Zlatan Ibrahimović - boiskowy gangster, o którym mówi cały świat
Cały świat pochłania rywalizacja między Leo Messim a Cristiano Ronaldo, gdy tymczasem on ukazuje swój geniusz w zupełnie innym stylu. Niezrozumiany, niedoceniany, przez niektórych skazany na wieczne potępienie. Zlatan Ibrahimović, bo o nim mowa, to boiskowy gangster. Niedawno zamknął usta malkontentom, wbijając jedną z najpiękniejszych bramek w historii futbolu.
To właśnie jego styl. Kiedy wszyscy wmawiają mu, że nie potrafi grać, że nie nadaje się na lidera, że zawodzi, on wówczas zaciska zęby i miażdży rywali. W swoich poczynaniach jest bezpardonowy, dlatego zdarza mu się ostro walnąć łokciem przeciwnika. Jest jak mina - wybucha dopiero wtedy, gdy ktoś nadepnie mu na odcisk. Dlaczego?
Trudne dzieciństwo
"Ibra" miał trudne dzieciństwo. Jego rodzice pochodzili z Bałkanów, ale ze względu na wewnętrzne konflikty przeprowadzili się do Szwecji (do nazywanej gettem małej i wieloetnicznej miejscowości Rosengard, położonej niedaleko Malmö). Ojca wyniszczyła i rozłąka z ojczyzną, i ból związany z wojną. Popadł w nałóg alkoholowy, wyraźnie się stoczył, a w międzyczasie wyprowadził się od rodziny. Matka ciężko pracowała, ale nawet to nie starczało im na godne życie. Lodówka przeważnie świeciła pustkami.
Z czasem Zlatan zamieszkał u ojca, który zupełnie oderwał się od rzeczywistości. Lodówki wprawdzie zapełniał, tyle że kolejnymi butelkami piwa. Sefik pogrążył się w rozpaczy, a "Ibra" oddał się piłce nożnej i... rozrabianiu. A że miał dar wpadania w tarapaty, toteż nie mógł mówić o nudzie.
Jego występki nabierały rozmachu wraz z wiekiem. W pewnym momencie był naprawdę blisko obrania złej drogi. Kradł, kombinował, oszukiwał. Ibrahimović zdołał się jednak od tego odciąć i skupić na futbolu.
A talent miał nieprzeciętny. Od małego potrafił czarować, wybijał się ponad wszystkich. Już wtedy miał przeciwników. Próbowano się go pozbyć z juniorskiej drużyny Malmö, bo miał negatywny wpływ na dzieci z bogatych rodzin. Rodzice zbierali nawet podpisy w tej sprawie, ale nic z tego. Zlatan był zbyt dobry, by rezygnować z jego umiejętności.
Zresztą idealnie oddaje to pewna historia. Pewnego razu Ibrahimović spóźnił się na mecz. Wściekły trener posadził go na ławce. Tymczasem zespół zupełnie sobie nie radził i dostawał tęgie lanie - 0:4 do przerwy! Niepokorny, ale odważny i posiadający niebywałe umiejętności nastolatek wszedł na boisko w drugiej części meczu i z lekkością strzelał kolejne gole. Malmö wygrało 8:5. Cóż, takiego geniusza nie sposób pozbyć się ze swojej drużyny.
Ucieczka z getta
Zwłaszcza że "Ibra" systematycznie czynił postępy i po pewnym czasie zdołał się przedrzeć do pierwszego zespołu Malmö. Najpierw nieśmiało, by w sezonie 2000/2001 zdobyć aż 12 goli w 26 występach. Ale nie zagrzał długo miejsca w tym zespole, bo już w kolejnych rozgrywkach chciał odejść. Zespół nie spełniał jego ambicji, atmosfera i sytuacja w klubie nie były najlepsze. Malmö zyskało, sprzedając młodego piłkarza do Ajaksu Amsterdam. Holenderska ekipa walczyła o wysokie cele, w przeszłości wyszkoliła wiele gwiazd światowego futbolu. Szwed był zadowolony, bo trafił na wyższą półkę i uciekł na dobre z getta. Co więcej, zaczął się pławić w luksusie. Od czasu, gdy zaczął sowicie zarabiać - jak sam wyznał - dba, by lodówka była pełna.
Holandia była kolejnym przystankiem w jego karierze. "Ibra" miał dwa bardzo udane sezony w Ajaksie, ale potem popadł w konflikt i z niektórymi zawodnikami, i ze sztabem szkoleniowym drużyny. Coraz gorzej czuł się w drużynie, więc szukał nowego impulsu.
Ibrahimović wyjawił w swojej bestsellerowej autobiografii ("Ja, Zlatan") kulisy negocjacji z Juventusem Turyn. Utytułowana włoska drużyna długo negocjowała z piłkarzem. Pertraktacje trwały do ostatnich godzin okienka transferowego, ale ostatecznie udało się je sfinalizować. Zlatan już wtedy czuł się pewnie i zażądał podczas rozmów sportowego samochodu Ferrari Enzo, których wyprodukowano zaledwie 400 sztuk (w zamian musiał obiecać, że nigdy go nie sprzeda).
Z transferem do Turynu wiązało się jeszcze zabawne zdarzenie. Kilkanaście dni po podpisaniu kontraktu do mieszkania Ibrahimovicia udał się jego agent, by zabrać rzeczy zawodnika (ten nie chciał już wracać do Amsterdamu). Mino Raiola, wchodząc, usłyszał hałas. Najpierw myślał, że to włamywacz, ale okazało się, iż z tego pośpiechu (Zlatan ekspresowo pojechał na lotnisko) Szwed zapomniał wyłączyć PlayStation...
W Juventusie był gwiazdą, ale jego geniusz eksplodował dopiero w innym zespole Serie A - Interze Mediolan. Tam miał okazję grać pod wodzą José Mourinho. Co nietypowe dla tego zawodnika, w swojej autobiografii wyznał, że był gotowy skoczyć za portugalskim szkoleniowcem w ogień. Kto by się spodziewał po takim piłkarzu takiego wyznania...
"Nie masz jaj"
Z Interu Mediolan Ibrahimović przeniósł się do wielkiej Barcelony (hiszpański zespół zapłacił za niego, bagatela, 70 milionów euro!). Tyle że niesforny Szwed zupełnie nie pasował do tamtejszego klimatu niczym z klasztoru. W drużynie nie było miejsca na butę, na własny interes. Całość była - i nadal jest - podporządkowana określonemu rygorowi i nienaruszalnej hierarchii. Zlatan, a jakże, próbował ten ład zachwiać. Bezskutecznie.
Ibrahimović niezależnie od swoich występów nie był w stanie zepchnąć z piedestału Leo Messiego. Szwed zdradził również w swojej autobiografii, że właściwie od początku nie pasował Pepowi Guardioli. Szkoleniowiec zespołu miał za jego plecami próbować się go pozbyć, ale najbardziej "Ibrę" dotknęło unikanie go przez Guardiolę. W końcu doświadczony piłkarz nie wytrzymał i wypalił: Nie masz jaj!
To był jeden z najgorszych transferów Katalończyków w minionej dekadzie. FC Barcelona wyłożyła grube pieniądze, by mieć bramkostrzelnego Szweda w swoich szeregach, a następnie za wszelką cenę chciała się go pozbyć (chętnych na wyłożenie ogromnej sumy brakowało). Ostatecznie Guardiola i spółka pozbyli się niechcianego balastu, ale za raptem 30 milionów euro.
Gol na miarę Ibracadabry
Reprezentant Trzech Koron w swojej dotychczasowej karierze nigdzie nie zagrzał miejsca na dłużej. Po dwóch, trzech sezonach zmieniał otoczenie. Kilka miesięcy temu "Ibra" odszedł z Milanu (rozgrywki 2011/2012 zakończył z dorobkiem 35 goli i 14 asyst!), bo Rossonerich dopadł kryzys finansowy i musieli się pozbyć kilku graczy. Ofertę nie do odrzucenia złożyło drużynie i piłkarzowi Paris Saint-Germain, w które grube pieniądze zainwestowali szejkowie.
Szwed ostatecznie wylądował w stolicy Francji, gdzie nadal gra rewelacyjnie (obecnie jest najlepszym strzelcem Ligue 1). Fantastyczną dyspozycję potwierdza w reprezentacji. Cały świat przypomniał sobie o jego geniuszu, gdy ten zdobył bramkę przewrotką z odległości 30 metrów w meczu z Anglikami (mało tego, w całym spotkaniu zdobył cztery gole)! To trafienie okrzyknięto jednym z najpiękniejszych w historii futbolu! Niestety, ze względu na wcześniej przyznawane nominacje nie załapało się do bramki roku w głosowaniu FIFA.
BRAMKA ZLATANA IBRAHIMOVICA z ANGLIĄ! [YOUTUBE, WIDEO]
Efekt Zlatana
31-letni Zlatan Ibrahimović w swoim kraju jest wręcz uwielbiany. Jest żywą ikoną. Nie tylko za swoje piłkarskie osiągnięcia (odnosił już wiele sukcesów, chociaż nigdy nie zdołał wygrać Ligi Mistrzów). "Ibra" jest symbolem uwolnienia się z getta, symbolem spełniania własnych marzeń. I przy tym zabójczo szczery.
W Szwecji od lat biura turystyczne dopasowują się do Ibrahimovicia. Kiedy "Ibra" latem bieżącego roku przeniósł się do Paryża, tamtejsze biura natychmiast ogłosiły w swojej ofercie wycieczki do tego miasta, połączone z wizytą na meczu Paris Saint-Germain. Według danych tamtejszych biur sprzedaż wycieczek do stolicy Francji wzrosły aż o 36 procent. Dlatego mówi się nawet o "efekcie Zlatana".
Kibice Lechii wywiesili transparenty upamiętniające stan wojenny [ZDJĘCIA]