Zagłębie Lubin - Lechia Gdańsk 1:2. Mecz przez wielkie M w Lubinie
Zagłębie Lubin przegrało z Lechią Gdańsk 1:2 w meczu 12. kolejki LOTTO Ekstraklasy. Bramki dla gdańszczan zdobywali Rafał Janicki i Grzegorz Kuświk, a honorowego gola dla gospodarzy strzelił Martin Nespor.
fot. Fot. Piotr Krzyżanowski
To spotkanie zapowiadało się najciekawiej w całej 12. kolejce LOTTO Ekstraklasy. W podstawowych jedenastkach było kilka niespodzianek, wśród gospodarzy zabrakło m.in. Martina Nespora. Tym razem trener Piotr Stokowiec postawił na ustawienie z jednym napastnikiem, którym był Michal Papadopulos. Miejsce Nespora zajął pomocnik – Adrian Rakowski, a partnerem Jarosława Jacha na środku obrony był Sebastian Madera, ponieważ Lubomir Guldan pauzował za nadmiar żółtych kartek.
Z tego samego powodu co Guldan w sobotni wieczór nie mógł wystąpić stoper gośćc – Mario Maloca. Jego naturalnym następcą był Rafał Janicki, ale, co ciekawe, na ławce zasiadł motor napędowy Lechii w tym sezonie – Flavio Paixao.
Mecz zdecydowanie lepiej rozpoczął się dla przyjezdnych, bo już w 5 min wyszli na prowadzenie. Centrę Rafała Wolskiego z rzutu rożnego na gola zamienił właśnie Janicki. Patrząc na boisko można było odnieść wrażenie, że to gdańszczanie grają u siebie. Prowadzili grę i co rusz gościli z futbolówką pod polem karnym Martina Polacka.
,,Miedziowi" przegrywali walkę w środku boiska i szybko tracili piłkę, nie radząc sobie z wysoko i agresywnie kryjącymi podopiecznymi Piotra Nowaka, a ci w 31 min udokumentowali swoją przewagę drugą bramką. Kapitalnym podaniem Grzegorza Kuświka obsłużył Sławomir Peszko, a temu nie pozostało nic innego, jak podwyższyć prowadzenie swojego zespołu.
Poirytowany trener Stokowiec jeszcze przed przerwą postanowił ściągnąć najsłabszego na boisku Rakowskiego i reaktywować ustawienie z dwoma napastnikami, posyłając do boju Nespora. Była to 37 min i od tego momentu Zagłębiu kilka razy udało się zagrozić bramce Vanji Miliknovicia-Savicia, choć bramek z tego nie było.
Nie wiemy co działo się w przerwie w szatni gospodarzy, ale musiały paść tam mocne słowa, bo w drugie 45 min ,,Miedziowi" weszli zdecydowanie lepiej. To oni dłużej utrzymywali się przy piłce i atakami pozycyjnymi szukali swoich okazji. Wykorzystali już pierwszą z nich – w 49 min po dośrodkowaniu Jakuba Tosika zagotowało się w polu bramkowym Lechii, a najwięcej zimnej krwi zachował Nespor i zdobył kontaktowego gola.
Zagłębie poczuło krew i chciało pójść za ciosem, a Lechia musiała ograniczyć się do kontrataków. Szczególnie dużo zamieszania w szeregach gości robił bardzo aktywny Nespor, lecz gdańszczanie za każdym razem wychodzili z opresji obronną ręką. Ścianą nie do przejścia był w sobotni wieczór Portugalczyk Joao Nunes.
Sztab szkoleniowy Zagłębia widząc jak jego podopieczni biją głową w mur, postanowił wytoczyć najcięższe działo. W 70 min zmęczonego walką w ręcz z obrońcami Lechii Papadopulosa zmienił wracający po kontuzji Filip Starzyński. Było widać, że wychowankowi Salosu Szczecin brakuje jeszcze rytmu meczowego, ale niemal każda akcja ofensywna przechodziła właśnie przez niego.
Na 10 min przed końcem do głosu znów doszli goście, a sytuacja gospodarzy skomplikowała się jeszcze bardziej, gdy w 86 min drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę zobaczył Tosik. Jedni i drudzy doszli jeszcze do kilku pozycji strzeleckich, ale 8317 widzów siedzących na stadionie Zagłębia więcej goli nie zobaczyło.
,,Miedziowi" po bardzo słabej pierwszej połowie i dużo lepszej drugiej musieli uznać wyższość Lechii. Tym samym nie wykorzystali okazji by przeskoczyć ,,biało-zielonych" w tabeli LOTTO Ekstraklasy.