Znał ich świat, zagrali w Ekstraklasie. Piłkarze z bogatym CV w polskiej lidze [TOPOWE NAZWISKA]
4 stycznia 2018, 10:42 | JCZ
Legia Warszawa kontraktuje byłego gracza Arsenalu Londyn i reprezentacji Chorwacji, a my sprawdzamy czy będzie to najgłośniejsze nazwisko w historii Ekstraklasy. Oto lista piłkarzy, których znał (prawie) cały świat, a którzy na koniec kariery postanowili dorobić w Polsce. O jednych wspomnienia pozostają ciepłe, o innych jakby mniej.
W sezonie 2014/15 Koronie Kielce zamarzyło się nośne nazwisko, które zwróciłoby uwagę na klub i pomogło utrzymać zespół w lidze. Postanowiono "odkurzyć" zapomnianego nieco Francuza, który kilka lat wstecz strzelał gole dla takich drużyn jak Juventus, Monaco, Wigan, Birmingham (kosztował 4,5 mln euro) czy Auxerre, a w latach 2002-04 także dla reprezentacji swojego kraju. Nikt specjalnie nie łudził się w Kielcach, że będzie tak samo błyszczał jak wcześniej, ale że przynajmniej kilka razy do siatki trafi. I tak się stało; Kapo zagrał w 27 meczach i strzelił 7 goli. Korona okazała się jego ostatnim pracodawcą w karierze.
<iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/7yLZQSUEwZ0" frameborder="0" gesture="media" allow="encrypted-media" allowfullscreen></iframe>
fot. Fot Arkadiusz Gola / Polskapresse
fot. Fot Arkadiusz Gola / Polskapresse
Z perspektywy czasu trudno uwierzyć, że zawodnik z takimi sukcesami trafił na początku wieku do Pogoni Szczecin. Przedtem został przecież królem strzelców mundialu w 1994 roku (z Kamerunem strzelił rekordowe pięć goli), występował w Valencii, a w Glasgow Rangers grał razem z Brianem Laudrupem i Paulem Gascoignem... Ówczesny właściciel "Portowców", Sabri Bekdas, nie patrzył jednak na koszty i ściągnięcie Salenki mogło tym samym dojść do skutku. Wierzono, że stworzy on duet marzeń z Grzegorzem Mielcarskim, ale do Polski przyjechał nieprzygotowany i jego epizod zakończył się na 18 minutach przeciwko Stomilowi Olsztyn.
<iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/SYtuo1bMrvw" frameborder="0" gesture="media" allow="encrypted-media" allowfullscreen></iframe>
fot. AFP/East News
fot. AFP/East News
Pamiętacie szaloną erę Antoniego Ptaka i piłkarzy ściąganych hurtowo z Brazylii, którym potem na boisku serce biło jak na zawał serca? To wtedy, pośród tych różnych wynalazków Pogoni Szczecin, znalazł się... 11-krotny reprezentant tego kraju i brązowy medalista z igrzysk olimpijskich w 1996 roku. U "Portowców" Amaral mógł liczyć na bardzo wysoki kontrakt i chyba tylko to go skłoniło do gry w Polsce. Tak ciepło jak Julcimar czy Edi Andradiny wspominany dzisiaj nie jest, ale też pozostawił po sobie pozytywne wrażenie. Rozegrał 19 meczów, zdobył 1 bramkę. Był to rok 2006.
<iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/3hKcKBy1n1s" frameborder="0" gesture="media" allow="encrypted-media" allowfullscreen></iframe>
fot. Głos Szczeciński
fot. Głos Szczeciński
Z grona wszystkich wymienionych to jedyny piłkarz, który jeszcze w Ekstraklasie występuje. Trochę nie dowierzaliśmy, że zawodnik takiej klasy może trafić do Polski i nie do Legii Warszawa czy Lecha Poznań, ale do Lechii Gdańsk jako 31-latek. Oczywiście znalazł się wtedy na zakręcie, nie był w rytmie meczowym, jednak jego zakontraktowanie zrobiło i tak ogromne wrażenie; przybył jako wielokrotny reprezentant Serbii, gracz CSKA Moskwa, Juventusu i Fenerbahce Stambuł, za którego w 2010 roku zapłacono aż 15 mln euro. Czy po przeszło dwóch latach występów możemy powiedzieć, że okazał się udanym zakupem biało-zielonych? I tak, i nie. Pierwszy sezon miał niezły. Dostał nawet opaskę kapitana. Ostatnio zatracił jednak formę. Brakuje mu twardych liczb – goli i asyst.
<iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/thYnRBb_GSc" frameborder="0" gesture="media" allow="encrypted-media" allowfullscreen></iframe>
fot. Tomasz Bolt/Polska Press
fot. Tomasz Bolt/Polska Press
Niemców w Ekstraklasie mieliśmy do tej pory niewielu. Najlepsze wrażenie pozostawił po sobie Marco Reich z pobytu w Jagiellonii Białystok, chociaż wiele lat wcześniej zdecydowanie więcej spodziewano się po jego rodaku, legendzie Werderu Brema (dwa mistrzostwa i krajowe puchary) i 8-krotnym reprezentancie kraju. Nowy nabytek Widzewa Łódź miał wciągnąć nosem polską ligę razem z Mirosławem Szymkowiakiem, Markiem Citko, Tomaszem Łapińskim czy Maciejem Szczęsnym. Stało się inaczej – zespół zdobył wprawdzie tytuł, ale Borowka zagrał tylko 8 razy i nie zdobył ani jednej bramki. Franciszek Smuda, ówczesny trener łodzian, twierdzi, że przez alkohol. - Na pierwsze zajęcia w terenie przyszedł na gigantycznym kacu, właściwie to on ledwo stał na nogach. Ale ambitnie ruszył do biegania. Był tak spragniony i wykończony, że w pewnym momencie zaczął jeść śnieg. Drużyna tarzała się ze śmiechu – stwierdził "Franz" w rozmowie z "Przeglądem Sportowym. A Borowka w swojej autobiografii szczerze dodawał: - Byłem alkoholikiem. Czasem zastanawiałem się: co ja, niemiecki piłkarz, robię w Polsce? W małym, gów*** pokoju, w ponurym mieście, którego nie mogłaby rozruszać nawet najlepsza impreza.
Na zdjęciu Borowka w gonitwie za samym Diego Maradoną (1988 rok).
<iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/_7BuFulGZ3E" frameborder="0" gesture="media" allow="encrypted-media" allowfullscreen></iframe>
fot. AFP/East News
fot. AFP/East News
Do dzisiaj Warszawa ciepło wspomina charyzmatycznego Serba z francuskim paszportem. Chociaż miał trudny charakter, nie stronił od imprezowania i pobierał sporą gażę, to jednak na boisku potrafił oddać to, co miał najlepsze – w 78 meczach zdobył 30 bramek. Kibice Legii chętnie porównują nadejście Eduardo właśnie do jego historii – "Ljubo" tuż przed podpisaniem umowy też nie grał tyle, ile chciał i przede wszystkim jak chciał, a mimo to jak zaawansowany wiekiem dał radę pozamiatać.
<iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/DQaOfYnUMbg" frameborder="0" gesture="media" allow="encrypted-media" allowfullscreen></iframe>
fot. Bartek Syta
fot. Bartek Syta
Moglibyśmy jeszcze wymienić kilka dość znanych nazwisk piłkarzy (Inaki Descarga, Kew Jaliens, Nacho Novo), którzy zaczepili się o Ekstraklasę, ale lepiej wspomnieć o trenerach. A takich z bogatym CV, głównie piłkarskim, również paru doświadczyliśmy. Ekscentryczny Józef Wojciechowski potrafił ściągnąć do Polonii Warszawa legendę Barcelony, Jose Mari Bakero, który potem pracował jeszcze w Lechu Poznań. A w Legii Warszawa znaleźli się podopieczny sir Aleksa Fergusona, Henning Berg, oraz były czołowy bramkarz reprezentacji Rosji, a obecnie jej selekcjoner, Stanislaw Czerczesow.
<iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/LO-kAPk4wFY" frameborder="0" gesture="media" allow="encrypted-media" allowfullscreen></iframe>
fot. Marek Zakrzewski
fot. Marek Zakrzewski
31-krotny reprezentant Kraju Kwitnącej Wiśni zawitał po raz pierwszy do Polski w 2013 roku. Wzięła go Lechia Gdańsk, by pokierował drugą linią. Doświadczony pomocnik grał krótko, ale solidnie - pożegnał się między innymi dwiema bramkami przeciwko Legii Warszawa. Co ciekawe, od tego sezonu reprezentuje barwy Odry Opole.
<iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/FyYKB_C02AE" frameborder="0" gesture="media" allow="encrypted-media" allowfullscreen></iframe>
fot. Tomasz Bolt/Polskapresse
fot. Tomasz Bolt/Polskapresse
Prezes Legii Warszawa, Dariusz Mioduski, napisał w środę do kibiców, że będzie mieć dla nich niespodziankę i że się spodoba. Około godziny 15:00 klub potwierdził tę zapowiedź - na testy medyczne przybył Eduardo. Czy Chorwat brazylijskiego pochodzenia zawładnie Ekstraklasą? Strzelał dla Arsenalu Londyn, dla drugiej ojczyzny, w Lidze Mistrzów, dla Szachtara Donieck...
fot. AFP/East News
fot. AFP/East News
<a href="http://www.gol24.pl/kibice/g/najwieksze-stadionowe-zadymy-w-polsce-w-ostatnich-latach-galeria,9958768,26683033/#utm_source=GOL24&utm_medium=zadymy&utm_campaign=ostatni-slajd"><img src="http://d.webgenerator24.pl/k/r/2r/yw/qmj5yask04k44scw8og00osogoc/zadymy.600.jpg" ><h2><b>Największe stadionowe zadymy w Polsce w ostatnich latach</b></h2></a>
fot.
fot.
1 / 11
Komentarze (0)
>