Sebastian Madejski (bramkarz Motoru Lublin): Awans wciąż jest w naszym zasięgu
Motor Lublin plasuje się obecnie na 10. miejscu eWinner 2. ligi. Czołówka ucieka, ale dystans do miejsc barażowych wciąż nie jest duży. Z bramkarzem żółto-biało-niebieskich, Sebastianem Madejskim rozmawialiśmy o sytuacji wewnątrz drużyny, oczekiwaniach wobec zespołu i zbliżających się meczach.
fot. Wojciech Szubartowski
Wyniki Motoru rozczarowują. W zespole narasta frustracja z tym związana, czy przyjmujecie to ze spokojem?
Na pewno nie można powiedzieć, że przyjmujemy ostatnie rezultaty ze spokojem. Złość narasta. Wpadliśmy w dość duży dołek. Problem jest szczególnie widoczny w ofensywie. Nie potrafimy strzelić bramki. Ostatnie mecze pokazały też, że ta niemoc przełożyła się na obronę. Wynika to z tego, że staramy się kreować więcej sytuacji. Chcemy tę bramkę strzelić i jednocześnie tracimy koncentrację w defensywie. Przekłada się to na stracone bramki.
Wiara w awans jest wciąż w drużynie żywa, czy powoli umiera?
Uważam, że powinniśmy się skupiać na każdym kolejnym meczu. To jest najważniejsze. Awans wciąż jest możliwy. Gdybyśmy w ubiegłym sezonie wygrali trzy mecze po starciu z Lechem Poznań, trafilibyśmy do baraży. W tej chwili jeszcze nie skończyła się runda. Mamy do przepracowania całą zimę. Awans może troszeczkę się od nas oddala, ale wciąż jest w naszym zasięgu. Wszystko w naszych nogach, głowach, a w moim przypadku - w rękach.
Mimo wszystko chyba jednak inaczej wyobrażaliście sobie ten sezon.
Zdecydowanie inaczej. Liczyliśmy na to, że po tych pierwszych zwycięstwach i meczach na "zero" uda nam się podtrzymać tę serię. Niestety się nie udało. Musimy poszukać sposobu na przełamanie w kolejnym meczu.
Kibice mają dziś pretensje do władz klubu, sztabu, czy samych zawodników. Ciebie ta krytyka jednak raczej omija.
Krytykę przyjmuje cała drużyna. Ja jestem jej częścią. Kibice być może nie obarczają mnie winą, ale ta spoczywa na każdym zawodniku, który wychodzi na boisko. Nie dziwię się, że kibice są rozgoryczeni. Nie tego się spodziewali po tym co zakładaliśmy przed sezonem. My także.
Ty jednak zaliczyłeś na pewnym etapie sezonu serię spotkań zakończonych z czystym kontem. Czujesz, że jesteś w dobrej dyspozycji?
Ta forma jest na w miarę fajnym poziomie, aczkolwiek wydaje mi się, że mogłoby być trochę lepiej. Dużo od siebie wymagam i widzę pole do poprawy. Przy niektórych bramkach można było uniknąć błędów i zachować się lepiej.
Sezon jednak rozpocząłeś na ławce rezerwowych. W którym momencie poczułeś, że zaczynasz wygrywać rywalizację z Sewerynem Kiełpinem?
Nie było takiego momentu. Nie poczułem tego. Nie dostałem nagle jasnej informacji, że teraz to ja będę numerem jeden w bramce. Po meczu w Siedlcach pojawiła się konieczność dokonania pewnych zmian. Nie spodziewałem się jednak, że wyjdę w pierwszym składzie. Zazwyczaj jest tak, że bramkarzowi daje się spokój i kredyt zaufania. Chodzi o to, by bramkarz czuł pewność i wiedział, że mimo wszystko będzie bronił. Po meczu w Siedlcach nie spodziewałem się, że wyjdę w pierwszym składzie. Na treningach jednak dawałem z siebie wszystko. Wyglądałem na nich nieźle. Byłem gotowy na to, by wskoczyć do bramki w każdym momencie. Ta generalna przebudowa defensywy była dla mnie jednak w pewnym stopniu zaskoczeniem.
W tej chwili czujesz się już pewnym numerem jeden w bramce Motoru?
Czuję to od momentu wejścia do bramki. Na to pracowałem. Myślę, że wykorzystałem swoją szansę. Czuję, że jestem pewnym punktem defensywy.
Ta rywalizacja z Sewerynem Kiełpinem i współpraca z Arkadiuszem Onyszko pozytywnie wpłynęła na twój sportowy rozwój?
Myślę, że zmieniła bardzo dużo w moim stylu gry i w psychicznym odczuciu wszystkiego, co robiłem. Bardzo dużo rozmawialiśmy. Sporo było treningów dotyczących sfery mentalnej. Trener Onyszko pomógł mi wskoczyć na nieco wyższy poziom. Psychika w piłce nożnej jest bardzo ważna. Rozmowy z trenerem pomogły mi w zachowaniu jeszcze większego spokoju. Myślę, że widać to na meczach. W ubiegłym sezonie nie funkcjonowało to jeszcze tak, jak powinno. W trwających rozgrywkach czuję większy spokój. Treningi są ukierunkowane na elementy, które były trochę gorsze. W tym momencie aspekty, nad którymi pracujemy, wyglądają lepiej niż jeszcze kilka miesięcy temu.
Można powiedzieć, że trener Onyszko potrafi przekazać swoim podopiecznym swoje bogate doświadczenie?
Tak. To na pewno. Potrafi też dotrzeć do danego zawodnika. Widzi, kto potrzebuje więcej danych elementów, a kto mniej. Jestem bardzo zadowolony z tej współpracy.
Przyszedłeś do Motoru z Olimpii Elbląg, myśląc o sportowym rozwoju. Wtedy wydawało się, że będzie to dla ciebie pod tym względem krok do przodu. Dziś jak wiemy, Olimpia radzi sobie w lidze nieco lepiej od żółto-biało-niebieskich. Nie żałujesz?
Generalnie sytuacja z Olimpią była dość pogmatwana. Tak naprawdę konkrety były tylko ze strony Motoru Lublin. Oczywiście wraz z narzeczoną chcieliśmy zostać w Elblągu, bo to fajne miasto i mieliśmy tam wielu znajomych. Zadomowiliśmy się tam. Doszliśmy jednak do wniosku, że jeżeli ktoś jest konkretny i potrafi z dnia na dzień powiedzieć: "Tak, przyjeżdżaj" to uznaliśmy, że nie ma na co czekać. Dziś jestem zadowolony z tego wyboru. Dobrze czuję się w Lublinie.
Kibice po tych słabszych wynikach domagali się radykalnych zmian. Klub rozstał się z dyrektorem sportowym, Michałem Żewłakowem. Trener Marek Saganowski jednak zachował swoje stanowisko. Można powiedzieć, że ma pełne poparcie szatni?
Myślę, że tak. Każdy z zawodników dostał od trenera szansę, by być w tej drużynie. Piłkarze mają na pewno wobec trenera pewien dług z tym związany. Nie spotkałem się z przykładami braku zaufania do trenera w szatni.
Zbliża się koniec rundy, a wraz z nim moment na wyciąganie wniosków. Twoja pozycja wydaje się niezachwiana, ale chyba nie wszyscy zawodnicy mogą czuć taki spokój. Widać w zespole niepewność dotyczącą ewentualnej zimowej przebudowy zespołu?
Każdy zawodnik powinien czuć, że jeśli nie zakończymy tej rundy w dobrym stylu, to będą jakieś ruchy. Mogą one oczywiście być dla wielu osób niekorzystne. Jest presja, ale to w piłce nożnej zdarza się bardzo często. Zawodnicy powinni sobie z tym radzić.
Dwa najbliższe mecze rozegracie na Arenie Lublin. Najpierw czekają was derby z Wisłą Puławy, a następnie starcie ze Zniczem Pruszków. Jest w zespole szczególna motywacja do tego, by udowodnić w tych spotkaniach, że wciąż walczycie i nie warto was skreślać?
W każdym meczu chcemy pokazać się z jak najlepszej strony. W ostatnich spotkaniach to po prostu nie wyszło. Chcemy przede wszystkim wyjść i pokazać, że stać nas na to, by wygrywać. Chcemy zaprezentować dobry futbol. Do meczu z Wisłą podchodzimy jak do każdego innego. Przede wszystkim chcemy jednak punktować przed własną publicznością, bo to jest nasz dom. Na samym początku te punkty u siebie zrobiliśmy. Ciężko było u nas wygrać. Liczymy na to, że ta seria wróci i do końca rundy będziemy się dobre prezentować.