu dodał: - Rozczarowanie jest ogromne i ja chcę kibiców Lecha za to przeprosić, bo myśmy to zawalili, popełniliśmy błędy i ja za to biorę odpowiedzialność i będę ją dźwigał. Będą zmiany, bo muszą być. I do wszystkich tych, którzy wołali w niedzielę na stadionie "Rutkowski wypierd...!" chcę powiedzieć jedną rzecz: Ja się nigdy nie poddam! Będę walczył dalej! Cała Polska wali w ten klub, ale my się nie poddamy!

Zobacz też:


[polecane]19848647,7487025,19942317,7515353,19622567,19477829;1;Sprawdź też:[/polecane]