menu

Józef Wojciechowski: Ktokolwiek jest uzależniony od PZPN, nie stanie przeciwko Zbyszkowi Bońkowi

28 października 2016, 14:39 | Tomasz Biliński

Po tym, jak poprzez głosowanie delegatów PZPN postanowiono, że wybory nowego prezesa piłkarskiego związku odbędą się poprzez głosowanie elektroniczne, Józef Wojciechowski wyszedł z sali obrad i już na nią nie wrócił. - Jeżeli obrady nie będą tajne, a przecież w statucie wyraźnie jest napisane, że muszą być utajnione, to ja nie chcę uczestniczyć w tej farsie - tłumaczył w drodze do hotelowego pokoju. Na głosowanie nie zszedł. Zbigniew Boniek je wygrał 99:16.

Oburzony Józef Wojciechowski wyszedł z sali obrad i już na nią nie wrócił. Prezesem PZPN pozostał Zbigniew Boniek
Oburzony Józef Wojciechowski wyszedł z sali obrad i już na nią nie wrócił. Prezesem PZPN pozostał Zbigniew Boniek
fot. Adam Guz/Polska Press

Dlaczego opuścił Pan obrady?
Byliście na sali? No, to widzieliście, co się wydarzyło.

Opuścił Pan salę po tym, jak poprzez głosowanie delegatów postanowiono, że wybory odbędą się przy przez głosowanie elektroniczne, a nie jak Pan nalegał - poprzez karty wrzucane do urn.
Jeżeli obrady nie będą tajne, a przecież w statucie wyraźnie jest napisane, że muszą być utajnione, to ja nie chcę uczestniczyć w tej farsie.

Nie chce Pan kandydować na stanowisko prezesa związku?
Chcę, ale nie w takiej formie głosowania.

Decyzja została podjęta, czyli rezygnuje Pan z ubiegania się o stanowisko prezesa związku?
Na razie nie odpowiem na to pytanie [rozmawialiśmy około godz. 12, ostatecznie Wojciechowski nie pojawił się na sali, w głosowaniu przegrał 16:99 - red.]. Zastanowimy się z moimi prawnikami, jakie podjąć kroki. Być może zaskarżymy tę formę głosowania. Mandat złożyłem. Podjąłem tylko decyzję, że nie będę brał udziału w głosowaniu elektronicznym, w którym można zobaczyć, kto jak głosuje, na przykład zaglądając przez ramie, czy siedząc obok . Wcześniej sygnalizowałem, że taka forma jest dla mnie nie do przyjęcia.

Sala jest przeciwko Panu?
Gdyby głosowanie było tajne, co do wniosku pana Janusza Hańderka [Małopolski ZPN - red.], to przy wyborze prezesa głosowalibyśmy poprzez kartki wrzucane do urn. Ale ze względu na to, że głosowanie odnośnie wniosku było jawne, bo przecież każdy widział, kto jest za, a kto przeciw, to wyszło jak wyszło. Przecież zjazd jest rejestrowany, a przypomnę, że delegaci byli zastraszani, odwoływani byli nasi delegaci np. Śląska Wrocław. Ktokolwiek jest uzależniony od PZPN, nie stanie przeciwko Zbyszkowi Bońkowi i zarządowi związku.

Dlatego tylko 18 delegatów było za zmianą formy głosowania?
Tak, była ona jawna, nagrywana i później będą wyciągane konsekwencje.

Pana zwolennicy są tak bojaźliwi?
To nie dotyczy tylko moich zwolenników. Przecież wszyscy pracownicy, działacze klubów, wojewódzkich związków są bojaźliwi. To widać po tym, co się dzieje. Także w mediach.

Może Pana kampania nie przekonała wystarczającej liczby delegatów.
Skupmy się na formie głosowania. W tej formule nie będę brał udziału ani teraz, ani kiedykolwiek.

Może Pan się przestraszył?
Kogo? Prowokujecie mnie, ale ja przyszedłem tu, by grać fair play. Przyszedłem z przygotowaną urną, kotarami, nic prostszego, jak zrobić głosowanie w uczciwy sposób.

Oskarża Pan Zbigniewa Bońka o to, co się wydarzyło w tej kwestii?
Oskarżam wiele osób. Ale nie ciągnijcie mnie za język. Wiemy kto stoi za polską piłką. Będziemy tę sprawę kontynuować w sądzie.