menu

Zawisza pokonał nieskuteczny Śląsk. Wrocławianie bez szans na pierwszą "ósemkę"

30 marca 2014, 17:25 | Jakub Seweryn

Zawisza Bydgoszcz pokonał Śląsk Wrocław 1:0 w pierwszym niedzielnym meczu 28. kolejki Ekstraklasy. Przez większą część spotkania obaj bramkarze zachowywali czyste konto, a decydujący cios zadał w 82. minucie Kamil Drygas.

W niedzielne popołudnie Śląsk Wrocław walczył w Bydgoszczy o zachowanie teoretycznych szans na miejsce w pierwszej ósemce, do której tracił przed tą kolejką siedem punktów. Zawisza z kolei chciał jeszcze poprawić swoją dobrą siódmą pozycję w ligowej tabeli. W barwach bydgoskiego klubu zobaczyliśmy wiele osób, które w przeszłości były związane ze Śląskiem. Mowa tu oczywiście o Wojciechu Kaczmarku, Sebastianie Dudku czy przede wszystkim sztabie szkoleniowym z Ryszardem Tarasiewiczem na czele. Popularny ‘Taraś’ miał okazję zmierzyć się więc w trenerskim pojedynku z kolegą z boiska, Tadeuszem Pawłowskim, z którym występował na murawie w barwach Śląska w latach 1980-82. Ze względu na zawieszenie Tarasiewicza, drużynę gospodarzy musiał jednak zza linii prowadzić Waldemar Tęsiorowski, który z kolei był podopiecznym Pawłowskiego, gdy ten w sezonie 1992/93 był trenerem Śląska.

Pierwsza część gry w Bydgoszczy nadawała się tylko do zapomnienia. Zdecydowaną przewagę w posiadaniu piłki miał wrocławski Śląsk, ale gościom ciężko przychodziło stwarzanie sytuacji bramkowych. Dopiero w końcówce w znakomitej okazji znalazł się Tadeusz Socha, ale jego zagranie w polu karnym przerwał Igor Lewczuk. Chwilę później techniczny strzał Marco Paixao trafił tylko w poprzeczkę bydgoskiej bramki i wrocławianie do przerwy tylko remisowali z zupełnie bezradnym w ofensywie Zawiszą 0:0.

W drugiej połowie, po kilku minutach gry, Śląsk zdecydowanie powinien wyjść na prowadzenie. Po składnej akcji wrocławian Marco Paixao wyszedł sam na sam z Kaczmarkiem, ale zamiast uderzać, szukał jeszcze lepiej ustawionego Plaku, którego doskonale zatrzymał jednak Lewczuk. Dwie minuty później Flavio Paixao potężnie uderzył z ostrego kąta, a Wojciech Kaczmarek sparował piłkę na słupek. W kolejnej akcji sam przed Kaczmarkiem znalazł się Grodzicki, ale przelobował zarówno jego, jak i bramkę.

W odpowiedzi, w 64. minucie gry, wreszcie groźną akcję przeprowadzili gospodarze. Doskonałą prostopadłą piłkę w pole karne od Masłowskiego dostał Wójcicki, ale z ostrego kąta nie był w stanie pokonać Kelemena. Słowacki bramkarz kilkadziesiąt sekund później uratował swój zespół świetnie broniąc strzał głową Lewczuka. Po tej akcji w zespole Zawiszy boisko musiał opuścić kontuzjowany Michał Masłowski, który być może nawet naderwał mięsień przywodziciela, co oznaczałoby jego kilkutygodniową przerwę.

Po tych sytuacjach długo trzeba było czekać na kolejne dobre okazje do zmiany wyniku, ale gdy takie przyszły, to towarzyszyła im bramka. Był to gol dla gospodarzy. Najpierw Marian Kelemen efektownie wygrał pojedynek z Wójcickim, ale chwilę później był już bezradny, gdy po rzucie rożnym w 82. minucie gry piłka spadła na piąty metr na nogę Drygasa, który potężnym strzałem wyprowadził Zawiszę na prowadzenie.

Ten gol ostatecznie dał niebiesko-czarnym niezwykle ważne trzy punkty, bowiem Śląsk nie był w stanie już stworzyć sobie dobrych okazji do wyrównania. Bydgoszczanie jedną nogą są już w grupie mistrzowskiej Ekstraklasy, bowiem na dwie kolejki przed końcem rundy zasadniczej mają pięć punktów przewagi nad drugą połową tabeli. Bydgoszczan może tylko martwić kontuzja ich lidera, Michała Masłowskiego. Jeśli ta okaże się poważniejsza, to będą oni w znacznie trudniejszej sytuacji przed dwumeczem półfinałowym Pucharu Polski z Jagiellonią Białystok. A Śląsk? Cóż, wrocławianie już mogą się szykować do walki o bezpieczne utrzymanie.


Polecamy