Obrońcy Korony asystowali przy golach Zawiszy, pechowy powrót Tarasiewicza
Zawisza pokonał na inaugurację sezonu Koronę Kielce 2:0. Przy obu golach dla bydgoszczan swój udział mieli piłkarze kieleckiej drużyny, gdyż po ich błędach Jorge Kadu i Luis Carlos zdobyli swoje bramki. Mecz ten był pechowym powrotem na stare śmieci Ryszarda Tarasiewicza, szkoleniowca Korony, który jeszcze w zeszłym sezonie prowadził Zawiszę.
Początek meczu pomiędzy Zawiszą Bydgoszcz i Koroną Kielce mógłby posłużyć za doskonały sposób do usypiania niemowląt. Przez dłuższy czas na boisku nie działo się zupełnie nic i w tym miejscu można się jedynie pokusić o wyświechtane slogany, typu "obie drużyny badały się wzajemnie" czy "mieliśmy do czynienia z piłkarskimi szachami", ale po co? Zaczęło się słabo, bo żadna z drużyn nie była w stanie przeprowadzić składnej akcji. Jedyne co obie drużyny miały do zaoferowania to strzały z dystansu.
A tych było dość sporo. Z rzutu wolnego groźnie, choć niecelnie strzelał Golański, z odległości około 30 metrów potężnie huknął Petasz ale Małecki pewnie wybił piłkę, która i tak nie zmierzała w światło bramki, lecz najgoręcej zrobiło się około 30. minuty. Wówczas na strzał z ponad 40 metrów zdecydował się Samuel Miranda. Piłka po jego uderzeniu poszybowała w kierunku bramki i choć wydawało się, że lada chwila wyląduje w siatce to ostatecznie minęła o kilkanaście centymetrów spojenie słupka z poprzeczką.
W drugiej połowie zrobiło się nieco ciekawiej, głównie dlatego, że rozruszał się Maciej Korzym. Skuteczność nie była jednak mocną stroną kielczan. Wszystko wskazywało na to, że ten, kto pierwszy popełni poważny błąd na własnej połowie, przegra to spotkanie. No i Boliguibia Outtara pomylił się fatalnie podając piłkę do bramkarza klatką piersiową. Choć piłka zmierzała wprost w ręce Małeckiego, Outtara postanowił zgrać ją klatką piersiową w kierunku bramki, czego kielecki golkiper zupełnie się nie spodziewał. Zapewne padłby gol samobójczy, gdyby tuż przed bramką piłki nie dopadł Jorge Kadu. To właśnie on dopełnił formalności, pakując piłkę do siatki z odległości dwóch metrów.
Dziesięć minut później defensywa Korony popełniła kolejny poważny błąd. Po akcji Wójcickiego piłkę próbował wybić Sylwestrzak, ale czynił to tak nieudolnie, że ta spadła tuż pod nogi pozostawionego bez opieki Luisa Carlosa, a ten z bliskiej odległości wbił piłkę do siatki. W tym momencie było już po wszystkim. Tyle, że Zawisza nie chciał poprzestać na wyniku 2:0.Bydgoszczanie w końcówce spotkania stworzyli sobie jeszcze kilka ciekawych okazji, a ukoronowaniem tego spotkania mógł być strzał Piotra Petasza, który Wojciech Małecki z najwyższym trudem sparował na słupek.
Zawisza wygrał zasłużenie, choć trzeba przyznać, że kielczanie tracili bramki na własne życzenie. Podopieczni trenera Paixao pokazali, że są drużyną lepszą, oddając więcej strzałów (14-11 w tym 4-1 w celnych), wykonując więcej rzutów rożnych (8-5) oraz dłużej utrzymując się przy piłce (56% - 44%). To dobry znak przed rewanżowym meczem z Zulte Waregem. Trzeba jednak pamiętać, że Belgowie nie będą popełniać tak prostych błędów w defensywie jak zawodnicy Korony.