menu

1. liga. Trener ŁKS po wygranym szlagierze: narobiliśmy sobie kłopotu

30 października 2022, 18:11 | Bartłomiej Pawlak

ŁKS Łódź po niedzielnym zwycięstwie nad innym kandydatem do gry w ekstraklasie Arką Gdynia 3:1 został liderem piłkarskich rozgrywek 1. ligi. "Narobiliśmy sobie kłopotu. Nie mówimy głośno o awansie" - przyznał trener łodzian Kazimierz Moskal.


fot. Fot. Grzegorz Galasinski/Polskapress

Rozegrane w obecności 11 tysięcy kibiców spotkanie w Łodzi zapowiadało się jako hit 16. kolejki, a nawet całej rundy jesiennej na zapleczu ekstraklasy. Na stadionie im. Władysława Króla zmierzyły się dwie czołowe drużyny pierwszoligowych rozgrywek, które od dawna mają aspiracje do gry w elicie.

Starcie na szczycie lepiej zaczęli goście, którzy już w 2. minucie objęli prowadzenie za sprawą trafienia Omrana Haydary'ego. Po pół godzinie gry Arka mogła prowadzić 2:0, ale rzut karny wykonywany przez reprezentanta Afganistanu obronił 18-letni bramkarz ŁKS Aleksander Bobek.

Później do głosu doszli łodzianie. Dobrą grę gospodarzy golami udokumentowali: Hiszpan Nacho Monsalve w 36 minucie, Bartosz Szeliga w 65 miucie oraz Bośniak Stipe Juric w doliczonym czasie gry.

W opinii obu szkoleniowców punktem zwrotnym spotkania był obroniony rzut karny przez młodzieżowego reprezentanta Polski.

"Interwencja Olka przy rzucie karnym była na pewno kluczowym momentem tego meczu. Gratuluję jednak całemu zespołowi, bo mocno się dziś napracował. Zaczęło się dla nas niepomyślnie, ale byliśmy skupieni na tym, co chcemy zrobić, w drugiej połowie dążyliśmy do zwycięstwa i pokazaliśmy charakter. To był nasz ostatni mecz domowy w tym roku, w związku z czym bardzo dziękuję kibicom za wsparcie. Myślę, że grą i tym zwycięstwem odwdzięczyliśmy się za to, że nas tak mocno wspierają" – powiedział Moskal.

Po zwycięstwie nad bezpośrednim rywalem do gry w ekstraklasie ŁKS awansował na pierwsze miejsce w tabeli i pozostanie na nim co najmniej do poniedziałku, kiedy swoje ligowe spotkanie rozegra dotychczasowy lider Puszcza Niepołomice (ma jeden punkt mniej od ŁKS).

"Był jeden trener, który mówił w takich sytuacjach, że narobiliśmy sobie kłopotu. Nie mówimy głośno o awansie. Gramy o najwyższe możliwe miejsce w tabeli i czas pokaże, na ile to wystarczy. Oczywiście nikomu nie zabronię spojrzeć na tabelę, bo jesteśmy już po 16 kolejkach, ale nie przywiązywałbym teraz do tego dużej wagi. To, na którym miejscu jesteś obecnie tak naprawdę nie ma większego znaczenia. Dziś pogratulowałem piłkarzom, ale jutro powiem im, że zostały nam w tym roku jeszcze dwa mecze" – przekonywał Moskal.

Opiekun zespołu z Gdyni ocenił natomiast, że nie może mieć większych pretensji do swoich zawodników, ponieważ - w jego opinii - nie rozegrali w Łodzi słabego meczu.

"Spotkały się dwa zespoły, które dobrze grają w piłkę. Nie wiem, czy gol z rzutu karnego ułatwiłby nam zadanie, ale mógł nam pomóc w uzyskaniu dobrego rezultatu. Zagraliśmy dobry mecz w drugiej połowie, co nie miało miejsca przed przerwą. Przez proste, niewymuszone błędy pozwoliliśmy ŁKS na dwie, trzy groźne sytuacje pod naszą bramką. Poza nimi oraz strzałem z 25 metrów nasz bramkarz Kacper Krzepisz nie miał za wiele interwencji" – podsumował Ryszard Tarasiewicz.

Arka do liderującego ŁKS traci cztery punkty. W następnej kolejce drużyna z Łodzi zagra na wyjeździe z przedostatnią do niedawna w tabeli Odrą Opole, a gdynianie podejmą spadkowicza z ekstraklasy Bruk-Bet Termalikę Nieciecza. (PAP)

autor: Bartłomiej Pawlak

bap/ bia/


Polecamy