menu

Górnik zwycięski w Bydgoszczy, gol Gergela pogrążył Zawiszę

9 listopada 2014, 17:25 | Grzegorz Ignatowski

Piłkarze Zawiszy po raz kolejny w tym sezonie odnieśli porażkę. Tym razem z Bydgoszczy komplet punktów wywiózł Górnik Zabrze, który pokonał rywali 2:1.

W pojedynku pomiędzy Zawiszą i Górnikiem worek z golami rozwiązał się bardzo szybko. Wystarczyło sześć minut, by Bartosz Iwan po dokładnym dośrodkowaniu z prawego skrzydła Łukasza Madeja wpakował piłkę do siatki mocnym strzałem głową. Przy tej bramce należy jednak zwrócić uwagę na fakt, że obrońcy Zawiszy zwyczajnie nie kwapili się do przeszkodzenia podającemu czy strzelającemu. Ale właśnie tak grają bydgoszczanie - gołym okiem widać brak determinacji w defensywie, za to w ofensywie sytuacja jest zupełnie inna.

Po stracie gola bydgoszczanie zepchnęli rywala do defensywy. W następnym kwadransie stworzyli sobie kilka dogodnych i w końcu znaleźli sposób na przechytrzenie szczelnej do tej pory obrony zabrzan. Architektem bramki wyrównującej był Sebastian Ziajka, który wrzucił piłkę za linię obrony, a Kamil Drygas celnym strzałem dopełnił formalności.

Od tej pory mogliśmy oglądać atrakcyjną dla kibiców wymianę ciosów. Jeśli któryś z piłkarzy Zawiszy doszedł do sytuacji strzeleckiej, to lada chwila zabrzanie rewanżowali się tym samym. Obie drużyny były w stanie przyjmować kolejne ciosy na gardę i w efekcie do przerwy wynik brzmiał 1:1.

Po przerwie na stadionie przy ulicy Gdańskiej zrobiło się gorąco. Najpierw szanse na zdobycie gola mieli goście, lecz żaden z zawodników nie skorzystał z potwornego zamieszania, jakie wywiązało się pod bramką Witana. Potem Mica nie skorzystał z prezentu od Gancarczyka i zamiast strzelić bramkę pozwolił się ograć obrońcom Górnika. Podsumowując, działo się dokładnie to, co w pierwszej połowie - cios za cios, akcja za akcje, a kibice tylko zastanawiali się kto pierwszy opuści gardę.

W okolicy 70. minuty obrońcy gospodarzy wyraźnie zaczęli tracić koncentracje. Defensywa Zawiszy pozostawiała zbyt dużo miejsca zawodnikom rywala i bramkarz gospodarzy miał coraz więcej pracy. Najpierw jeden z piłkarzy gospodarzy zagrał piłkę ręką, ale sędzia uznał, że nie kwalifikowało się to na rzut karny. Później Witan zdołał zażegnać niebezpieczeństwo, choć jego bramkę ostrzeliwali Zachara czy Iwan, ale zaraz po tym golkiper bydgoszczan musiał wyciągać piłkę z siatki. Strzelał Roman Gergel, a asystował nie kto inny jak Łukasz Madej. 32-letni pomocnik wyłożył piłkę Gergelowi przed pole karne, a ten precyzyjnym strzałem posłał piłkę w róg bramki gospodarzy.

Po stracie drugiej bramki piłkarze Zawiszy już nie wykazywali tak dużej determinacji w ofensywie. Podopieczni trenera Rumaka sprawiali wrażenie jakby pogodzili się z wynikiem i choć częściej przebywali na połowie rywala, to nie atakowali z niezbędną pasją. Najbliżej zdobycia gola gospodarze byli w 77. minucie, kiedy sędzia podyktował rzut wolny po zagraniu ręką Gancarczyka. Do piłki podszedł Alvarinho, ale jego strzał zdołał wypiąstkować Steinbors. To wszystko na co było stać tego dnia Zawiszę. Bydgoszczanie wciąż znajdują się na dnie tabeli i mają coraz mniejsze szanse na wydostanie się ze strefy spadkowej.


Polecamy