Zwycięski debiut Tarasiewicza. Miedź pokonała Wisłę po kontrowersyjnym golu w końcówce (ZDJĘCIA)
W meczu 5. kolejki 1. ligi Miedź Legnica pokonała na własnym boisku Wisłę Płock 1:0 po golu w jednej z ostatnich akcji meczu. Przed strzale Grzegorza Bartczaka, po którym piłka wpadła do siatki gości, futbolówka trafiła w rękę jednego z zawodników Miedzi. Spotkanie to było debiutem trenerskim dla szkoleniowca gospodarzy Ryszarda Tarasiewicza.
Ryszard Tarasiewicz tak jak zapowiadał, nie przeprowadził rewolucji w składzie. W porównaniu do meczu z Zawiszą zabrakło Daniela Ferugi i Łukasza Garguły, który nie znalazł się nawet w kadrze na to spotkanie, ale będzie prawdopodobnie gotowy na niedzielne starcie z GKS Katowice. Ich miejsce zajęli Adrian Cierpka i Marek Gancarczyk. Z kolei Marcin Kaczmarek dokonał jednej roszady. W wyjściowej jedenastce, w odróżnieniu od starcia z Pogonią Siedlce, pojawił się Jakub Bąk, kosztem Piotra Mrozińskiego.
Pierwsza połowa nie była zbyt porywającym widowiskiem. Zawody toczyły się w wolnym tempie, a momentami z boiska wiało sporą nudą. Nie brakowało walki o każdy metr boiska. Pierwsze trzydzieści minut tego pojedynku było wyrównane ze wskazaniem na gospodarzy. Jednak to Wisła jako pierwsza stworzyła dobrą sytuację podbramkową. Po pierwszych kilku minutach "badania", w ósmej minucie po podaniu od Lebedyńskiego, Piotrowski uderzył pod poprzeczkę, ale Smug zrehabilitował częściowo za swój występ w Bydgoszczy, parując futbolówkę na rzut rożny. 180 sekund później płocczanie wyprowadzili groźny kontratak, ale został on przerwany przez Smuga, który złapał piłkę po dośrodkowaniu Piotrowskiego. W trzynastej minucie legniczanie pierwszy raz poważnie postraszyli Kiełpina, a konkretnie uczynił to Łuszkiewicz. Środkowy pomocnik Miedzi zdecydował się na uderzenie z dwudziestu metrów i futbolówka minęła długi słupek o centymetry. Po chwili na próbę strzału z dystansu z pierwszej piłki zdecydował się Keon Daniel, ale jego jakość pozostawiała wiele do życzenia. W 19 minucie legniccy piłkarze i kibice mogli unieść ręce w górę z radości, lecz była ona krótkotrwała. Po centrze Daniela, Kiełpina do kapitulacji zmusił Midzierski, ale gol nie został uznany z powodu pozycji spalonej stoper Miedzi. W 26 minucie w dogodnej sytuacji znalazł się Ślusarski. Otrzymał on dośrodkowanie z prawego skrzydła od Łobodzińskiego, ale futbolówka po główce "Ślusarza" przeleciała nad poprzeczką. W ostatnim kwadransie pierwszej odsłony tej rywalizacji, aktywniejsza była Wisła. W 30 minucie Bąk uderzył z lewej strony, ale minimalnie obok bramki. W 32 minucie sił spróbował Łuczak, ale jego próba była mocno niecelna. W 34 minucie groźnie dośrodkowywał Iliev, ale żaden z graczy Wisły nie trącił futbolówki. W 38 minucie podopieczni trenera Marcina Kaczmarka mieli najlepszą okazję do pokonania Smuga w pierwszych 45 minutach. Po indywidualnej akcji i dośrodkowaniu Stefańczyka, do piłki doszedł Lebedyński, ale minimalnie chybił. Jeszcze w 42 minucie Łuczak urwał się Telichowskiemu, dograł po ziemi w pole karne, ale defensywa Miedzi zażegnała niebezpieczeństwo.
Druga połowa nie różniła się zbytnio od pierwszej. Była trochę żywsza, gra toczyła się w nieco szybszym tempie. W 53 minucie to Wisła Płock umieściła futbolówkę w siatce. Po wrzutce z rzutu rożnego, uderzył Lebedyński, a jego próbę poprawił Jakub Bąk z najbliższej odległości. Jednak tak jak w przypadku Miedzi w pierwszych 45 minutach, sędzia liniowy dopatrzył się pozycji spalonej i dalej mieliśmy bezbramkowy remis. W 54 minucie z dystansu strzelił Lebedyński, ale Smug był dobrze ustawiony. W 58 minucie płocczanie sami sprokurowali zagrożenie pod własną bramką, a uściślając sprawił to Seweryn Kiełpin, który zbyt krótko wybił piłkę. Bliski przejęcia jej był Łobodziński na 25 metrze, ale golkiper Wisły zażegnał wślizgiem niebezpieczeństwo i zrehabilitował się za swój błąd. W 60 minucie na murawie w szeregach Miedzi zameldował sie debiutant Mateusz Cieślik - wychowanek legnickiej akademii. Miał sporego pecha, ponieważ kilka minut później wybił bark. Z racji tego, że Ryszard Tarasiewicz nie miał w obwodzie żadnego młodzieżowca (Cieślik zmienił Cierpkę), 17-latek mimo kontuzji, dokończył zawody. W kolejnych minutach gospodarze jak i goście podejmowali próby sforsowania obrony rywala, ale nic z tego nie wynikało. Na kolejną godna odnotowania okazję czekaliśmy do 76 minuty. Iliev po solowej akcji wysunął piłkę na "szesnastkę" Mrozińskiemu, ale nie trafił w światło bramki. W 83 minucie po kontrataku Wisły, Darmochwał zagrał w środek pola, ale żaden z jego partnerów z drużyny nie przechwycił jej i znalazła się w rękach Smuga. W ostatnich minutach regulaminowego czasu gry Miedź pokazała co to znaczy gra do końca. W 89 futbolówka jeszcze nie odnalazła drogi do siatki Wisły. Po centrze Łuszkiewicza z rzutu wolnego, Łobodziński uderzył z główki i Kiełpin przeniósł piłkę nad poprzeczką. Kilkadziesiąt sekund później bramkarz z Płocka już skapitulował. Pokonał go płaskim strzałem z prawej strony pola karnego Grzegorz Bartczak. Ten gol był ukoronowaniem jego świetnej postawy dzisiejszego popołudnia. Jednak przy tym trafieniu nie obyło się bez kontrowersji, gdyż podający do Bartczaka zawodnik, miał pomóc sobie ręką. Sfrustrowani "Nafciarze" w doliczonym czasie gry nie zdołali uratować punktu i pierwsza wygrana Miedzi w tym sezonie stała się faktem. Tym samym została zakończona seria wyjazdowych meczów Wisły Płock bez porażki, która swój początek miała ponad rok temu.
Spotkanie nie było wielkim widowiskiem. Można je określić "jako typowy mecz walki". ładnych, składnych, szybkich akcji było jak na lekarstwo. Miedź solidnie zapracowała na to zwycięstwo. Legniczanie zagrali bardzo dobrze w obronie. Grzegorz Bartczak został bohaterem strzelając zwycięskiego gola, ale trzeba pamiętać, że poza tym zanotował sporo odbiorów i był tego dnia nie do przejścia. Pewny był duet stoperów, tworzony przez Midzierskiego i Stasiaka. W środku pola bardzo dobry występ zanotował Łuszkiewicz. Wisła miała swoje sytuacje, ale nie potrafiła ich wykorzystać. Jednak po tym meczu płocczanie będą mieć najwięcej pretensji do pracy arbitra, który nie uznał im gola, a przy akcji bramkowej Miedzi dopatrzyli się zagranie ręką.