Zasłużone zwycięstwo GieKSy nad Zawiszą w pierwszoligowym hicie
GKS Katowice zasłużenie pokonał Zawiszę Bydgoszcz (1:0) i odniósł już czwarte zwycięstwo w rundzie wiosennej. Bramkę na wagę trzech punktów zdobył Mateusz Kamiński.
fot. Lucyna Nenow/Polskapresse
GKS Katowice - Zawisza Bydgoszcz 1:0 (BRAMKA, SKRÓT MECZU)
Spotkanie w Katowicach, określane jako hit 23. kolejki rozgrywek 1. ligi, oglądało około 5000 kibiców. Wśród nich, pierwszy raz od ponad trzech lat na Bukowej, byli sympatycy drużyny przyjezdnej (około 300 osób).
Wśród kibiców „GieKSy” widać było obawę - dotyczyła one przede wszystkim braku najlepszego snajpera drużyny - Przemysława Pitrego, który odniósł kontuzję podczas jednego z treningów.
Początek meczu był bardzo wyrównany, obie drużyny wyraźnie się badały. W 5. minucie strzał w kierunku bramki strzeżonej przez Budziłka oddał Ziajka, piłka przeszła centymetry obok prawego słupka. Już minutę później odpowiedziała GieKSa. Dośrodkowanie z prawej strony boiska minimalnie niecelnym uderzeniem głową zamknął Rakels.
W dalszym fragmencie pierwszej połowy to gospodarze mieli przewagę. Celne strzały Wołkowicza z rzutu wolnego i Dudy wywołały spore poruszenie wśród kibiców, lecz nie zakończyły się zdobyciem bramki. Zawisza próbował kontrować, jednak bardzo dobrze spisywali się, albo obrońcy klubu z Bukowej, albo golkiper katowiczan, Łukasz Budziłek.
Po 25 minutach spotkanie zostało na kilka chwil przerwane. Fani zgromadzeni na popularnym „Blaszoku” odpalili race i rzucili na boisko serpentyny. Przerwa ta bardzo dobrze wpłynęła na podopiecznych Rafała Góraka. W 30. minucie po szybkiej akcji gospodarzy mocnym uderzeniem lewą nogą popisał się aktywny w tym meczu Wołkowicz. Piłka zatrzepotała w siatce, jednak sędzia odgwizdał pozycję spaloną zawodnika GieKSy.
Chwilę później strzelał Kowalczyk z trudem obronił Kaczmarek. Ostatni kwadrans pierwszej części gry to głównie walka i dużo niecelnych dośrodkowań z obu stron boiska. Gdy wydawało się już, że pierwsza połowa meczu zakończy się bezbramkowym remisem, w doliczonym czasie gry padł gol dla GKS-u. Dośrodkowanie z rzutu rożnego celnym uderzeniem głową wykończył Mateusz Kamiński. W tej sytuacji nie popisał się bramkarz Zawiszy, który minął się z lecącą piłką.
Druga część gry rozpoczęła się tak, jak wyglądała pierwsza połowa- to zawodnicy z Górnego Śląska częściej atakowali i stwarzali zagrożenie pod bramką bydgoskiego Zawiszy. Najpierw uderzenie Dudy odbił Kaczmarek, a w 54. minucie bramkarz Zawiszy końcówkami palców wybił piłkę na rzut rożny po strzale Kowalczyka.
Przyjezdni nie byli w stanie skonstruować groźnej sytuacji. Wydawali się być oszołomieni dopingiem, jaki przez cały mecz niósł się z trybun. Widać było, że nie mają, kim postraszyć w ataku. Z każdą kolejną minutą przewaga gospodarzy rosła i wydawało się, że druga bramka jest tylko kwestią czasu.
W przeciągu kilku minut dwukrotnie porządnie „przetestował” bramkarza rywali najlepszy na boisku Wołkowicz, groźne akcje z obu stron boiska przeprowadzali Radionow i Kamiński. Dopiero w 72. minucie pierwszy celny strzał w drugiej połowie oddał Zawisza. Budziłek nie miał jednak problemów z próbą Wójcickiego.
W ostatnim kwadransie to przyjezdni próbowali konstruować ataki pozycyjne, a gospodarze nastawili się na kontry. Dwa razy przed szansą na przypieczętowanie zwycięstwa stanął Rakels, jednak zabrakło mu zdecydowania.
W 89. minucie wymarzoną szansę na wyrównanie zmarnował Nather. Piłka po jego mocnym uderzeniu lewą nogą zatrzymała się na spojeniu bramki katowiczan. W doliczonym czasie gry drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartką został ukarany Masłowski. Do końca spotkania nic się nie zmieniło i to drużyna z Górnego Śląska wzniosła zwycięskie okrzyki po ostatnim gwizdku arbitra.
GKS Katowice odniósł czwarte zwycięstwo w piątym meczu w rundzie wiosennej i powoli słychać nieśmiałe głosy mówiące o awansie do ekstraklasy zasłużonego klubu.