menu

Bydgoszcz miastem przepowiedni, czyli o wieszczce Ewie i jej widzeniach [KOMENTARZ]

12 lutego 2014, 14:51 | jac

Przewidywać nie jest łatwo. Pogodynki mają problem z ustaleniem pogody długoterminowej, analitycy giełdowi nie potrafią ustalić wzrostu lub spadku indeksów, a piłkarscy eksperci nie wiedzą, czy Legia Warszawa obroni tytuł. Ale próbują. Próbuje też wojewoda kujawsko-pomorska, która wyczuła ryzyko burd, dlatego zamknęła sektor gości na mecz Zawiszy Bydgoszcz z Lechią Gdańsk.

Wojewoda kujawsko-pomorski zamknął trybunę gości stadionu w Bydgoszczy na mecz z Lechią
Wojewoda kujawsko-pomorski zamknął trybunę gości stadionu w Bydgoszczy na mecz z Lechią
fot. Krzysztof Wiosna

W uzasadnieniu wojewoda Ewa Mes napisała, że istnieje "znaczne ryzyko naruszenia zasad porządku i bezpieczeństwa publicznego przez antagonistycznie nastawionych kibiców zwaśnionych drużyn", co może prowadzić do "zaistnienia zagrożeń dla życia i zdrowia". W jaki sposób wojewoda doszła do tego wniosku nie wiadomo. Być może podpowiedziała jej to kobieca intuicja, albo po prostu zaczarowana kula potrafiącą przewidzieć przyszłość. Metoda dojścia do wniosku nie jest istotna. Ważny jest sama konkluzja; zamieszki wystąpią, jeśli sektor dla przyjezdnych nie będzie zamknięty. Dlatego więc trzeba dmuchać na zimne i profilaktycznie nałożyć kłódkę, a ogrodzenie najlepiej wzmocnić drutem kolczastym i posmarować smołą, by nie sforsowała go dzika horda z Gdańska, która rozrabia może i najrzadziej spośród wszystkich dzikich hord, ale ma w sobie pierwiastek ryzyka, którego bagatelizować nie wypada.

O ile prostsze byłoby życie, gdyby wojewoda Ewa Mes częściej dzieliłaby się tajemną wiedzę. Skorzystać mógłby np. trener Zawiszy Ryszard Tarasiewicz: posadziłby konkretnego piłkarza, gdyby zawczasu wiedział, że ten potencjalnie zawali mecz. Zyskałby też sam zawodnik oszczędzając sobie słów krytyki, i drużyna, bo łatwiej i przyjemniej gra się bez czarnej owcy. Skuteczność wojewody na razie jest stuprocentowa; trzy razy wcześniej zamykała konkretną trybunę lub cały stadion i za każdym razem było spokojnie. Jak to dobrze, że istnieje współczesny, kobiecy odpowiednik Werynhory z "Wesela" Wyspiańskiego...


Polecamy