3. liga. Nieudany weekend podlaskich drużyn w trzeciej lidze
ŁKS 1926 Łomża, MKS Ruch Wysokie Mazowieckie oraz Olimpia Zambrów przegrały w 11. kolejce spotkań III ligi
fot. Paweł Lisiecki
ŁKS 1926 Łomża
– Ogólnie fajny mecz do oglądania, było dużo emocji – mówił Robert Speichler, trener ŁKS 1926 Łomża. – Pokazaliśmy, że jesteśmy niezłym zespołem i mamy duży potencjał.
W pierwszej połowie, choć to Sokół miał przewagę optyczną, to groźniejszy był ŁKS, który w 33 min. wyszedł na prowadzenie. Prostopadłe podanie otrzymał Cezary Demianiuk, który popędził na bramkę i zagrał piłkę wprost do nabiegającego środkiem Michała Tarnowskiego. A popularny „Loczek” spokojnym strzałem z 12 m wpakował piłkę do siatki.
W drugiej połowie „ełkaesiacy” w 59 min. mogli prowadzić 2:0, ale Damian Gałązka z 7 m trafił wprost w bramkarza. I to się zemściło, gdyż niecałą minutę później goście za sprawą uderzenia za pola karnego Pawła Kaczmarka doprowadzili do wyrównania . Odpowiedź ŁKS-u mogła nadejść po kolejnych 2 min., gdy Gałązka dogrywał w pole karne, a tam minimalnie pomylił się Demianiuk.
Nie był to koniec emocji. Między 72 a 77 min. goście zdobyli dwie bramki. Najpierw Krystiana Kalinowskiego pokonał Karol Żwir, a na 3:1 podwyższył Dawid Sarafiński. Ten ostatni przedarł się prawym skrzydłem i praktycznie z zerowego kąta umieścił piłkę w „długim słupki” bramki Biało-czerwonych.
– Zawiedliśmy się dzisiaj na bokach, bo te dwie bramki, które sprowadziły nas na ziemię padły z boków – dodał kapitan ŁKS-u Paweł Wasiulewski.
ŁKS w 79 min. zdobył bramkę kontaktową, a podanie Demianiuka wykorzystał Rafał Maćkowski. goście odpowiedzieli trzema okazjami Dawida Cempy, który najpierw przegrał pojedynek sam na sam z Kalinowskim, później po rzucie rożnym trafił w boczną siatkę, a na koniec ograł obrońcę, ale fatalnie przestrzelił.
Wykorzystali to „ełkaesiacy”. W 89 min. Paweł Wasiulewski uprzedził wychodzącego do dośrodkowania z rzutu wolnego bramkarza Sokoła i skierował piłkę do siatki. I wydawało się, że ŁKS tego dnia zgarnie całą pulę. W 90 min. w dogodnej sytuacji znalazł się Mateusz Mocarski. Jednak jego strzał z 16 m przeleciał minimalnie obok lewego słupka bramki Jakuba Lemanowicza. I w doliczonym czasie gry ŁKS boleśnie przekonał się, że „niewykorzystane sytuację mszą się”. W polu karnym obrońcy gospodarzy pozwolili Cempie przyjąć wyrzuconą z autu piłkę, obrócić się z futbolówką i mocnym strzałem pokonać Kalinowskiego.
– Dzisiaj mieliśmy swoje sytuacje i szkoda, że nie podwyższyliśmy na 2:0 – podsumował starcie Robert Speichler. – Bowiem w pierwszej połowie Sokół nie miał nawet pół dogodnej sytuacji. A stare przysłowie mówi, że niewykorzystane sytuacje się mszczą. Ale spokojnie. Głowa do góry.
ŁKS 1926 Łomża - Sokół Aleksandrów Łódzki 3:4 (1:0)
Bramki: 1:0 Tarnowski 33, 1:1 Kaczmarek 60, 1:2 Żwir 72, 1:3 Sarafiński 77, 2:3 Maćkowski 79, 3:3 Wasiulewski 89, 3:4 Głowiński 90.
ŁKS: Kalinowski – Ziemak, Melao, Wasiulewski, Rakowski – Gałązka, Rydzewski (78. Mocarski), Zalewski (68. Świderski), Maćkowski – Tarnowski (84. Kostyk), Demianiuk.
Olimpia Zambrów
Olimpia Zambrów na swoim boisku przegrała 0:1 z Polonią Warszawa
Gospodarze po bardzo dobrym początku sezonu w ostatnich tygodniach wyraźnie spuścili z tonu. Olimpia już od czterech kolejek nie potrafi zwyciężyć. O ile w poprzednich meczach winę za straty punktów ponosili głównie defensorzy, tak w starciu z dużo bardziej renomowaną drużyną ze stolicy już zacięły się zambrowskie armaty. Trudno jednak miejscowym odmówić w niedzielnym starciu ambicji, koncentracji i zaangażowania, o co między innymi ostatnio miał trochę pretensji szkoleniowiec Podlasian Artur Woroniecki. Biało-niebiescy włożyli w spotkanie dużo wysiłku i zasłużyli na przynajmniej punkt.
– Cóż z tego, skoro mimo czterech znakomitych okazji, nie potrafimy zamienić na gola żadnej. W każdym z przypadków nasi napastnicy nastrzelają bramkarza, zamiast po prostu trafić do siatki. Musimy rozwiązać to po męsku, bo niektórzy najwyraźniej czują tutaj za duży komfort grania. A przydałaby się większa rywalizacja – nie ukrywa Woroniecki.
W niedzielnym spotkaniu miejscowym nie pomógł też sędzia, na co zwraca uwagę opiekun Olimpii.
– Podyktował rzut wolny z kapelusza, po którym goście cieszyli się z gola. Chwilę później była identyczna sytuacja pod szesnastką rywala, ale arbiter pozostał niewzruszony. Niestety daliśmy jednak pretekst arbitrowi i musimy w przyszłości takich sytuacji unikać – dodaje.
Olimpia Zambrów – Polonia Warszawa 0:1 (0:0). Bramka: 0:1 Pieczara 75.
Olimpia: Czapliński - P.Jastrzębski, Łupiński, Radecki, Dawidowicz, Hryszko, Malinowski, Koncewicz, Prolejko (70. Nikołajuk), Zalewski (70. Gryko), Jackiewicz.
MKS Ruch Wysokie Mazowieckie
Drużyna z Wysokiego Mazowieckiego przegrał 1:2 wyjazdowy mecz ze Zniczem Biała Piska
Przyjezdnych z Podlasia pogrążył dobrze znany w naszym regionie Karol Kosiński, który w drugiej połowie zaliczył zwycięskie trafienie dla gospodarzy. Przypomnijmy, że on i jego brat Andrzej, który także obecnie zakłady barwy Znicza, w przeszłości przez kilka lat występowali w Turze Bielsk Podlaski.
Początek wyjazdowej potyczki wcale jednak nie zapowiadał niepomyślnego finału dla gości. Gracze Ruchu dobrze weszli bowiem w mecz i to oni jako pierwsi znaleźli drogę do bramki rywala. Po dośrodkowaniu Pawła Brokowskiego w 16. minucie dobrą finalizacją akcji popisał się Arkadiusz Gajewski. Przyjezdni nie cieszyli się długo z prowadzenia, bo chwilę później wyrównującą bramkę zdobył Mateusz Zambrowski.
– Szkoda tego straconego gola, bo przede wszystkim w tej sytuacji błąd popełnił nasz bramkarz, który źle obliczył lot piłki. W sytuacji sam na sam po długim podaniu, napastnik rywala minął naszego golkipera i trafił do pustej bramki – opisuje Mykoła Dremluk, szkoleniowiec MKS Ruchu.
Potem zaczął się dramat Podlasian. Tylko w pierwszej połowie trener gości musiał zmienić dwóch zawodników z powodu kontuzji. Najpoważniejszego nabawił się Mateusz Zambrowski, który prawdopodobnie zerwał więzadło w kolanie i czeka go dłuższa pauza od gier. Ponadto murawę z powodu złego samopoczucia opuścił Jan Zysik.
Po zmianie stron z kolei do końcowego gwizdka z powodu urazu nie dotrwał bramkarz Rafał Rakowiecki, który został zmieniony przez Kamila Dobreńko.
– Posypała się nam trochę kadra i musimy jakoś sobie z tym poradzić. Teraz przed nami ważne mecze z bezpośrednimi rywalami do walki o utrzymanie – zauważa Dremluk.
Znicz Biała Piska – MKS Ruch Wysokie Mazowieckie 2:1 (1:1).
Bramki: 0:1 Gajewski 16, 1:1 Jambrzycki 20, 2:1 Kosiński 58.
Ruch: Rakowiecki (65. Dobrenko) – Zysik (45. Głowicki), Stankiewicz, Tecław, Gromek, Faszczewski, Brokowski, (70. Olesinski), Samluk, Babul, Zambrowski (40. Janik), Gajewski.