Widzew-Błękitni Stargard 4:2. Popis gospodarzy przed przerwą, nerwy w drugiej połowie spotkania
Drugoligowi piłkarze Widzewa pokonali w Łodzi Błękitnych Stargard 4:2. Szkoda, że podopieczni trenera Radosława Mroczkowskiego nie byli skuteczniejsi.
fot. łukasz kasprzak
Żeby było zupełnie jasne - Widzew pokazał w starciu z Błękitnymi naprawdę mnóstwo efektownych akcji, bezlitośnie wykorzystywał też błędy rywali. Ale właśnie dlatego czujemy pewien niedosyt, bo ta sobota mogła przejść do historii klubu z al. Piłsudskiego pod względem rozmiarów zwycięstwa w oficjalnym starciu o punkty. To było całkiem realne.
Cieszą błyskotliwe akcje (głównie Filipa Mihaljevicia), martwi niemoc łodzian przez znaczną część drugiej połowy. Oby to się nie powtórzyło.
Wszystko wskazuje na to, że w kolejnym spotkaniu widzewiaków (sobota, godz. 15, z Pogonią w Siedlcach) zabraknie Macieja Kazimierowicza, który doznał urazu barku i już w przerwie spotkania pojechał do szpitala. Nie przypuszczamy, żeby Mroczkowski ryzykował.
Obrońca Tomasz Wełna jest 25. widzewiakiem, który wystąpił w II-ligowym meczu w rundzie jesiennej. To zarazem już dziesiąty piłkarz, z którym działacze podpisali umowę tego lata (inni to: Nika Kwantaliani, Damian Paszliński, Konrad Gutowski, Michael Ameyaw, Simonas Paulius, Mikołaj Gibas, Mihajlević, Przemysław Banaszak i Sebastian Kamiński).
Bramka Gutowskiego to jego trzecie trafienie w sezonie, ale pierwsze w Łodzi (poprzednio uczynił to w Katowicach i Rybniku).
Sobotni mecz w pewnym sensie był wyjątkowy. Pierwsze trzy celne strzały gospodarzy zakończyły się golami, podobnie zresztą jak pierwsze celne uderzenie gości.