menu

Zdzisław Kapka. A jednak zatapialny

3 października 2016, 09:43 | Krzysztof Kawa

CAFETERIA. Kończy się epoka: Zdzisław Kapka odchodzi z Wisły Kraków. To wydarzenie symboliczne, niemal porównywalne – zachowując wszelkie proporcje – z odejściem z klubu Bogusława Cupiała.

Zdzisław Kapka
Zdzisław Kapka
fot. Andrzej Banas

Kapka był przez lata najbardziej zaufanym piłkarskim doradcą biznesmena z Myślenic. Ekipy przy Reymonta zmieniały się, a on jeden tkwił na posterunku. Dla niepoznaki wymyślano mu różne funkcje – a to skauta, a to trenera, kierownika, dyrektora, członka zarządu wreszcie. Ostatni akt współpracy dokonał się w sierpniu, gdy Kapka po kilka razy dziennie odbierał telefony od rozgorączkowanego Cupiała gaszącego pożar, który wywołał za jego przyzwoleniem zarząd Tele-Foniki, sprzedając klub Jakubowi Meresińskiemu.

Nie da się rzetelnie spisać najnowszej historii Wisły, nie wysłuchując opowieści tych dwóch ludzi. A obaj ani myślą dzielić się publicznie tym, czego przez ostatnie 19 lat doświadczyli. Zagadnięty o to Kapka powiedział dekadę temu, że wszystkie swoje tajemnice zabierze do grobu. Mam nadzieję, że zmieni zdanie. Może teraz jest odpowiedni na to moment.

Inna sprawa, że fakt, iż dostał wypowiedzenie z pracy jeszcze niczego nie przesądza. Przez trzy miesiące wiele się może wydarzyć, a ponadto Kapka już przecież odchodził z Wisły i jakby nigdy nic do niej wracał. Przywołanie ostatniego casusu dotyczącego pochopnej rezygnacji z usług odpowiedzialnego za bezpieczeństwo na stadionie Kazimierza Antkowiaka, a następnie szybkiego przeproszenia się z nim jest w tym wypadku jak najbardziej na miejscu.

To prawda, że nie ma ludzi niezastąpionych. Nawet jeśli mówimy o kimś, kto przez kilkanaście lat miał ogromny wpływ na kształtowanie drużyny i ściągnął do Krakowa większość z tych piłkarzy, którzy dali „Białej Gwieździe” osiem tytułów mistrza Polski.

Na wiadomość o odejściu Kapki kibice na forach internetowych zareagowali entuzjastycznie. Dla wielu jest bowiem uosobieniem zła. Głównie dlatego, że nigdy się nie bronił przed zarzutami i nie tłumaczył ze swoich decyzji. Nie bardzo nawet wiadomo, ile przypisano mu takich, których nigdy nie podjął. To, że stronił od mediów i nie zabiegał o „ocieplanie” swojego wizerunku było dla Cupiała jednym z jego największych atutów.

Wydawało się, że także dla nowych właścicieli wiślackiej spółki. Pod koniec sierpnia Małgorzata Sarapata przekonywała, że chce w swojej pracy korzystać z tajemnej wiedzy właśnie takich ludzi jak on. Robert Szymański zaś tuż po przejęciu klubu przez TS Wisła ogłosił, że nowy dyrektor sportowy na prośbę zarządu pojechał do Myślenic uspokajać nastroje w drużynie Dariusza Wdowczyka. Zadziwiające, jak szybko przestał być potrzebny.

Źródło: Cafeteria - Krzysztof Kawa

Sportowy24.pl w Małopolsce