menu

1 liga. Łukasz Wolsztyński – bohater 22. kolejki 1. ligi GOL24 [WYWIAD]

20 marca 2017, 22:58 | Jacek Czaplewski

Łukasz Wolsztyński bohaterem kolejki. Ten pomocnik rozpoczął wiosnę wyśmienicie. W trzech występach zdobył cztery bramki. Dwa razy trafił w ostatnim wygranym spotkaniu z Sandecją Nowy Sącz. Nam opowiedział o tym, jaki los czeka koguta, którego otrzymał w nagrodę, skąd wziął się patent na uderzenia z dystansu i jaki ma cel na dalszą część sezonu.

Łukasz Wolsztyński (Górnik Zabrze)
fot. Arkadiusz Gola/Polskapresse
Łukasz Wolsztyński (Górnik Zabrze)
fot. Arkadiusz Gola/Polskapresse
Łukasz Wolsztyński (Górnik Zabrze)
fot. Arkadiusz Gola/Polskapresse
Łukasz Wolsztyński (Górnik Zabrze)
fot. Arkadiusz Gola/Polskapresse
1 / 4

[galeria]

Łukasz Wolsztyński – bohater 22. kolejki 1. ligi GOL24 [WYWIAD]

Dostałeś koguta od pana Stasia za występ z Sandecją?
Łukasz Wolsztyński: Tak. Już po raz drugi.

I jaki los ich spotkał?
Pierwszego oddałem panu Stasiowi. Drugiego zatrzymałem, bo mnie o to poprosił. Mówił: weź, bo już nie mam gdzie ich trzymać. W niedzielę wyląduję na stole.

Koledzy, którzy zostali wcześniej obdarowani chwalili smak tego drobiu?
Nie wiem, nie pytałem (śmiech).

Ciarki przeszły po plecach, gdy kibice uradowali się po twoich golach?
Oczywiście. Szczególnie za pierwszym razem, gdy strzeliłem z Wisłą Puławy. Z GKS Tychy było tak samo. Każda bramka przed taką publicznością cieszy. W końcu gram w klubie, o którym marzyłem od dziecka.

Kto z bliskich wspierał ciebie z trybun?
Jak zawsze narzeczona, a także brat, ojciec i dziadek. Generalnie ostatnio więcej osób jeździ na moje mecze. Musiałem teraz załatwić dwanaście biletów, a nie jak wcześniej pięć. Na początku sam mówiłem, że nie ma sensu, bo zimno i nie wiadomo, czy w ogóle zagram. Teraz bliscy widzą, że jest inaczej, dlatego mnie dopingują prosto ze stadionu. Prócz mamy. Cieszy się jak każdy inny, ale nie wytrzymałaby emocjonalnie na trybunach. Woli oglądać w telewizji. Zawsze myśli o tym, żeby nic mi się nie stało.

A ojciec chwali?
Tak, ale zawsze zauważa, że jest coś do poprawy. Uważam takie podejście za zdrowe. Sam nie chcę osiadać na tym, co jest.

Ile było szczęścia, a ile umiejętności przy pierwszym trafieniu z Sandecją?
Nie ma co ukrywać, że więcej było szczęścia. Dawid Plizga chyba bardziej chciał dograć do Igora Angulo niż do mnie. Ja wbiegłem i strzeliłem. Piłka dziwnie skozłowała. Był gąszcz, wcale nie musiała wpaść do siatki. No ale jak wychodzi, to wychodzi wszystko!

A potem trafiłeś po raz drugi i to jak urokliwie. Skąd ten patent na bramki z dystansu?
Po prostu nie boję się podejmować takich decyzji. Poza tym zostaję po treningach na pół godziny. Wbijam pachołki, a potem uderzam bramkarzowi wolne z 20-25 metra. W sumie to chciałbym strzelić też gola w meczu z wolnego. Na razie stałe fragmenty są zarezerwowane dla Dawida Plizgi, ale jeśli będzie okazja, to podejdę i chętnie wykonam za niego.

Jak jest z powtarzalnością na treningach?
Ostatnio zauważyłem, że idzie mi coraz lepiej. Na początku było inaczej i miałem o to do siebie pretensje. Nie wiem, może nabrałem pewności dzięki bramkom w lidze?

Podpatrujesz innych zawodników jak uderzają?
Na nikim się nie wzoruję. W młodości lubiłem zerkać na Iniestę albo Xaviego.

Strzeliłeś w tym roku cztery gole w trzech meczach. To daje średnią 1,33 na spotkanie. Skąd ta zwyżka formy?
Z treningu i z meczów właśnie. Nabieram pewności siebie. Widzę, że potrafię, zasługuję i nie jestem gorszy.

Sezon rozpocząłeś w rezerwach Górnik. Co dzięki temu zyskałeś?
Udowodniłem trenerowi, że zasługuję na szansę. Jednym, drugim, trzecim meczem zaskarbiłem jego zaufanie. Nie obraziłem się, nie zwieszałem głowy, tylko cierpliwie pracowałem. Przygoda z rezerwami miała więc dla mnie duże znaczenie.

Jest trochę tak, że wypłynąłeś dzięki spadkowi Górnika z Ekstraklasy?
Nie da się ukryć. W zeszłym sezonie Górnik walczył o utrzymanie. Szukał różnych rozwiązań, by zostać w Ekstraklasie – m.in. ściągał doświadczonych zawodników. Zawsze mówiło się, że młodsi dostaną szansę, ale różnie z tym wychodziło. Ja spędziłem czas w Limanovii i Legionovii. Dzięki temu okrzepłem w seniorskiej piłce. Zawsze lepiej grać w 2 lidze niż w juniorach czy rezerwach. To inny poziom.

Wróćmy do meczu z Sandecją. Czuliście przed nią respekt? Zaczęła wiosnę od 4:0 z Pogonią Siedlce i 5:0 z Zagłębiem Sosnowiec.
Te wyniki dały do myślenia. Mogliśmy sobie wyobrażać, że do Zabrza przyjedzie jak po swoje. Nieczęsto zdarza się taki bilans. Wygrać z Sosnowcem tyloma bramkami to prawdziwa sztuka. My jednak też byliśmy bardzo podbudowani. Chcieliśmy udowodnić wyższość piłkarską i nie wdać się w dziwną grę w powietrzu jak z Pogonią Siedlce.

Na ile sprawę uławiła wam nieobecność Macieja Małkowskiego?
Teraz trudno powiedzieć. Nie wiem, czy znów zagrałby tak świetnie. Ale czuliśmy przed nim respekt i podczas analizy została zwrócona na niego uwaga. Pamiętajmy, że grał w Zabrzu i na pewno chciał coś udowodnić. Zawsze jest tak, ze kiedy wraca się na stare śmieci, to chce się to zrobić.

Jakie wyciągasz wnioski z tabeli 1. ligi?
Nie liczę innym punktów. Oczywiście wiem, że strata do czołówki się zmniejszyła, ale przede wszystkim myślę o tym, by razem z Górnikiem stale udowadniać wyższość piłkarską. Walka będzie do samego końca. Żadna z drużyn nie odpuści. Nawet te z ostatnich miejsc przyjadą do nas jak na wielkie święto. Musimy być na to gotowi.

Cel na dalszą część sezonu?
Górnik nie może zwolnić tempa. I ja też.

Rozmawiał: Jacek Czaplewski

Zobacz także:

1. LIGA w GOL24


Więcej o 1. LIDZE - newsy, wyniki, terminarz, tabela, strzelcy

Pod Ostrzałem GOL24


WIĘCEJ odcinków Pod Ostrzałem GOL24;nf

Najgorsze stadiony w Polsce [TOP 10]

Najlepsze piłkarskie newsy - polub nas!


Polecamy