1. liga. GKS Tychy nie dał szans Zagłębiu Sosnowiec w zaległym meczu 1. ligi
1. liga. W zaległym meczu 17. kolejki 1. ligi GKS Tychy pewnie pokonał na własnym boisku Zagłębie Sosnowiec 3:0. Było to dopiero czwarte zwycięstwo tyszan w tym sezonie. Z kolei dla sosnowiczan była to czwarta porażka.
Początek spotkania należał zdecydowanie do GKS-u Tychy. Bardzo nerwowo zachowywała się defensywa Zagłębia. Obrońcy nie potrafili porozumieć się z golkiperem, który wyszedł z bramki, by ratować piłkę przed wyjściem na rzut rożnym dla rywali. Niefortunnie podał ją do zawodnika GKS-u, który zagrał w pole karne. Tym razem Zagłębie uratowało się, wybijając piłkę na rzut rożny. Chwilę później padła pierwsza w tym spotkaniu bramka. Dośrodkowanie Łukasza Grzeszczyka spadło na głowę Tomasza Boczka, który precyzyjnie uderzył pomiędzy rękami interweniującego Szumskiego. GKS Tychy od 7. minuty prowadził z niedawnym liderem.
GKS nie odpuszczał i szukał kolejnej okazji do podwyższenia wyniku. W 14. minucie gospodarze chcieli wykorzystać stały fragment gry, tym razem rzut wolny, po faulu Konrada Budka. Podszedł do niego Grzeszczyk i technicznym uderzeniem chciał pokonać bramkarza Zagłębia, lecz ten pewnie złapał piłkę.
Mecz na Stadionie Miejskim w Tychach zaczął się rozkręcać. Widać było, że Zagłębie nie może pogodzić się z tak szybką stratą gola i natychmiast próbowało odpowiedzieć. Dobrym uderzeniem popisał się Tomasz Nowak, zza pola karnego, lecz piłka minimalnie minęła słupek.
W 26. minucie Zagłębie stanęło przed okazją do wyrównania i odwrócenia losów spotkania. Jakub Wilk podszedł do rzutu wolnego na linii pola karnego. Trafił jednak w mur ustawiony przez bramkarza gospodarzy. Piłka znalazła się pod nogami Tomasza Nowaka, który jednak oddał zbyt lekki strzał, prosto w środek bramki, gdzie na posterunku stał Florek.
W 39. minucie trener gospodarzy Jurij Szatałow dokonał pierwszej zmiany. Za Daniela Dudę wszedł Jakub Świerczok. Jak się okazuje jej powodem wcale nie była kontuzja młodego pomocnika. Trener postanowił zmienić taktykę drużyny i widząc jak dobrze układa się mecz dla jego zespołu wprowadził napastnika, licząc na kolejne bramki. Spotkanie nie szło po myśli Zagłębia, które nie potrafiło odpowiedzieć GKS-owi i doprowadzić do wyrównania.
Jeszcze w pierwszej połowie, pięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry GKS Tychy podwyższył swoje prowadzenie na 2:0. Znowu bardzo dobrze drużyna Szatałowa wykorzystała rzut rożny. Piłka trafiła do Mańki, który z przewrotki pokonał bramkarza gości. Sytuacja Zagłębia w dzisiejszym spotkaniu już mocno się skomplikowała. Piotr Mandrysz po raz kolejny zamieszał w składzie. Zamiast Sanogo od początku grał Matić, jednak na razie ta opcja nie przyniosła zamierzonego celu i drużyna z Sosnowca nie potrafiła strzelić bramki.
Po 45 minutach GKS Tychy schodził na przerwę z zasłużonym, dwubramkowym prowadzeniem nad Zagłębiem. Zespół prowadzony przez Szatałowa zdominował gości i stworzył więcej sytuacji przy bramce strzeżonej przez Szumskiego. Sosnowiczanie nie potrafili skutecznie odpowiedzieć. W drugiej połowie czekało ich sporo pracy jeżeli myśleli jeszcze o poprawie swojej gry i wywiezieniu z Tychów choćby jednego punktu.
Trener gości, Piotr Mandrysz z rozpoczęciem drugiej połowy postanowił dokonać pierwszych zmian. Za Maticia wszedł Sanogo, który w ostatnim meczu przeciwko Chojniczance wpisał się na listę strzelców, a za Konrada Budka na boisku zameldował się Wojciech Łuczak.
Pierwszy kwadrans drugiej połowy także przebiegał pod dyktando gospodarzy. Zagłębie próbowało pokonać GKS Tychy ich własną bronią, czyli ze stałych fragmentów gry. Tomasz Nowak miał okazję zaskoczyć Florka z rzutu wolnego, lecz ten wykazał się bardzo dobrą interwencją i pewnie wybił piłkę na rzut rożny, z którego nic nie wynikło, ponieważ dobrze zachowała się defensywa gospodarzy i szybko zażegnała zagrożenie, które mogło powstać pod ich bramką.
W 65. minucie, gdy miało dojść do zmiany w GKS-ie Tychy piłka po raz kolejny wpadła do bramki Szumskiego. Tym razem gospodarze dobrze rozegrali akcję po wrzucie piłki z autu. Mateusz Mączyński dostał piłkę od Łukasza Grzeszczyka i nie zmarnował szansy na podwyższenie wyniku. Futbolówka zatrzepotała w siatce, a dzięki temu strzelec gola mógł pozostać kilka minut dłużej na boisku. Jak się okazało, to właśnie Mączyńskiego miał zamiar zdjąć Szatałow jeszcze przy wyniku 2:0.
Zagłębie rzuciło się do odrabiania strat, lecz dzisiaj bardzo pewny w bramce gospodarzy był Paweł Florek. Młody golkiper już nie pierwszy raz powstrzymał szarżującą ofensywę sosnowiczan. Najpierw swoich sił mocnym strzałem w światło bramki próbował Łuczak, a zaraz po nim Sanogo. Obie próby były jednak wyłapane przez Florka.
Sosnowiczanie nie potrafili znaleźć żadnego sposobu na pokonanie bramkarza i zdobycia chociaż jednego, honorowego gola. Była to dla nich czwarta porażka w tym roku. Po Olimpii Grudziądz, Stali Mielec, Chrobrym Głogów przyszedł czas też i na GKS Tychy, by dopisać sobie trzy punkty po meczu z Zagłębiem. Na pewno nikt nie spodziewał się dzisiaj takiego wyniku w Tychach. Gospodarze nareszcie przełamali serię sześciu przegranych meczów. W o wiele gorszej sytuacji znalazło się Zagłębie, które po tym spotkaniu straciło jakąkolwiek szansę na walkę o pozycję lidera z Chojniczanką. GKS kończy rundę jesienną na pozycji zagrożonej spadkiem, lecz na pewno w bardziej komfortowej sytuacji, bowiem do miejsca dającego utrzymanie tracą zaledwie trzy punkty.
1. LIGA w GOL24
Więcej o 1. LIDZE - newsy, wyniki, terminarz, tabela, strzelcy