Zawisza zremisował z Jagiellonią. Bydgoszczanie w finale Pucharu Polski (ZDJĘCIA)
Piłkarze Zawiszy zremisowali w rewanżowym meczu 1/2 finału Pucharu Polski z Jagiellonią 1:1. Białostoczanie, dla których gola strzelił Adam Dżwigała, niemal do końca spotkania mogli liczyć na odrobienie strat z pierwszego meczu. Nadzieję odebrało im trafienie rezerwowego Jorge'a Kadu. Wcześniej sędzia Szymon Marciniak dwukrotnie nie podyktował należących się Jagiellonii rzutów karnych.
Przed tym meczem zdecydowanym faworytem do awansu był bydgoski Zawisza, który w pierwszym pojedynku rozegranym w Białymstoku zwyciężył pewnie 2:0 po trafieniach Vahana Gevorgyana oraz Kamila Drygasa. U siebie podopieczni Ryszarda Tarasiewicza chcieli postawić kropkę nad ‘i’ nad historycznym dla klubu awansie do finału Pucharu Polski, który zostanie rozegrany 2 maja na Stadionie Narodowym. W związku z tym bydgoski szkoleniowiec postawił na zdecydowanie najsilniejszą możliwą jedenastkę, pozbawioną jednak kontuzjowanych Vasconcelosa, Masłowskiego, Strąka i Goulona. W Jagiellonii, która tak poważnych problemów kadrowych nie miała, do bramki nieoczekiwanie wrócił za to Jakub Słowik.
Od pierwszych minut to odrabiający dwubramkową stratę goście rzucili się do ataków, jednak Zawisza bardzo przytomnie bronił się przed ich atakami. Zespół Michała Probierza przebywał długimi chwilami pod polem karnym rywala, jednak żółto-czerwonym brakowało często dokładności, co z kolei stwarzało okazję do kontr dla gospodarzy. Po jednej z nich, po 15 minutach gry strzał Luisa Carlosa musiał bronić Słowik. Kilka minut później gościom udało się jednak wyjść na prowadzenie, gdy po jednym z nielicznych kontrataków Jagiellonii Dzalamidze zagrał piłkę w pole karne, a tam z błędu Micaela skorzystał Dźwigała i potężnym strzałem pod poprzeczkę zmniejszył straty białostoczan w całym dwumeczu.
Zawisza mógł odpowiedzieć, jednak techniczne uderzenie Vahana Gevorgyana trafiło tylko w słupek bramki Jagi, a jeszcze przed przerwą mogło być spokojnie już 0:2. Najpierw dośrodkowanie Filipa Modelskiego trafiło w poprzeczkę bramki Kaczmarka, a sekundy później Nika Dzalamidze był ewidentnie faulowany w polu karnym przez Hermesa. Problem Jagiellonii polegał jednak na tym, że sędzia Szymon Marciniak popełnił fatalny błąd i zamiast jedenastki zdecydował się pokazać Gruzinowi żółtą kartkę za domniemane symulowanie. Przez to do przerwy przyjezdni prowadzili ‘tylko’ 1:0 i wciąż potrzebowali jednego gola do doprowadzenia do dogrywki.
Po przerwie goście wciąż byli zmuszeni do gry w ataku pozycyjnym i to nie wychodziło im najlepiej. Mimo to piłkarze Michała Probierza po raz kolejny powinni otrzymać rzut karny, gdy ręką po własnym błędzie technicznym w polu karnym zagrał Hermes, ale sędzia Marciniak popełnił drugi karygodny błąd w tym spotkaniu, puszczając grę. Sytuacje bramkowe na dobrą sprawę pojawiły się dopiero w końcówce spotkania. Gdy najpierw strzał Petasza z dystansu z trudem odbił Słowik, a następnie po dośrodkowaniach Quintany i Plizgi dwa razy w bardzo dobrych okazjach fatalnie pudłował rezerwowy Piątkowski.
Na trzy minuty przed końcem regulaminowego gospodarze przypieczętowali swój awans do finału, gdy znakomite podanie Luisa Carlosa na bramkę płaskim strzałem zamienił Jorge Kadu i stało się jasne, że to Zawisza zamelduje się w finale Pucharu Polski, który zostanie rozegrany 2 maja na Stadionie Narodowym w Warszawie. Szkoda tylko, że tak bardzo zespołowi Ryszarda Tarasiewicza, który po pierwszym meczu miał bardzo komfortową sytuację, pomagać musiał polski sędzia eksportowy, Szymon Marciniak, który wyraźnie wypaczył wynik tego pojedynku. Bydgoszczanie w finale zmierzą się najprawdopodobniej z Zagłębiem Lubin, które jutro musi potwierdzić swoją wyższość nad Arką Gdynia, z którym wygrało w pierwszym spotkaniu aż 3:0.