Zagłębie znów zdobyło Katowice! Sosnowiczanie z piątym zwycięstwem w sezonie [RELACJA, ZDJĘCIA]
Piłkarzom beniaminka 1. ligi Zagłębia Sosnowiec bardzo pasuje gra w Katowicach w tym sezonie. Po pokonaniu przed kilkoma tygodniami drużyny GKS-u, teraz przyszedł czas na mecz z innym zespołem ze stolicy województwa śląskiego - Rozwojem. Po golu Dawida Ryndaka sosnowiczanie odnieśli piąte zwycięstwo w bieżących rozgrywkach.
Pieniądze w piłkę nie grają. Tę na poły romantyczną sentencją próbuje się zazwyczaj tłumaczyć wszelkie rezultaty, które wymykają się z sideł przedmeczowych analiz i wiwisekcji. Piłkarze Rozwoju udowodnili, że problemy finansowe, także nie mają wstępu na murawę stadionu.
Katowiczanie pełnią swoich sił i aktualnych możliwości potraktowali wewnątrz regionalne spotkanie z Zagłębiem Sosnowiec. Spiker apelował o podpisywanie listy poparcia o wsparcie finansowe dla klubu z budżetu miasta, a zawodnicy wypruwali żyły na boisku. Pierwszy gwizdek sędziego zdematerializował punkty, liczby, pozycje, a jakiekolwiek teoretyczne różnice z nich wynikające, uleciały gdzieś wysoko ponad obiekt przy ulicy Zgody.
Od początku żadna z drużyn nie potrafiła zdobyć żadnej, choćby minimalnej przewagi. Jak przystało na spotkanie derbowe nie brakowało walki, wślizgów oraz gry na granicy faulu. Linia frontu bitwy o środek pola nie przechyliła się w żadnym kierunku. Na kapitalne, zadziwiające dokładnością przerzuty Łukasza Matusiaka swoim sprytem i przeglądem odpowiadał Tomasz Wróbel.
Pierwszą groźną akcję przeprowadzili goście. Po przechwycie w środkowej strefie z piłką popędził Ryndak, Mizgała z Arakiem przytomnie zawładnęli uwagą katowickich stoperów, dzięki czemu Pribula po dograniu skrzydłowego Zagłębia znalazł się w sytuacji sam na sam, jednak trafił prosto w odważnie interweniującego Solińskiego. Zespół gospodarzy odpowiedział niezłą akcją Kozłowskiego, który wykorzystał swój największy atut – grę tyłem do bramki – i po przepchnięciu rywala, oddał kąśliwy strzał.
W 27. minucie Brynowski stadion wydał przeciągłe "aaaach" , w którym mieszał się podziw, żal i niedowierzanie. Skrzydłowy sosnowieckiego zespołu Dawid Ryndak zdecydował się na uderzenie z ponad 25 metrów od bramki Solińskiego i trafił idealnie. Piłka najpierw strąciła pajęczynę z okienka bramki, a następnie ukłoniła się prawej nodze Ryndaka, dziękując za możliwość bycia istotną częścią jednej z piękniejszych akcji całego sezonu.
Piłkarze Rozwoju po Ryndakowym wyczynie zachowali się dokładnie tak, jak zachowują się ludzie niesprawiedliwie skarceni przez parszywy los. Odrobinę zniechęceni i zrezygnowani stracili 20 minut spotkania na poszukiwanie odpowiedzi na dręczące ich, egzystencjalne pytanie o sens: „no, ale czemu?”
Od 60. minuty podopieczni Mirosłąwa Smyły wzięli się w garść i spróbowali. Na prawej stronie bardzo aktywny był Raul Gonzalez, który wraz z Robertem Tkoczem niestrudzenie i systematycznie dośrodkowywał w pole karne Zagłębia. Atakujący Rozwoju ogromem swoich snajperskich umiejętności próbowali te świdrujące szesnastkę rywali piłki jakoś spożytkować, lecz sosnowiecka defensywa trzymała się dzielnie.
Trener Smyła rzucił na boisko wszystko, co miał w arsenale, ale nikomu z drużyny gospodarzy nie udało się dorwać do bramki Fabisiaka. Tym samym trzy punkty pojechały na drugą stronę Brynicy.