Zahorski dla Ekstraklasa.net: Marzyłem o golu już w pierwszym meczu [WIDEO]
- Trener dał mi szansę, za co mu bardzo dziękuję. Cieszę się, że strzeliłem tą bramkę, ale nie można popadać w hurraoptymizm, bo dużo jeszcze ciężkich meczów przed nami. Oby tę skuteczność, chociaż jednobramkową zachować - powiedział po meczu z Piastem napastnik Górnika, Tomasz Zahorski w rozmowie z Ekstraklasa.net.
Pierwsza bramka po powrocie do Zabrza i od razu zwycięska. Goli mogliście strzelić jednak zdecydowanie więcej. Okazji było sporo.
Okazji było bardzo dużo. Na chłodno, po meczu można powiedzieć, że na pewno trzeba się cieszyć, że Piastowi nie udało się wbić nam jakiejś przypadkowej bramki. Pod koniec meczu mieli kilka stałych fragmentów i te sytuacje, które stworzyliśmy, a których nie wykorzystaliśmy, mogłyby się zemścić jak podpowiada przysłowie. Na szczęście dotrzymaliśmy do końca 1:0 i to jest chyba najważniejsze.
Zobacz także: Bardzo nieskuteczny Górnik pokonał bezproduktywnego Piasta w śląskich derbach
Po końcowym gwizdku kamień spadł chyba z serca?
Dokładnie, mogliśmy sobie bardzo mocno pluć w brodę gdybyśmy stracili dwa punkty, już nie mówiąc o porażce. Okazji mieliśmy co nie miara i trzeba się mocno skoncentrować, bo będą takie mecze, gdzie trzeba będzie tę jedną wykorzystać, żeby zgarnąć całą pulę.
Jeśli udawałoby się strzelać tę jedną bramkę tak szybko jak dzisiaj, byłoby chyba idealnie?
Dzisiaj mecz nam się dosyć dobrze ułożył. Początki meczu zawsze są bardzo ważne. Kiedy uda się drużynie strzelić szybko bramkę, każdy zawodnik czuje się dużo pewniej. Na pewno to ułatwia grę.
W 26. minucie miałeś idealną sytuację na podwyższenie rezultatu. Jak to było, panu nie wyszło uderzenie, czy Trela popisał się w bramce?
Nie wiem, musiałbym to zobaczyć na powtórce. Ja strzelałem instynktownie. Nie było czasu, żeby patrzeć gdzie dokładnie strzela. Uderzyłem tak jak mogłem, natomiast "Trała" instynktownie rzucił się w ciemno i idealnie obronił. Brawa mu za to, szkoda że piłka nie wpadła do siatki, bo na pewno łatwiej by nam się grało.
Mimo kilku niewykorzystanych okazji, na skuteczność chyba nie narzekasz? Dwie bramki w sparingu z Zagłębiem w ubiegłym tygodniu, dzisiaj kolejny gol. Miejsce w pierwszym składzie chyba jak w banku?
Nie, broń Boże. Do dnia dzisiejszego nie mieliśmy podanego składu, wisiał dopiero dzisiaj w szatni. Jest 18 meczowa, każdy ma równe szanse. Ja się nie spodziewałem, że będę grał od początku. Trener dał mi szansę, za co mu bardzo dziękuję. Cieszę się, że strzeliłem tą bramkę, ale nie można popadać w hurraoptymizm, bo dużo jeszcze ciężkich meczów przed nami. Oby tę skuteczność, chociaż jednobramkową zachować.
Zwycięski gol w derbach powinien chyba przekonać grupę kibiców, która była niechętnie nastawiona do transferu, że to był dobry ruch?
Zgadza się. Ciężko komentować mi tę sytuację. Każdy kibic na pewno ma swoich ulubieńców. Że ja nie należałem do pupili jakiejś grupy kibiców, to już nie mój problem. Ja się staram wykonywać swoją pracę jak najlepiej. Kto będzie mnie wspierał i mi kibicował, temu będę dziękował. Natomiast będę zawsze szanował każdego, kto ma odmienne zdanie.
Kiedy schodziłeś z boiska przy zmianie, żegnała cię owacja na stojąco. Chyba zrobiło się miło?
Oczywiście. Po to się gra, po to się ciężko trenuje. Marzyłem, żeby już w pierwszym meczu zdobyć bramkę. Bardzo się cieszę, miód na sercu można powiedzieć. Chciałbym żeby tak było w dalszym ciągu.
Obawiasz się konkurencji, jaką może stworzyć w składzie Ireneusz Jeleń?
Bez Irka Jelenia też jest w zespole rywalizacja. To, że konkurencja będzie większa na pewno pozytywnie wpłynie na zespół. Oby dołączył do nas jak najszybciej i jak najszybciej się się przygotował do gry i też zdobywał bramki dla Górnika. To jest sport drużynowy i najfajniej by było, gdyby on strzelał i ja.
Rozmawiał w Zabrzu - Marcin Szczepański / Ekstraklasa.net