menu

Termalica remisuje z Arką i traci kolejne punkty

4 kwietnia 2015, 13:39 | Michał Suliga

Ten mecz nie zapadnie na długo w pamięci kibiców z Niecieczy. Termalica po bardzo przeciętnym spotkaniu podzieliła się punktami z gdyńską Arką. Bliźniacze bramki Plizgi i Marcjanika były wisienkami na przypalonym torcie, który z pewnością nie trafi na wielkanocny, pierwszoligowy stół.

Mizerna frekwencja na trybunach i wynikająca z tego senna atmosfera na dobre uśpiła piłkarzy obydwu drużyn. Początek meczu z serii „piłka parzy” przyniósł mnóstwo niedokładności i chaosu. Ten stan postanowili zmienić Biskup z Jareckim. Ich odważne rajdy zakończone groźnymi dośrodkowaniami nie przyniosły wymiernych korzyści, gdyż w obydwu przypadkach niewłaściwie zachował się Paluchowski. Najpierw nie trafił w futbolówkę, a po upływie kilku minut w idealnej sytuacji strzelił wprost w rozpaczliwie interweniującego Miszczuka. Aktywny Jarecki nie dawał za wygraną i postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. W 20. minucie przejął trudne podanie Plevy, pomknął wzdłuż linii bocznej i w pełnym biegu wpadł w pole karne. Spektakularna akcja lewego obrońcy Słoników zakończona została anemicznym uderzeniem w krótki róg bramki.

Mecz wkroczył w fazę względnego spokoju. Termalica cały czas poruszała się ruchem lewostronnym, a Arka ograniczała się do szybkich kontr, które były kasowane głównie przez Kupczaka i Plevę jeszcze w środkowej strefie. Ten monotonny i senny fragment gry przyniósł dwa bardzo efektowne gole. W 41. minucie jedno z nielicznych ofensywnych wejść Fryca zaowocowało mocnym dośrodkowaniem. Niefortunną interwencję Stolca bezlitośnie wykorzystał Plizga. Do tej pory piłka bardzo rzadko cieszyła się na spotkanie z rozgrywającym Termaliki. Tym razem musiała być szczęśliwa. Gwiazdor Słoników wykorzystał naturalną zasłonę w postaci pechowego Stolca i precyzyjnym, arcytrudnym technicznie półwolejem dał prowadzenie swojej drużynie.

Gdynianie odpowiedzieli jeszcze przed przerwą. W doliczonym czasie miękkie dośrodkowanie z rzutu wolnego Ławy trafiło do niepilnowanego Marcjanika. Defensor Żółto – Niebieskich zachował zimną krew i po dokładnym przyjęciu piłki klatką piersiową płaskim uderzeniem pokonał Sebastiana Nowaka. Po tym trafieniu sędzia nie wznowił już gry. To był klasyczny cios do szatni, który musiał zmącić spokój u faworyzowanych gospodarzy.

Natarcie Słoników od pierwszych minut drugiej części od razu pokazało, kto w tym meczu jest bardziej zainteresowany zdobywaniem kolejnych bramek. Bardzo uaktywnił się Patryk Fryc, który coraz częściej włączał się w akcje zaczepne i coraz rzadziej spoglądał w lusterka wsteczne. Niestety były piłkarz Floty Świnoujście nie potrafił znaleźć wspólnego języka z młodym Janeczką, przez co zaliczył mnóstwo pustych przebiegów. Ich nieliczne przypadki współpracy siały sporo zamętu w szeregach Arkowców. Najpierw obiecujący skrzydłowy Termaliki zmusił do najwyższego wysiłku bramkarza gości, oddając zaskakujący strzał z okolic narożnika pola karnego. Później dokładną centrę Fryca poprzedzoną niekonwencjonalnym podaniem Janeczki powinien zakończyć golem Plizga, ale jego ekwilibrystyczne uderzenie głową powędrowało w sam środek bramki.

Kolejne minuty bez klarownych sytuacji deprymowały podopiecznych Piotra Mandrysza. Oglądaliśmy mnóstwo niecelnych podań i coraz częstsze próby bezpośrednich rozwiązań. Goście bardzo sprytnie zneutralizowali lewą stronę Termaliki i ograniczyli do minimum ofensywne zapędy Jareckiego i Plizgi. W końcu zwietrzyli szansę i śmielej zaatakowali gospodarzy, ale nie udało im się poważniej zagrozić bramce Nowaka.

Nikt nie unosił rąk do góry po końcowym gwizdku. Obydwie ekipy miały świadomość straconej szansy. Szczególnie niecieczanie opuszczali boisko w minorowych nastrojach. Samotny uciekinier został doścignięty przez dwójkę rywali i teraz to oni mocniej naciskają na pedały. Czy Termalica zdąży włączyć najwyższą przerzutkę i znów będzie dyktować tempo wyścigu?


Polecamy