ŁKS. Sensacja i wstyd. Jeden z outsiderów ośmieszył w drugiej połowie łodzian
Sensacja i czarna rozpacz w Łodzi. Jeden z outsiderów wywalczył remis w meczu z ŁKS, będąc zespołem lepszym w drugiej połowie, nawet wtedy, gdy grał w... dziesiątkę. Wtedy zresztą zdobył wyrównującego gola! Z taką grą ŁKS nie ma co marzyć o ekstraklasie. Po co zresztą ma tam awansować? Po to, żeby dostawać baty?!
fot.
Piłka nożna potrafi zaskakiwać, także pod względem personalnych wyborów trenerów. Nikt przed sezonem nie przewidziałby chyba, że w 15 kolejce spotkań I ligi trener ŁKS zdecyduje się stworzyć parę stoperów z Oskara Koprowskiego i Mieszko Lorenca! Niestety Maciej Dąbrowski nabawił się kontuzji, podobnie jak Jakub Tosik. W Górniku lidera napastnika Mateusza Piątkowskiego w ataku zastąpił Eryk Sobków.
W 10 minucie ŁKS strzelił gola, ale po analizie VAR okazało się, że wcześniej była pozycja spalona. Arbiter bramki nie uznał.
Co się odwlecze, to nie uciecze. W 31 min po ostrym dośrodkowaniu Klimczaka z lewej strony w pole karne z 7 metrów strzelał Radaszkiewicz, odbił piłkę Szymański, ale wobec dobitki Rygaarda golkiper Górnika był bezradny. W doliczonym czasie pierwszej połowy powinno być 2:0. Po świetnym zagraniu Radaszkeiwicza i wyłożonej piłce Rygaard fatalnie spudłował uderzając z 10 metra. Ta pozycja była o niebo łatwiejsza od tej, z której Duńczyk trafił do siatki. Nie ulegało wątpliwości, że ŁKS w pierwszej połowie był lepszym zespołem, ale szybkie kontry rywali siały zamieszanie pod polem karnym łodzian. Brakowało im jednak wykończenia.
Na początku drugiej połowy więcej było chaosu niż grania, a liderzy łódzkiej d ugiej linii zginęli z pola widzenia. Fatalne minuty miał Rygaard, który zaliczał niedokładne podania i proste straty. Górnik atakował coraz śmielej. Z minuty na minutę coraz mniej wychodziło gospodarzom. W 70 min Żołądź sfaulował Domingueza. Ujrzał drugą żółtą kartkę w efekcie czerwoną i Górnik grał w dziesiątkę. Wydawało się, że łodzianom nic złego nie może się stać. A jednak się stało. Po składnej akcji Wacławczyk strzałem głową w róg bramki doprowadził do wyrównania. Tak się płaci za boiskowe kunktatorstwo i chęć dowiezienia korzystnego wyniku jak najmniejszym kosztem.
ŁKS próbował. Jurić przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem, a przy dobitce Magdziak wybił piłkę sprzed linii bramkowej. Ta akcja nie zmieniło oceny drugiej połowy, w której ŁKS był po prostu bezradny.
ŁKS Łódź - Górnik Polkowice 1:1 (1:0)
1:0 - Rygaard (31), 1:1 - Wacławczyk (74, głową)