menu

3. liga. To już jest koniec. MKS Trzebinia porażką z Sołą w Oświęcimiu skazał się na degradację

5 czerwca 2018, 11:58 | Jerzy Zaborski

To już jest koniec. MKS Trzebinia po dwóch latach opuszcza grupę południowo-wschodnią III ligi piłkarskiej. Wyrok na siebie podpisał w wyjazdowych derbach zachodniej Małopolski, przegrywając z Sołą Oświęcim aż 1:4 (1:1). W najbliższą sobotę, 9 czerwca, podopieczni Mariusza Wójcika w meczu przeciwko Wiślanom Jaśkowice pożegnają się z kibicami i szczeblem centralnym rozgrywek.

Trzebinianie (żółte stroje) pierwsi strzelili gola w Oświęcimiu. Potem jednak było już tylko gorzej. Ostatecznie Soła wygrała 4:1.
Trzebinianie (żółte stroje) pierwsi strzelili gola w Oświęcimiu. Potem jednak było już tylko gorzej. Ostatecznie Soła wygrała 4:1.
fot. Fot. Jerzy Zaborski

Zastanawiające są rozmiary porażki trzebinian w Oświęcimiu z juniorską – jakby nie patrzeć – drużyną Soły. Oświęcimianie wiosną zawsze dzielnie walczyli, ale punkty przeważnie zdobywali rywale. - Juniorskie błędy to nie jest wiek, tylko sposób grania albo myślenia – zwraca uwagę Mariusz Wójcik, trener trzebinian. - Błędy, jakie popełniliśmy w Oświęcimiu, pokazały, że to mojej drużynie było bliżej do juniorskiego stylu niż gospodarzom. Smutne, ale prawdziwe. Szkoda, bo wynik jest dla mnie szokujący. Zbyt łatwo oddaliśmy pole gry. Nawet skazaniec do końca stara się rozerwać krępujące go więzy, a tego nam zabrakło i w końcówce gospodarze nie mieli kłopotów z postawieniem pieczęci na zwycięstwie.

Jednak to trzebinianie objęli prowadzenie. Wydawało się, że będą w stanie opanować sytuację na boisku. Zdaniem szkoleniowca MKS, Soła zbyt szybko, w dodatku w prosty sposób, doprowadziła do remisu. - Gdyby przy stanie 1:1 udało nam się strzelić gola, a mieliśmy ku temu jedną okazję, a - poza tym - przy większej odwadze sędzia powinien nam przyznać karnego, to rywale pewnie nie zdołaliby się już pozbierać – analizuje trener trzebinian.

Mariusz Wójcik ma jednak świadomość tego, że utrzymania nie przegrał w Oświęcimiu. Na stadionie przy ulicy Przecznej przelała się tylko czara goryczy. - Kluczowa dla naszej przyszłości była porażka na własnym boisku ze Spartakusem Daleszyce 0:1, innym zespołem walczącym o byt – podkreśla trzebiński szkoleniowiec. - Już ponad 20 lat jestem trenerem, ale po raz pierwszy zdarzyło mi się, żeby w niewiele ponad pół godziny sędzia wyrzucił z boiska dwóch moich zawodników, przez co kończyliśmy spotkanie w „dziewiątkę”. Marcin Kalinowski i Radosław Górka zostali zawieszeni odpowiednio na dwa i cztery spotkania.

A właśnie po potyczce ze Spartakusem trzebinianie rozgrywali drugie z rzędu spotkanie przed własną widownią, ze Stalą Rzeszów, przegrane 1:2. Rzeszowianie, choć nie mieli wielkiej motywacji do gry, bo walkę o awans dawno przegrali, a spadek im nie groził, wygrali bez większego wysiłku. - Odczuliśmy absencję kartkowiczów – podkreśla Wójcik. - Podobnie było w Oświęcimiu. Tam też nie miałem zbyt wielkiego personalnego pola manewru. Choćby Michał Kowalik i Mateusz Majcherczyk padli ze zmęczenia, nie miałem nikogo innego do środka pola. Taka jest nasza rzeczywistość na finiszu sezonu. Na końcowy wynik składa się wiele czynników. Pewne boiskowe sprawy można starać się przewidzieć, ale nie jestem w stanie przewidzieć „popisów” sędziego, którego skutki błędnych decyzji odczuliśmy w kolejnych spotkaniach, stanowiących o naszym „być albo nie być”.

Mariusz Wójcik przejął Trzebinię w połowie wiosny. Umowę z nią ma do końca sezonu. Na razie nie podjął jeszcze ostatecznych decyzji odnośnie swojej przyszłości. Wiele będzie zależeć od strategii działaczy odnośnie przyszłości seniorów. Czy po rocznej banicji w szeregach czwartoligowców zamierzają się bić o powrót na szczebel centralny, czy może seniorzy zamierzają stać się średniakiem na szczeblu wojewódzkim. Wiele wyjaśni się już za kilkanaście dni, po wyborach nowego zarządu.


Follow @sportmalopolska

Sportowy24.pl w Małopolsce


Polecamy