Zemsta czy strategia obliczona na zarobek? O tym, dlaczego Śląsk zesłał do rezerw Flavio Paixao [KOMENTARZ]
Flavio Paixao, który od lata będzie piłkarzem Lechii Gdańsk, został dyscyplinarnie przesunięty do rezerw Śląska. Ma w nich spędzić całą wiosnę. Po co i dlaczego - tego akurat wrocławski klub już oficjalnie nie podaje.
fot. Anna Kaczmarz/Dziennik Polski
Powody decyzji mogą być różne. Pochylić należy się przede wszystkim nad dwoma. Pierwszy: Śląsk zamierza zemścić się na piłkarzu, bo ten w tajemnicy postanowił wzmocnić ligowego konkurenta. I drugi: Skoro ma on jeszcze pół roku kontraktu, a Lechia bardzo chce mieć go u siebie już teraz, to wypada ją „zachęcić”, by odpowiednio sypnęła groszem. Przecież nie życzy sobie, żeby Flavio na pół roku został odesłany w piłkarski niebyt i potem jako wrak został dostarczony do Gdańska.
Z której strony byśmy na to nie spojrzeli, to i tak wygląda na cios poniżej pasa wymierzony przez Śląsk w Flavio. To są najgorsze standardy jakie można sobie wyobrazić. Stosowano je kiedyś choćby w Polonii Warszawa wymyślając „Klub Kokosa”. Na szczęście środowisko jednym głosem potępiło wtedy te praktyki. W przypadku Flavio nie będzie (nie jest?) inaczej.
Bo cóż niby Paixao złego uczynił Śląskowi, że trzeba mu robić na złość. Za mało dał jesienią drużynie? A skądże. Wykręcił najlepszy indywidualny wynik w drużynie: zdobył pięć bramek i zaliczył tyle samo asyst. To może skoro przechodzi latem do Lechii, to nie będzie już mu się chciało grać w Śląsku? Chyba nie do końca. Lech Poznań, chociaż miał świadomość, że Kasper Hamalainen może odejść, jakoś dał mu dograć rundę do końca. Fin odwdzięczył się ośmioma golami i dwiema asystami.
Śląsk jednak – ustami trenera Romualda Szukiełowicza – mówi: - Flavio zachował się bardzo brzydko (…) Gorzej już nie mógł tego załatwić (cytat za „Przeglądem Sportowym”). Chodzi o to, że Portugalczyk dostał więcej wolnego, by poświęcić go bliskim, a tymczasem za plecami wolał ustalić warunki kontraktu z Lechią, zamiast najpierw pochylić się nad tym, co zaproponuje Śląsk, czyli obecny pracodawca.
No to jeszcze się Śląsk nie raz i nie dwa zdziwi. Wielu piłkarzy praktykuje to, co zrobił właśnie Flavio. Co więcej, w świetle prawa jest to działanie całkowicie dozwolone. Jeżeli piłkarzowi za pół roku wygasa kontrakt, to może rozmawiać i nawet podjąć wiążącą decyzję, gdzie za te pół roku zagra.
Śląsk czuje się obrażony, a nie powinien. Flavio ma oczy i widzi, jak w ostatnich miesiącach zmienił się skład (na gorsze), które miejsce zespół zajmuje w tabeli, ilu kibiców przychodzi na trybuny, co za szopki wyprawiało się z trenerem Tadeuszem Pawłowskim i w końcu jak niepewny jest budżet, a więc i siłą rzeczy ewentualny kontrakt, który miałby od klubu otrzymać.
Wobec wszystkich tych argumentów łatwiej zrozumieć decyzję Flavio, a znacznie trudniej Śląska.
Jeżeli już tak bardzo klubowi zależało na piłkarzu, to do stołu należało z nim usiąść choćby i w listopadzie, a nie czekać na ostatni moment i kiedy ten moment wcale nie naszedł, to mścić się i płakać, jak to piłkarz nie dotrzymał słowa.