Zawisza pierwszym ćwierćfinalistą PP. GieKSa przegrała na własnym boisku (WIDEO)
Piłkarze Zawiszy Bydgoszcz zwyciężyli w meczu 1/8 finału Pucharu Polski z GKS-em Katowice po golu Piotra Petasza i awansowali do ćwierćfinału rozgrywek. Tam zmierzą się z Górnikiem Zabrze lub Legią Warszawa.
fot. Marzena Bugała
Obaj trenerzy, porównując jedenastki z meczów ligowych, dokonali w swoich składach zmian. Na ławce zasiedli podstawowi zawodnicy GieKSy m.in. Janusz Gancarczyk i Grzegorz Fonfara. Podobnych roszad dokonał Ryszard Tarasiewicz - od początku na murawę wybiegli nominalni rezerwowi: Piotr Kuklis, Hermes, Paweł Strąk czy Piotr Petasz.
Z pierwszym gwizdkiem sędziego do ostrych ataków ruszyła drużyna miejscowych. Piłkarze GieKSy prowadzili grę i dłużej utrzymywali się przy piłce, a Zawisza wyczekiwał na swoje okazje do kontry. Pierwszy strzał zaliczyli goście, ale pierwszą kapitalną szansę na strzelenie bramki już w 6. minucie spotkania mieli podopieczni Kazimierza Moskala. Z okolic 16. metra uderzył Przemysław Pitry, a jego strzał z trudem wybronił wyciągnięty jak struna Wojciech Kaczmarek. Dobitka Dudy była już niecelna.
Dalsza część spotkania toczyła się głównie w środku pola, bez okazji bramkowych. W tym czasie przypomnieli o sobie miejscowi kibice, którzy przeprowadzali kapitalną oprawę pod hasłem „Puchar Polski znowu będzie nasz” nawiązując do dawnych sukcesów swojej drużyny.
Chwilę później po raz kolejny dobrą akcję przeprowadził Pitry - zawodnik GieKSy dośrodkował na wbiegającego Michała Zielińskiego, który uderzając głową na bramkę gości minimalnie się pomylił. Po tej akcji zespoły zamieniły się rolami, i to Zawisza przejął inicjatywę, a miejscowi tym razem czekali na kontrę.
Wszystkie ataki bydgoszczan kończyły się jednak na 20. metrze i nie przynosiły żadnego zagrożenia pod bramką Łukasza Budziłka. W 34. minucie po raz kolejny przypomniał o sobie Zieliński, jednak w bardzo niebezpieczny sposób. Sędzia Jarosław Przybył był łaskawy i za groźny atak wyprostowaną nogą na piszczel Sebastiana Ziajki pokazał mu zaledwie żółty kartonik.
Bardzo aktywny dzisiejszego dnia był kapitan miejscowych Pitry. W 38. minucie pognał środkiem boiska i znowu jego strzał z trudem sparował na rzut rożny bramkarz gości. Kaczmarek w tej części meczu nie mógł narzekać na nudę - w przeciwieństwie do swojego vis-a-vis, który poważnie interweniować musiał dopiero w 44. minucie, kiedy strzał głową Vasconcelosa przeciął Kuklis niebezpiecznie zmieniając tor lotu piłki. W odpowiedzi szybką kontrę przeprowadzili trójkolorowi - rywali znowu postraszył Pitry. Tym razem strzał był jednak niecelny. Po tej akcji nie wydarzyło się już nic ciekawego - arbiter główny zakończył pierwszą część spotkania.
W drugiej odsłonie w miejsce rozgrywającego słabe zawody Herolda Goulona Tarasiewicz wprowadził Michała Masłowskiego, który miał za zadanie „rozbujać” ataki gości. Już przy pierwszym kontakcie z piłką, gdyby był odrobinę dokładniejszy, mógł zaliczyć asystę. Za mocno zagrał jednak w stronę „Vasco”.
Zawisza Bydgoszcz w drugiej części grał odważniej i stwarzał coraz więcej zagrożenia pod bramką gospodarzy. W 54. minucie Ziajka z lewej strony zwiódł Chwalibogowskiego i dośrodkował na głowę Vasconcelosa, który był blisko pokonania Budziłka. Bramkarz GieKSy z najwyższym trudem obronił jego strzał głową. Kilka minut później ze stałego fragmentu gry odpowiedzieli gospodarze - Zieliński głową uderzył nad bramką.
Po serii nieudanych ataków z obu stron głupi faul w okolicach 30. metra popełnił Janusz Gancarczyka - został ukarany żółtym kartonikiem. Piłkę ustawił sobie Piotr Petasz, który piekielnie mocnym strzałem z lewej nogi zaskoczył Budziłka. Jego uderzenie przy prawym słupku zapewniło niebiesko-czarnym prowadzenie. Po tej sytuacji gospodarze postawili wszystko na jedną kartę i szturmem atakowali bramkę Zawiszy. Podopieczni Ryszarda Tarasiewicza z kłopotami radzili sobie z groźnymi sytuacjami ze strony katowickich zawodników. Katowiczanie nie mogli jednak znaleźć recepty na defensywę beniaminka T-Mobile Ekstraklasy.
Zawodnicy ze Śląska częściej byli przy piłce, ale groźne okazje stwarzali sobie goście. Jedną z nich miał wprowadzony w drugiej połowie Luis Carlos, który wykorzystał swoją szybkość, zwiódł obrońcę i mocnym strzałem po krótkim rogu próbował zaskoczyć Budziłka, który sparował piłkę na rzut rożny. Do końca spotkania oglądaliśmy szarpane akcje z obu stron. Sędzia główny po trzech doliczonych minutach zakończył spotkanie.
Zawisza Bydgoszcz w ten sposób stał się pierwszym ćwierćfinalistą Pucharu Polski. Kolejnym rywalem bydgoszczan będzie Górnik Zabrze lub Legia Warszawa.