menu

Zbozień: W Permie mam wszystko, czego potrzebuję, więc marudzić nie można

17 kwietnia 2014, 11:02 | Łukasz Madej/Gazeta Krakowska

- Wyjechałem do Rosji, żeby przede wszystkim rozwijać się jako piłkarz. A przecież jest tu na tle kogo się sprawdzić. Takie nazwisko jak Hulk zna chyba każdy kibic na świecie, prawda? - mówi Damian Zbozień, obrońca Amkara Perm.

Damian Zbozień przeniósł się do Rosji
Damian Zbozień przeniósł się do Rosji
fot. Jakub Kowalski

Dramatyczny pościg zakończony pod Olkuszem. Niemiec usłyszał zarzuty [ZDJĘCIA, WIDEO]

Zdrastwujtie (po rosyjsku: dzień dobry).
Priviet (cześć).

Moja znajomość rosyjskiego na tym się już kończy. A Pana?
A u mnie wygląda dużo lepiej. Codziennie uczę się nowych słówek. Spokojnie potrafię już się dogadać.

W takim razie jak jest po rosyjsku śliwowica łącka?
Hmm, myślę, że w każdym języku będzie brzmieć tak samo (śmiech). Ale tego, czy w Rosji są jeszcze mocniejsze trunki, to nie wiem, bo do Permu przyjechałem grać w piłkę, rozwijać się jako zawodnik, a nie szukać alkoholi i rozrywek.

Z czytaniem i pisaniem też szybko idzie?
Czytać potrafię, ale na pewno nie powiem, że płynnie, a pisania na razie jeszcze się nie uczę. Wolę poświęcać czas na nowe słówka. I dopiero kiedy będę bardzo dobrze mówić, wezmę się za pisanie.

Kozaka już Pan też umie zatańczyć?
Na razie nie było okazji poćwiczyć.

Ale ulubioną gitarę zabrał Pan z sobą?
Niestety nie, jednak mam taki plan, żeby już na miejscu jakąś sobie kupić. Wolny czas, przynajmniej na razie, wolę poświęcać na naukę języka.

W Permie mieszka Pan sam?
Tak, wynająłem mieszkanie blisko centrum miasta. Nie mam na co narzekać. Szkoda tylko, że jestem bardzo daleko od domu, ale taki już mam zawód. Trzeba do tego przywyknąć. Z rodziną kontaktuję się regularnie przez Skype'a, no a w Amkarze grają przecież jeszcze Janusz Gol i Jakub Wawrzyniak. Poza tym w Tereku Grozny są moi koledzy z Legii Warszawa: Marcin Komorowski i Maciej Rybus. W Rosji jest też Artur Jędrzejczyk.

Gerard Depardieu ze względu na niższe podatki został Rosjaninem. Z Panem będzie wkrótce podobnie?
Odpowiem stanowczo - nie.

Ale pieniądze...
…zarobię duże. Jasne, że pod tym względem z oferty też się ucieszyłem, ale nie kwoty były najważniejsze. Za dużo mniejsze też zgodziłbym się na wyjazd. Zresztą, dżentelmeni nawet nie powinni o tym rozmawiać. Wyjechałem do Rosji, żeby przede wszystkim rozwijać się jako piłkarz. A przecież jest tu na tle kogo się sprawdzić. Takie nazwisko jak Hulk zna chyba każdy kibic na świecie, prawda? Skoro on zdecydował się na grę w Rosji, a chciała go nawet Chelsea Londyn, to chyba można sobie łatwo wyobrazić, jak w rosyjskiej lidze wszystko jest poukładane.

Panuje przekonanie, że oba kraje - Rosja i Polska - ze względu na trudną historię, nie lubią się. Jak jest w rzeczywistości?
Nie ma żadnych animozji. Wszyscy są do mnie pozytywnie nastawieni. Atmosfera w klubie jest bardzo dobra. Moim zdaniem, ludzie w Permie nie żyją mocno polityką. No i nie zauważyłem żadnych reakcji na całą sytuację związaną z Krymem.

Na ulicach jest Pan już rozpoznawany?
Nie, na razie nie zdarzyło mi się, żeby ktoś mnie zaczepił.

Obudził się Pan pierwszy raz w Permie, otworzył okno i co sobie pomyślał?
Że pora wstawać i brać się do roboty (śmiech). Samo miasto jest bardzo duże, choć stare. Mam tu wszystko, czego potrzebuję, więc marudzić nie można. Tak jak mówiłem, przyjechałem tu grać w piłkę, a reszta to tylko dodatki.

Przed Panem pierwsze święta aż tak daleko od domu?
Tak, pierwsze.

Nigdy Pan nie ukrywał, że regularnie chodzi do kościoła. W Rosji jest gdzie?
Tak, znalazłem w Permie kościół katolicki. Jeśli tylko mogę, staram się chodzić do niego, jednak w niedzielę msze święte są tylko o godzinach 11 i 13, a z reguły mam wtedy trening. Jeśli nie mogę iść, odpalam w mieszkaniu komputer, włączam mszę online z Polski i w taki sposób w niej uczestniczę.

Wróćmy do piłki - zaczął już Pan występować w pierwszym składzie Amkara.
Zgadza się, a rywalizacja jest ostra. Niedawno trzy spotkania zagrałem w wyjściowej jedenastce i będę walczyć dalej, by ten stan rzeczy pozostał.

Łukasz Piszczek z Borussii Dortmund powinien zacząć się bać o miejsce w kadrze Polski?
Nie przesadzajmy, Łukasz to czołowy prawy obrońca w Europie, jest na tę chwilę poza moim zasięgiem. No, ale czemu nie miałbym powalczyć o miejsce tuż za nim? Wiem, że Adam Nawałka i reszta sztabu reprezentacji mnie obserwuje. Gra w kadrze to moje marzenie. Plan jest taki: nauczyć się języka rosyjskiego, już na stałe grać w pierwszym składzie Amkara i trafić do reprezentacji.

Za jakiś czas z Rosji będzie łatwiej wyruszyć na podbój zachodniej Europy?
Nie do końca. Koledzy opowiadali, że najpierw celem powinno być przejście do któregoś z klubów moskiewskich, a dopiero stamtąd droga na Zachód jest szeroko otwarta. Chciałbym podpisać kolejny kontrakt w jeszcze mocniejszym klubie, ale to melodia przyszłości. W tej chwili skupiam się na obecnej drużynie.

Wymarzona liga?
Bundesliga.

Ambitnie.
Polacy już pokazali, że w Niemczech mogą sobie dać radę. Dlaczego mnie nie miałoby się udać? Wierzę, że poradziłbym sobie. Na razie przede mną dużo pracy.

Gazeta Krakowska


Polecamy