Zahibernowana Puszcza oddała punkty Zniczowi w ostatniej minucie
Po sześciu meczach bez zwycięstwa Znicz Pruszków czekał do ostatniej kolejki rundy jesiennej, żeby przełamać się i odnieść upragnione zwycięstwo na wyjeździe. Instynkt strzelecki Macieja Górskiego zapewnił skromne zwycięstwo 1:0 (0:0) nad Puszczą w Niepołomicach.
fot. Łukasz Łabędzki
– Mecze rozgrywane przy takiej aurze nie powinny się w ogóle odbywać. Było bardzo niebezpiecznie – stwierdził po zwycięstwie w Niepołomicach Maciej Górski. Pod słowami napastnika Znicza prawdopodobnie podpisałyby się obie jedenastki i garstka tych kibiców, którzy nie przestraszyli się niskiej temperatury i przyszli obejrzeć ostatni mecz Puszczy w rundzie jesiennej. Decyzją arbitra niedzielne spotkanie nie podzieliło losu wczorajszego pojedynku w Puławach - trudno oprzeć się wrażeniu, że gdyby publiczność wiedziała z wyprzedzeniem, co zaserwują im piłkarze przez 90 minut bezsprzecznie najgorszego meczu rundy, zapewne sama nie dopuściłaby do jego rozpoczęcia. A zaczęło się przyzwoicie - najpierw Dariusz Gawęcki wywabił Michała Bigajskiego z bramki i o mały włos nie pokonał go sprytną główką, zaś w 18. minucie umiejętny lob Krzysztofa Zaremby nad źle ustawionym golkiperem Znicza poszybował centymetry nad poprzeczką.
Ku konsternacji nielicznej widowni, piłkarze szybko zamienili strzały na bramkę na liczne faule. Na wyróżnienie w tej kategorii zasłużył Adrian Napierała - doświadczony stoper gospodarzy jeszcze przed upływem pierwszego kwadransa złamał nos Górskiemu. – Znam piłkarzy Puszczy jeszcze z czasów pierwszej ligi i mam jedno spostrzeżenie na ich temat: grają bardzo brutalnie – narzekał były legionista po końcowym gwizdku. – Nasza drużyna nie zagrała brutalnie. Zagrała tak, jak pozwalało na to źle przygotowane boisko – bronił się Paweł Strózik. Trudno nie zgodzić się z kapitanem Puszczy - zmrożone podłoże w ogóle nie nadawało się do technicznej gry i wymusiło na zawodnikach uciekanie się do rozwiązań znanych prędzej z zapasów niż z boisk piłkarskich. Z tą tendencją zerwał dopiero Zaremba - jego strzał w 57. minucie, jak również poprawkę Mikołajczyka, odbił tym razem nieomylny Bigajski.
Znicz czekał niewiele ponad trzy miesiące, żeby zemścić się na małopolskim drugoligowcu za porażkę z sierpnia - na sekundy przed końcowym gwizdkiem w Pruszkowie decydującą bramkę strzelił Dariusz Gawęcki. Tym razem ostatnie słowo należało do gości z Mazowsza - doliczone trzy minuty właśnie dobiegały końca, gdy Daniel Kraska uruchomił Górskiego długim przerzutem. Obrona gospodarzy pomyliła się przy próbie przechwycenia piłki i doprowadziła do tego, że napastnik Znicza w pojedynkę ograł Andrzeja Sobieszczyka i wpakował piłkę do opuszczonej bramki. – Kolejny raz tracimy bramkę przez indywidualny błąd. To druga liga, ale nie można się tak zachowywać – podsumowywał Strózik. Na pocieszenie zostaje gospodarzom fakt, że bez względu na wynik dzisiejszego meczu muszą spisać mijającą rundę na straty. A Znicz? – Przy remisie bylibyśmy na dziewiątym miejscu, po zwycięstwie jesteśmy na piątym[ – zakończył trener Dariusz Banasik.