menu

214. derby Mediolanu na remis. Bez goli w meczu Interu z Milanem (ZDJĘCIA)

19 kwietnia 2015, 23:01 | Z Mediolanu Jakub Seweryn/Ekstraklasa.net

W 216. derbach Mediolanu padł bezbramkowy remis. Piłka raz wpadła co prawda do siatki, po samobójczym trafieniu Philippe Mexesa, ale sędzia słusznie jej nie uznał, dopatrując się wcześniej faulu.

'Derby nadziei' - tak La Gazzetta dello Sport nazwała niedzielne spotkanie. Zarówno Inter, jak i Milan, przed wyjściem na boisko miały nadzieję na uratowanie beznadziejnego w swoim wykonaniu sezonu, w którym obie drużyny utkwiły w środku ligowej tabeli. Derbowe zwycięstwo miało być odbiciem się od dna jednej z ekip, zakończeniem kryzysu i początkiem rozpaczliwej pogoni za miejscami premiującymi grą w europejskich pucharach w przyszłym sezonie. Pomimo kiepskiej postawy obu drużyn w rozgrywkach, swoich ulubieńców nie opuścili kibice, którzy w liczbie 74 tysięcy dość szczelnie wypełnili trybuny San Siro, ozdabiając je przepięknymi oprawami tuż przed początkiem piłkarskiego widowiska.

Po pierwszym gwizdku jednego z głównych bohaterów tego meczu, sędziego Luki Bantiego, nieco lepiej w spotkanie wszedł Inter, który za sprawą uderzenia z dystansu Brazylijczyka Hernanesa mógł objąć prowadzenie. Ten strzał świetnie obronił jednak Diego Lopez, a z każdą minutą coraz lepiej zaczynali grać jego partnerzy z pola. Dwukrotnie szczęścia próbował Suso, a po dośrodkowaniu Hiszpana z rzutu wolnego w 29. minucie gry piłkę do siatki skierował nawet Nigel De Jong, ale w tej sytuacji jeden z asystentów arbitra Bantiego dopatrzył się spalonego i ostatecznie gola nie uznał.

Minimalna przewaga Milanu w końcówce pierwszej połowy nie przyniosła rossonerim prowadzenia, a po przerwie zdecydowanie lepsza była już drużyna Roberto Manciniego. Inter momentami tłamsił swojego lokalnego rywala, a w polu karnym Diego Lopeza raz po raz było naprawdę groźnie. Już pięć minut po przerwie były bramkarz Realu Madryt musiał nawet wyjmować futbolówkę z własnej bramki, ale tylko po to, żeby wznowić grę z rzutu wolnego, gdyż strzelający Mauro Icardi był na wyraźnym spalonym.

Jeszcze więcej kontrowersji przyniosły kolejne sytuacje w szesnastce gości. Najpierw, gdy wszyscy nerazzurri jak jeden mąż domagali się odgwizdania rzutu karnego za domniemane zagranie ręką jednego z piłkarzy Milanu, a następnie w 70. minucie gry, kiedy to komiczny samobój Philippe'a Mexesa nie został uznany z powodu faulu na innym obrońcy rossonerich, Gabrielu Paletcie. Te wszystkie sytuacje skumulowały się w ogromną złość niebiesko-czarnych tego dnia trybun San Siro w kierunku sędziego Bantiego, pod którego adresem padały niecenzuralne określenia.

Pomimo dużej przewagi Interu po przerwie, mecz ostatecznie zakończył się bezbramkowym remisem. Z pewnością może dziwić to, że żadna z drużyn w końcówce nie zaryzykowała, bo przecież remis tak naprawdę jest porażką i Interu, i Milanu. 214. derby Mediolanu nie wyłoniły zwycięzcy, ale przypieczętowały brak awansu nerazzurrich i rossonerich do europejskich pucharów.


Polecamy