Długa listów zarzutów byłego trenera Motoru Lublin, Mirosława Hajdy
Brak pomocy i zainteresowania drużyną ze strony dyrektora sportowego, zawieranie kontraktów za plecami przez zarząd oraz nieetyczne zachowanie jednego z piłkarzy – Mirosław Hajdo, były trener Motoru opisał swoją 1,5-roczną pracę w lubelskim klubie.
Michał Żewłakow rozpoczął pracę w Motorze w listopadzie 2020 roku. Miesiąc później zwolnił trenera Mirosława Hajdę, a w jego miejsce zatrudnił Marka Saganowskiego. W jednym z wywiadów dyrektor sportowy Motoru stwierdził, że w pracy byłego już szkoleniowca widział zbyt mało pozytywów. „Czy on pomaga zespołowi, czy jego zmiany coś wnoszą, czy reaguje na boiskowe wypadki, czy raczej przypadki determinują jego ruchy. Miałem w tym zakresie mieszane odczucia” - mówił Żewłakow w rozmowie z serwisem meczyki.pl.
Z zarzutami nie zgadza się Mirosław Hajdo, który z kolei ma dużo zastrzeżeń wobec osoby Michała Żewłakowa. - Nowy dyrektor sportowy po raz pierwszy skontaktował się ze mną 3,5 tygodnia po zatrudnieniu. Z kryzysu wybrnęliśmy bez jego pomocy. Współpracy w zasadzie nie było – mówi o początkach pracy Żewłakowa w rozmowie z portalem sport.tvp.pl.
Hajdo podkreśla także, że dyrektor sportowy tylko raz pojawił się na treningu i potrafił opuszczać mecze ligowe w przerwie, ponieważ jechał do Canal+ komentować spotkania ekstraklasy. - Nie może nic wiedzieć na temat atmosfery w drużynie, relacji między zawodnikami, a sztabem trenerskim, bo go z nami nie było – dodał były trener.
Szkoleniowiec jest oburzony m.in. słowami Żewłakowa o braku postępów w grze drużyny. - Warto zaznaczyć, że w drugiej części sezonu byliśmy czwartą najlepiej punktującą drużyną w II lidze. Te oskarżenia to zwyczajne kłamstwo – mówi dla sport.tvp.pl.
Kolejny zarzut dotyczy nieobecności Żewłakowa w klubie. Hajdo twierdzi, że widział go tylko trzy razy. - To nowy sposób pracy w roli dyrektora sportowego. Kierowanie klubem z własnego mieszkania – twierdzi.
Mirosław Hajdo opowiedział również moment jego zwolnienia. – Po ostatnim grudniowym meczu w niedzielę rano wezwano mnie do klubu. Była pani prezes, pan Bogusław Leśnodorski i dyrektor sportowy. Porozmawialiśmy chwilę. Opowiedziałem o planach na drużynę na kolejne miesiące, po czym poinformowano mnie, że współpraca zostaje zakończona. Usłyszałem, że zespół nie robi postępów, co – jak już powiedziałem – nie było prawdą – wspomina.
Szkoleniowiec twierdzi, że nie ma pretensji o samo zwolnienie, ale o mówienie nieprawdy o braku postępu drużyny.
W wywiadzie Mirosław Hajdo mówi zresztą o zarzutach nie tylko wobec Michała Żewłakowa, ale również poprzednich władz Motoru. Trener wspomina sytuację, gdy na korytarzu zauważył piłkarza i po pytaniu, kto to jest i co tutaj robi, dowiedział się, że klub go zakontraktował. - Podobne sytuacje zdarzały się ciągle. Tak właśnie niektórzy uwierzyli, że są w stanie sami robić transfery – mówi.
Trener odniósł się także do zachowania Tomasza Brzyskiego, byłego piłkarza Motoru. Zarzuca mu wynoszenie informacji z szatni oraz nieodpowiednie zachowanie. Przyznaje również, że miał chwile zwątpienia w trakcie pracy w lubelskim klubie, ale w pewnym momencie zmotywował go transparent wywieszony przez kibiców „Hajdo won z Motoru”. - Gdy zobaczyłem ich transparent, postanowiłem, że zacisnę zęby i nadal będę robił swoje – zaznaczył Hajdo.
Mirosław Hajdo rozpoczął pracę w Motorze Lublin w czerwcu 2019 roku. W przedwcześnie zakończonym sezonie 2019/2020 wywalczył z drużyną awans do drugiej ligi.