Wymiana ciosów w na Estadio Mestalla. Zenit pokonał Valencię
W pierwszej kolejce fazy grupowej Ligi Mistrzów Valencia przegrała u siebie z Zenitem Sankt Petersburg 2:3. Na listę strzelców po stronie gospodarzy wpisali się Joao Cancelo i Andre Gomes, a dla gości bramki zdobyli Axel Witsel i dwie Hulk.
Punktualnie o 20.40 faza grupowa Ligi Mistrzów rozpoczęła się w Walencji. Lokalny zespół Nietoperzy podejmował tutaj Zenita Sankt Petersburg. Oba zespoły to nie tylko znane europejskie marki, ale też stali bywalcy europejskich pucharów. Gospodarzy w ostatnich latach można było podziwiać jedynie w Lidze Europy. Dzisiaj powracali do bardziej prestiżowych rozgrywek i chcieli to zrobić zwycięsko. Również goście z Rosji nie zamierzali złożyć broni. Jako faworyt tej grupy nie mieli innej opcji jak tylko grać o pełną pulę. Mimo atrakcyjnych drużyn a także wysokiej stawki spotkania, trybuny na Estadio Mestalla nie były wypełnione. Patrząc na trybuny, można było dojrzeć przeważający tam pomarańcz - kolor krzesełek.
Mimo braku wielkiego wsparcia ze strony kibiców, od premierowego gwizdka do ataku ruszyli gospodarze. Przed pierwszą poważniejszą sytuacją stanęli już w 3 minucie, kiedy to na drodze ku szczęściu Nietoperzy stanął słupek. Mocne uderzenie Joao Cancelo zaskoczyło Jurija Łodygina, ale nie zdołało przebić się do siatki. Nieudana próba wyjścia na prowadzenie nie podłamała ambicji gospodarzy. To oni nadal prowadzili grę i próbowali skonstruować jakiś poważniejszy atak.
Szybko jednak, ku nieszczęściu gospodarzy, sprawdziło się powiedzenie o mszczących się niewykorzystanych sytuacjach. Zenit po premierowych minutach uśpieniach nagle obudził się i wybiegł z fantastycznym kontratakiem. Środkiem boiska popędził Danny i wyłożył piłkę do Hulka. Brazylijczyk nie zastanawiał się długo i silnym strzałem umieścił piłkę w siatce. Golkiper Valencii był bez szans.
Po stracie bramki gospodarze znowu próbowali uspokoić grę, podporządkować sobie wydarzenia na boisku. Mimo szczerych chęci nie udawało im się już prowadzić gry, tak jak robili to na początku. Piłka zaczęła toczyć się gdzieś w środku boiska. Hiszpanie postawili na skrzętne konstruowanie akcji krótkimi podaniami, podczas gdy ich rywale postawili na szybkie kontry. Po jakiś dwudziestu minutach gry to Nietoperze znowu częściej bywały w polu karnym rywali. Ich strzały na bramkę, oraz częste rzuty rożne nie sprawiały większego kłopotu rosyjskiemu bramkarzowi.
Pomimo tego, że to gospodarze cały czas pracowali na zmianę wyniku, bliżej podwyższenia rezultatu okazali się Rosjanie. Przed kolejną fantastyczną sytuacją znalazł się Hulk. Tym razem jednak górą z całej sytuacji wyszedł trzeci bramkarz Valencii. Nie było to jednak ostatnie słowo napastnika Zenitu. Spokojnie wyczekiwał na okazję do kontrataku. I na chwilę przed przerwą wreszcie się doczekał. Po precyzyjnym podaniu Artioma Dziuby, Brazylijczyk uderzył zza linii pola karnego. Futbolówka powędrowała prosto pod poprzeczkę. Golkiper był bez szans.
Gol do szatni na pewno nie wpłynął pozytywnie na nastroje w szatni gospodarzy. Cytując klasyka, w przerwie musiało paść tam parę mocnych słów. I patrząc na postawę Nietoperzy w drugiej połowie, można powiedzieć że przyniosły efekt. Nuno Espirito Santo zdecydował się jeszcze przed drugą częścią gry puścić do boju Paco Alcacera i Andre Gomesa. Zmienili oni nie radzących sobie zbytnio na boisku Pablo Piattiego i Javi Fuego. Roszady w składzie nie zmieniły obrazu gry. Przy piłce nadal utrzymywała się Valencia. To oni prowadzili grę i wciąż konstruowali sobie groźne sytuacje. Jedną z nich bramką zakończył właśnie Paco Alcacer. Arbiter liniowy dopatrzył się jednak minimalnego spalonego.
Podopieczni Nuno Espirito Santo próbowali więc dalej. Mimo inteligentnej i całkiem skutecznie grającej defensywy Zenitu, Hiszpanom już w 55. minucie udało się zdobyć kontaktowego gola. Szczęśliwym strzelcem okazał się młody Portugalczyk Joao Cancello. Zaskakującym strzałem z prawej strony bez problemu pokonał rosyjskiego golkipera. Nie tylko trafienie byłego zawodnika Benfiki było niespodzianką dla fanów Nietoperzy, ale i sam jego występ na prawej obronie. W poprzednich spotkaniach na tej pozycji występował bowiem Antonio Barragan. Doświadczony Hiszpan grał jednak dosyć przeciętnie i szkoleniowiec Valencii zdecydował się dzisiaj dać szansę niedocenianemu 21-latkowi. Jak widać, była to trafna decyzja.
Strzelony gol dodał Hiszpanom skrzydeł. Zintensyfikowali ataki i praktycznie zamknęli graczy Zenitu na własnej połowie. Co chwile nacierali to lewym to prawym skrzydłem, przez co defensorzy rywali powoli zaczęli się gubić i faulować gospodarzy. A Nietoperze coraz częściej wpadali w pole karne Jurija Łodygina. Po ponad godzinie gry wyśmienitą szansę na wyrównanie miał Paco Alcacer. Dostał precyzyjne podanie od naprawdę świetnie spisującego się Feghouliego. Algierczyk wiele razy posyłał piłkę przed samą bramkę Zenitu, ale nikt nie potrafił tego wykończyć.
Co się odwlecze to nie uciecze. Mimo słabej celności i wykańczania sytuacji, podopieczni Nuno Espirito Santo wreszcie wyrównali. Drugą bramką udowodnili swoją sporą przewagę jaką mieli po przerwie. Wpuszczony na drugą połowę Andre Gomes widowiskowo wyminął defensorów rywali i umieścił piłkę w siatce. Nietoperze nie cieszyły się jednak zbyt długo z tego wyniku. Zaledwie dwie minuty później Jaume Domenech ponownie zmuszony był do wyciągania piłki z bramki. Bramkarz Valencii w dzisiejszym spotkaniu pokazał, że nie bez powodu na co dzień jest dopiero numerem trzy. W ogóle nie pomagał swoim kolegom i altruistycznie wpuszczał praktycznie wszystkie strzały Zenitu. Nawet te stosunkowo proste do obrony, bo właśnie taki okazał się ten Axela Witsela. Belg bez większego namysłu czy siły po prostu uderzył w stronę bramki. Sam pewnie nie spodziewał się, że hiszpański golkiper ponownie będzie się jedynie przyglądał. Trzeci stracony gol i to w momencie kiedy Valencia miała sporą przewagę na boisku, nieco podłamał gospodarzy. Gra wyrównała się. Obie drużyny sprokurowały sobie kilka sytuacji, ale żadna z nich nie okazała się na tyle groźna aby zapisać się w pamięci kibiców, a co dopiero zagrozić któremuś z golkiperów (chociaż akurat sprawienie kłopotu bramkarzowi Valencii nie było dzisiaj zbyt trudnym zadaniem).