fot. Marcin Krogulec
-Nawet nie macie pojęcia, jak jestem szczęśliwy. Nie da się wyrazić słowami tego, co teraz czuję - mówił w trakcie fety na Suzuki Arenie Jacek Kiełb. Był oblegany przez kibiców, każdy chciał mieć zdjęcie z bohaterem wieczoru, wielu również pamiątkowy autograf.
Miniony sezon zakończył się dla Jacka i Korony happy endem, ale bywały w nim też bardzo trudne momenty. Ciężko przechodzony covid, czy poważna kontuzja - zerwanie więzadeł krzyżowych w meczu z Resovią w sierpniu ubiegłego roku. Potem długa, żmudna rehabilitacja. Wiele osób zadawało sobie pytanie, czy „Ryba” wróci w ogóle na boisko i czy będzie jeszcze grał na wysokim poziomie. Odpowiedzią był nie tylko mecz z Chrobrym Głogów, ale i kilka wcześniejszych występów, choćby z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Było to 6 kwietnia w wygranym 2:1 spotkaniu z Podbeskidziem Bielsko-Biała, a gola na wagę zwycięstwa zdobył efektowną przewrotką Jacek Kiełb w 95 minucie tego pojedynku. Było to trafienie z gatunku - „stadiony świata”.
fot. Kamil Bielaszewski
- Wiem, że warto pocierpieć, żeby coś takiego przeżyć. Nie lubię opowiadać o kontuzjach, ale pewnie były takie osoby, które postawiły na mnie krzyżyk. Oberwało mi się od hejterów. Wiedziałem jednak, że nie wolno się poddawać, załamywać. Takie chwile jakie przeżyłem w niedzielę po awansie wszystko rekompensują. Panu Bogu dziękuję, że mi pomógł w tym sezonie, bo naprawdę nie było łatwo - powiedział kapitan Korony. -To przywilej zagrać przed kielecką publicznością na wypełnionym po brzegi Suzuki Arenie - dodał popularny piłkarz, któremu wiernie kibicuje żona Małgorzata z córkami.
fot. Kamil Bielaszewski
Bohater Korony i Kielc Jacek Kiełb od niedawna ma wyjątkowy tatuaż. Na plecach dużych rozmiarów wizerunek ukrzyżowanego Jezusa. - Nigdy nie ukrywałem, że wiara jest dla mnie bardzo ważna, dlatego ten wybór nie był przypadkowy - mówi nam popularny „Ryba”.
Po zdobyciu wspomnianej trzeciej bramki w meczu z Chrobrym Głogów, decydującej o awansie do PKO Ekstraklasy, Jacek Kiełb zdjął koszulkę i razem z kolegami z drużyny zaczął fetować tego najważniejszego w karierze gola. W tym momencie rzucił się w oczy efektowny tatuaż, który Jacek Kiełb ma na plecach. To krzyż, a na nim Chrystus.
- Bramka była zaplanowana, ale zdjęcie koszulki i pokazanie tatuażu spontaniczne - żartował we wtorek Jacek Kiełb.
fot. Kamil Bielaszewski
Obecnie Jacek bije w Kielcach rekordy popularności, telefon dzwoni praktycznie bez przerwy. A to z prośbą o wywiady, a to z gratulacjami, czy z prośbą o spotkanie. - Ciężko opisać to, co czuję, jak jestem szczęśliwy - podkreślił kapitan Żółto-Czerwonych. Nawet jak grał w innych klubach, to mówił, że Koronę ma w sercu i w Kielcach czuje się najlepiej, bo tu jest jego dom. I teraz ze swoim ukochanym klubem mógł fetować upragniony awans do PKO Ekstraklasy.
fot. Kamil Bielaszewski
Wizerunek Jezusa na krzyżu ma od kilku miesięcy. - Robiony był przez 9 godzin. Było trochę bólu, ale warto było. Ten wzór zobaczyłem kiedyś u jednej osoby, bardzo mi się spodobał - wyjaśnił Jacek.
W sierpniu zeszłego roku przeżywał bardzo trudne chwile. W meczu z Resovią doznał poważnej kontuzji, zerwał więzadło krzyżowe w kolanie. Była długa, żmudna rehabilitacja.
- W tym czasie właśnie zrobiłem ten tatuaż, miałem więcej czasu, to było około trzech miesięcy po tym, jak doznałem kontuzji. Wiara zawsze była dla mnie ważna i nigdy się tego nie wstydziłem. Jestem wierzący, ale nie święty - dodał z uśmiechem idol kieleckich kibiców.
fot. Krzysztof Krogulec
Jacek zawsze podkreślał, że wiara, modlitwa pomagają mu w życiu, w trudnych chwilach czuł tak potrzebne wsparcie Opatrzności. Razem z całą drużyną Korony w niedzielę w południe uczestniczył w mszy świętej, którą w hotelu Tęczowy Młyn, gdzie zespół przebywał na zgrupowaniu przed meczem z Chrobrym Głogów, odprawił kapelan zespołu, ksiądz Krzysztof Banasik. Jak przyznał, on i koledzy z drużyny bardzo przeżyli tę Eucharystię.
Tatuaż przedstawiający cierpiącego Chrystusa na krzyżu jest największy, ale „Ryba” ma też inne tatuaże. Między innymi na ramieniu - nogi z piłką i kibiców z Młyna.
fot. Wojciech Słomka
Jacek Kiełb znany jest z tego, że jest osobą rodzinną. Zawsze podkreśla, że szczęśliwa to największy skarb. W trudnych chwilach ma oparcie w żonie Małgorzacie, na którą zawsze może liczyć. A każdą wolną chwilę spędza ze swoimi córkami - Nikolą i Amelką.
Kapitan Korony przywiązuje dużą wagę do tego, żeby zdrowo się odżywiać. Bardzo lubi ćwiczyć w siłowni. Ma tak wyrzeźbione ciało niczym...Robert Lewandowski.
Ma bardzo mocną pozycję w drużynie i duży szacunek u kolegów z drużyny i kibiców. Dla Korony w ekstraklasie zdobył 39 bramek - to klubowy rekordzista. Jest jeszcze szansa na to, że w kolejnym sezonie poprawi ten dorobek. 30 czerwca kończy mu się umowa z kieleckim klubem, ale zapewne zostanie przedłużona. Podobnie jak z wieloma innymi zawodnikami, takimi jak Adam Frączczak, czy Ukrainiec Kyryło Petrow.
fot. Wojciech Słomka
Jacek Kiełb po raz pierwszy trafił do Korony w rundzie wiosennej sezonu 2005/2006 z Pogoni Siedlce. Miał 17 lat.
- Wtedy trafiałem do Korony pełnej znanych zawodników. Głośno było wtedy o Grzegorzu Piechnie. Robił furorę, zadebiutował w reprezentacji Polski, a na pierwszym treningu nie mogłem wyjść z podziwu. Miło, że teraz wspomina o mnie w mediach, dziękuję mu za wsparcie. Pewnie też rozumiał mnie, 17-letniego Jacka i wspierał w szatni. Przyszedł młody chłopak do dużego miasta i początkowo nie umiał się odnaleźć. Zanim była Młoda Ekstraklasa chciano mnie wypożyczyć do trzeciej ligi, ale nie doszło do tego, chyba na szczęście. Moje losy mogły się potoczyć inaczej, nie ma jednak co gdybać. Cieszę się, że jestem w tym miejscu - wspominał Jacek Kiełb.
fot. Polska Press
Od debiutu Jacka Kiełba w ekstraklasie w barwach Korony minęło 16 lat. - W tym czasie bardzo dużo się zmieniło - piłkarze, właściciele, koncepcje, wizje, cele. Można byłoby napisać ciekawą książkę. Ponad dwa lata temu Korona znalazła się na krawędzi. To co zrobili Niemcy na szczęście naprawiła obecna ekipa. Korona wraca do elity naszego futbolu silniejsza i myślę, że zaznaczy swoją obecność w ekstraklasie - podkreślił Jacek Kiełb, legenda Korony Kielce, ulubieniec kibiców Żółto-Czerwonych.
fot. Archiwum prywatne