GieKSa kontynuuje dobrą passę. Zawisza poległ przy pustych trybunach [RELACJA, ZDJĘCIA]
GKS Katowice pokonał Zawiszę Bydgoszcz 1:0 i kontynuuje marsz w górę tabeli. Podopieczni Jerzego Brzęczka nie przegrali od sześciu spotkań, a od czterech nie stracili bramki!
Skazany na przymusowe milczenie „Blaszok” mógł tylko wydać pomruk zdziwienia widząc wyjściowy skład drużyny GKS-u Katowice na spotkanie z Zawiszą. W pierwszej jedenastce gospodarzy zabrakło miejsca dla Oliviera Prażnovsky'ego, a więc piłkarza, który w ostatnich tygodniach szczelnie zaplombował większość ubytków katowickiej defensywy. Słowak z powodu zatrucia pokarmowego znalazł się jedynie na ławce rezerwowych.
Z Prażnovskim czy bez, gra obronna GKS-u Katowice w epoce Brzęczka wygląda olśniewająco, robi z ofensywy rywali niskosłodzone konfitury o smaku dojrzałych malin. W pierwszej odsłonie piłkarze z Bydgoszczy wyglądali na przestraszonych i wyjątkowo nieśmiałych z piłką u nogi. Dwa uderzenia dystansu, które uderzeniami były tylko z definicji encyklopedii futbolowej oraz kilka stałych fragmentów gry to wszystko, co znalazło się w portfolio Zawiszy do przerwy.
Katowicka GieKSa grała zdecydowanie ciekawiej, ocierając się momentami o polot i wrażliwość estetyczną. Akcja bramkowa, w której Pietrzak, Goncerz i Szołtys rozkręcili mechanizmy obronne Zawiszy, wystawiając piłkę Iwanowi, niemal przerzedziła opatulającą katowicki stadion wieczorną mgłę, wywołując silny wytrzeszcz oczu . Bartosz Iwan ze spokojem pokonał Łukasza Sapelę i dał swojemu zespołowi prowadzenie do przerwy.
Po zmianie stron, Zawisza poprawił swe uzbrojenie i postanowił już więcej nie lekceważyć pochrząkującej ambicji własnej, przypominającej o ekstraklasowych celach na ten sezon bydgoskiego klubu. W pierwszym kwadransie drugiej połowy goście ruszyli odważniej i stworzyli dwie groźne sytuacje. Z obrzeży pola karnego GieKSy uderzali Drygas oraz Łukowski, ale albo interweniujący Kuchta, albo niewystarczająco dokręcony strzał nie pozwalały dotrzeć futbolówce do siatki.
Listopadowe wieczory mają moc usypiania. Druga połowa nie obrodziła właściwie w nic, co mogłoby przegonić ten oniryczny stan. GKS było stać na tylko jedną zwięźlejszą akcję, po której lider strzelców Grzegorz Goncerz był o krok od podkręcenia swojego bramkowego licznika. W samej końcówce, gdy po czerwonej kartce dla Panajotowa Zawisza grał w osłabieniu mocny i celny strzał oddał jeszcze Frańczak. Poza tym cicho wszędzie, głucho wszędzie.
GKS Brzęczka w szóstym spotkaniu odniósł czwarte zwycięstwo. Defensywa drużyny z Górnego Śląska pozostaje nietknięta obcą bramką już od ponad 400 minut. A Zawisza zagrał tak, jakby wiedział, że ewentualna porażka i tak zostanie usprawiedliwiona. Problemy kadrowe, kontuzje, niesprawiedliwość społeczna i tak dalej i tak dalej.