Znicz Pruszków - Górnik Łęczna 1:2. Pokonali lidera na jego boisku
Wyjazdowe mecze z dotychczasowym liderem tabeli są zawsze dużym wyzwaniem, niezależnie od poziomu rozgrywkowego. W 9. kolejce sezonu 2019/20, piłkarze Górnika Łęczna zmierzyli się w delegacji z przewodzącym w drugoligowym zestawieniu, Zniczem Pruszków. Zielono-czarni wrócili z tego starcia z tarczą. W dodatku, już w trzecim spotkaniu z rzędu jako pierwsi stracili bramkę, ale to nie przeszkodziło im w sięgnięciu po komplet punktów.
fot. fot. Paulina Kunach / Górnik Łęczna
W mecz zdecydowanie lepiej weszli goście, który od początkowych fragmentów mieli przewagę w posiadaniu piłki i próbowali swoich sił w ataku pozycyjnym. Bliski otwarcia wyniku był w 9. minucie Tomasz Tymosiak, który strzałem zza pola karnego obił słupek bramki pruszkowian. Chwilę później groźnie, choć niecelnie po wrzutce z rzutu rożnego uderzał głową Paweł Wojciechowski.
Gdy wydawało się, że gol dla Górnika jest tylko kwestią czasu, do siatki trafili gospodarze. Najpierw, dobrą sytuację dla Znicza zmarnował Marcin Rackiewicz. Zaraz potem, Znicz objął prowadzenie po stałym fragmencie gry. Po wrzutce Petera Drobnaka z rzutu rożnego piłka trafiła w polu karnym do Macieja Machalskiego, który mocnym strzałem pokonał Patryka Rojka.
Stracona bramka nie podłamała łęcznian, którzy nadal prowadzili grę i szukali swoich okazji. Dwukrotnie z dystansu kąśliwie uderzał Tymosiak, a z rzutu wolnego wprost w bramkarza strzelił Marcin Stromecki.
W 36. minucie sędzia podyktował rzut karny po faulu Martina Barana na Pawle Wojciechowskim. Jedenastkę na gola zamienił sam poszkodowany, który zanotował dzięki temu szóste trafienie w obecnym sezonie.
Popularny "Wojciech" ustalił wynik do przerwy. Co prawda, jeszcze tuż przed zejściem do szatni bramkę na 2:1 dla żółto-czerwonych strzelił Paweł Tarnowski, ale arbiter jej nie uznał, dopatrując się pozycji spalonej.
Po zmianie stron, miejscowi nie ograniczali się jedynie do długich piłek na napastnika i gry z kontry, prezentując znacznie bardziej ofensywną grę. "Górnicy" nie pozostawali dłużni i mecz stał się nieco ciekawszy.
W 58. minucie Znicz mógł po raz drugi w tym spotkaniu wyjść na prowadzenie, lecz w dobrej sytuacji Machalskiemu zabrakło precyzji. W odpowiedzi, po ładnym indywidualnym zrywie na bramkę pruszkowian uderzał Michał Goliński.
W drugim kwadransie drugiej połowy zielono-czarni cofnęli się na własną połowę i czekali na możliwość wyprowadzenia kontrataków. W 75. minucie, po jednym z nich bardzo dobrze na bramkę w pełnym biegu uderzał Stromecki, ale przytomną interwencją popisał się golkiper gospodarzy, Bartłomiej Gradecki.
Chwilę później 19-latek musiał wyjmować piłkę z siatki, po tym jak koszmarne nieporozumienie w defensywie Znicza wykorzystał Dominik Lewandowski. Skrzydłowy Górnika zaliczył prawdziwe "wejście smoka", bowiem wpisał się na listę strzelców kilkadziesiąt sekund po zameldowaniu się na murawie z ławki rezerwowych. Asystę przy jego golu zanotował Tomasz Tymosiak.
Następnie, przyjezdni długo kontrolowali boiskowe wydarzenia, choć w doliczonym czasie gry, po niesłychanym zamieszaniu w polu karnym Górnika, Znicz mógł doprowadzić do wyrównania, jednak do łęcznian uśmiechnęło się szczęście. Zaraz potem sędzia Grzegorz Kawałko zagwizdał po raz ostatni i zielono-czarni mogli świętować czwartą ligową wygraną z rzędu oraz awans na pozycję wicelidera tabeli.
Znicz Pruszków - Górnik Łęczna 1:2 (1:1)
Bramki: Machalski 12 - Wojciechowski (38 z rzutu karnego), Lewandowski 76
Znicz: Gradecki - Obst (82 Nojszewski), Bochenek, Rybak, Zjawiński, Machalski, Moskwik (87 Tabara), Drobnak, Baran, Rackiewicz (83 Suchanek), Tarnowski. Trener: Andrzej Prawda
Górnik: Rojek - Orłowski, Baranowski, Midzierski, Leandro, Goliński (75 Lewandowski), Tymosiak, Wójcik, Stromecki, Stasiak (60 Dzięgielewski), Wojciechowski. Trener: Kamil Kiereś
Żółte kartki: Baran, Rackiewicz, Machalski - Baranowski
Sędziował: Grzegorz Kawałko (Białystok)