Bruk-Bet Termalica Nieciecza był jedną nogą w ekstraklasie. Skandal z rzutami karnymi
Bruk-Bet Termalica Nieciecza nie zdołał 4 czerwca zagwarantować sobie awansu do ekstraklasy. W przedostatniej kolejce I-ligowego sezonu "Słonie" uległy w Łodzi ŁKS-owi 2:3, tracąc decydującego gola z kończącego mecz rzutu karnego. Po ostatnim gwizdku na boisku doszło do przepychanki między piłkarzami obu drużyn. W wywołaniu nerwowej atmosfery udział miał sędzia, który podyktował dwie bardzo wątpliwe "jedenastki". Niecieczanie przepustkę do ekstraklasy mogą zdobyć w niedzielę 6 czerwca - jeśli tego dnia GKS Tychy (3. w tabeli) nie pokona Odry Opole. Albo o awans przyjdzie się "Słoniom" bić do końca - w ostatniej kolejce 13 czerwca podejmą Stomil Olsztyn.
Niecieczanie przyjechali do Łodzi po punkt, który wystarczał im do osiągnięcia celu. Od początku stroną zdecydowanie aktywniejszą w ataku był ŁKS, który w 14 i 19 min stworzył dwie groźne okazje - po dośrodkowaniach z prawej strony i błędach stoperów Bruk-Betu. Gole mogli strzelić Gryszkiewicz i Trąbka, ale pierwszy skiksował przy strzale, a uderzenie drugiego świetnie obronił Loska.
Bruk-Bet szanował piłkę - stąd przewaga w jej posiadaniu w I połowie. Ale kontroli nad meczem nie miał, groźni byli łodzianie. I po okazjach zmarnowanych przyszła wykorzystana. Po dłuuuugiej akcji, w której niecieczanie wykazali się pasywnością w defensywie, nastąpiło dośrodkowanie z prawej strony - i celny strzał Trąbki z 7 metrów.
Po chwili wynik mógł podwyższyć Pirulo. Spudłował, ale było jasne, że "Słonie" muszą zmienić swoje podejście do tej gry, by w Łodzi cieszyć się z awansu.
Na drugą połowę trener Lewandowski wypuścił już w bój Gergela - najlepszego strzelca ligi, który 45 minut przesiedział na ławce. I ta druga połowa zaczęła się dla gości znakomicie. Z rzutu wolnego, z boku pola karnego, dośrodkował Stefanik, a będący przy dalszym słupku Grzybek głową skierował piłkę do siatki.
Za chwilę znów w głównej roli wystąpił Loska, broniąc strzał Pirulo zza pola karnego. Hiszpan jednak nie odpuszczał, na początku ostatniego kwadransa bramkarz Bruk-Betu znów musiał zmierzyć się z jego uderzeniem, znów z powodzeniem. To był świetny występ bramkarza z Niecieczy.
Ale goście za wcześnie nastawili się na grę o utrzymanie tego wymarzonego remisu. I w 81 min zostali skarceni przez grających o zwycięstwo łodzian. Znów kluczowa okazała się centra z prawej strony - piłkę na dalszy słupek zagrał Nawotka, a Trąbka, tym razem głową, zdobył swoją drugą bramkę w tym meczu.
Teraz nastąpił zryw "Słoni". A w 88 min - bardzo dyskusyjna decyzja sędzia Tomasza Marciniaka, który podyktował rzut karny dla Bruk-Betu. Uznał, że szarżujący Wasielewski został sfaulowany przez Dankowskiego, co wzbudziło uzasadnione protesty łódzkich piłkarzy.
Wlazło wykorzystał "jedenastkę".
Mecz trwał jeszcze 10 minut. A najważniejszą postacią jego końcówki okazał się sędzia Marciniak. Gdy w 90+8 min nastąpiło dośrodkowanie w pole karne "Słoni", do górnej piłki wyskoczyli Biedrzycki i Moros, który po tym starciu upadł. "Jedanastka"! Trudno oprzeć się wrażeniu, że arbiter chciał w ten sposób naprawić to, co zepsuł 10 minut wcześniej.
Sekulski strzelił z karnego na 3:2, sędzia skończył mecz, zaczęły się przepychanki między piłkarzami.
Bruk-Bet ekstraklasy więc jeszcze nie ma. Jeśli w niedzielę nie doczeka się na potknięcie GKS-u Tychy, to 13 czerwca w Niecieczy będą wielkie emocje...
ŁKS Łódź - Bruk-Bet Termalica Nieciecza 3:2 (1:0)
Bramki: 1:0 Trąbka 39, 1:1 Grzybek 49, 2:1 Trąbka 81, 2:2 Wlazło 89 karny, 3:2 Sekulski 90+9 karny.