menu

Zagłębie łeb w łeb z Termalicą, zwycięska passa Dolcanu, pierwszy punkt Widzewa - 22. kolejka I ligi w pigułce

25 marca 2015, 15:54 | Konrad Kryczka

Termalica cały czas ściga się z Zagłębie i tak naprawdę nie wiadomo, kto ostatecznie wygra ten wyścig. Pierwszy wiosenny punkt zdobył Widzew, który potrzebuje jednak zwycięstw, aby się utrzymać. "Królowie remisów" z jesieni powoli stają się "królami zwycięstw", czyli Dolcan pokonał kolejnego rywala. Zapraszamy do podsumowania rozgrywek na zapleczu Ekstraklasy.

Drutex-Bytovia Bytów - Zagłębie Lubin 0:2
fot. Łukasz Boyke
Widzew Łódź - Arka Gdynia 0:0
fot. Polska Press
1 / 2

Korespondencyjny pojedynek pomiędzy Termalicą a Zagłębiem Lubin trwa w najlepsze. Żadna z drużyn nie zamierza odpuścić choć na chwilę i dlatego też obie pewnie pokonały swoich rywali. Niecieczanie nie mieli problemu, aby na własnym boisku zaaplikować trzy trafienia Sandecji Nowy Sącz. Dwa z nich były autorstwa najlepszego strzelca drużyny – Emila Drozdowicza. Spotkanie, które dla wielu było po prostu derbami Małopolski, mogło się skończyć jeszcze dotkliwszym wymiarem kary, zwłaszcza że drużyna z Nowego Sącza od końca pierwszej połowy grała w osłabieniu – za dwie żółte kartki z boiska wyleciał Cheikh Niane. Trener Termaliki, Piotr Mandrysz, jest zresztą zdania, że jego zespół potrafi grać jeszcze lepiej, tylko na razie nie pomagają… boiska. - Stać nas jest na jeszcze lepszą grę, dlatego z niecierpliwością czekamy na poprawę stanu boisk. Na razie nie wyglądają one najlepiej i nie ułatwiają gry zawodnikom dobrze wyszkolonym technicznie. W naszej drużynie mamy wielu takich piłkarzy, na dobrze przygotowanej, równej płycie, będą mogli pokazać pełnię swoich możliwości – tłumaczył szkoleniowiec.

Gorąco robi się w Bytowie, gdzie pojechało Zagłębie. „Miedziowi” ukąsili dwukrotnie i to wystarczyło, aby pogrzebać nadzieję walczącej o utrzymanie Bytovii na jakiekolwiek punkty. Trener lubinian, Piotr Stokowiec stwierdził jednak, że to wcale nie był spacerek, a bytowianie są drużyną groźniejszą niż jesienią. - Obawialiśmy się tego spotkania, bo po zimowych wzmocnieniach Bytovia zaczęła grać lepszą, otwartą piłkę, co widzieliśmy w naszych analizach. Pomimo wyniku gospodarze postawili ciężkie warunki – przyznawał trener Zagłębia. Kibice z Bytowa mają jednak dosyć balansowania na krawędzi, zwłaszcza że ich klub organizacyjnie jest poukładany na wysokim poziomie. W tym momencie o posadę może drżeć Paweł Janas, który odpowiada za grę i wyniki drużyny. Ten z kolei dość zwięźle przedstawił obecne problemy swojego zespołu. – Mamy sytuacje, ale brakuje nam skuteczności. Dodatkowo w prosty sposób tracimy bramki – wyjaśniał „Janosik”.

Zaraz za miejscami gwarantującymi awans znajduje się Wisła Płock, która wygrała kolejny mecz w tym sezonie. Tym razem skromne 1:0 z Olimpią Grudziądz i to po bramce samobójczej. I znów trener „Nafciarzy” Marcin Kaczmarek nie mógł być do końca zadowolony z gry swojego zespołu. - Cieszę się, że mimo tego iż w drugiej połowie gra nie układała się po naszej myśli, to udało nam się strzelić bramkę. Dociągnęliśmy do końca ten wynik. Zdawałem sobie sprawę, że Olimpia, mimo słabego początku rundy, to mocna i solidna drużyna – mówił zaraz po meczu.

Niczym huragan przez wiosenną część rozgrywek mknie Dolcan, który wygrał wszystkie oficjalne mecze w 2015 roku. Po tym, jak w zeszłą środę ograł w zaległym spotkaniu Widzew, tym razem nie dał się zatrzymać na trudnym terenie w Świnoujściu, choć Flota w drugiej połowie zepchnęła ząbkowian do głębokiej defensywy. Drużynie Dariusza Dźwigały do szczęścia wystarczyły jednak gol Pawła Tarnowskiego oraz dobra postawa Rafała Leszczyńskiego, który pod okiem nowego trenera bramkarzy, Andrzeja Woźniaka, wrócił od najwyższej formy.

Wspomnieliśmy o Widzewie, o którym możemy powiedzieć, że odniósł mały sukces, bo w końcu zdobył pierwszy wiosenny punkt. W Łodzi traktują go jednak jako porażkę. Bezbramkowy remis z rozpędzoną w dwóch wcześniejszych kolejkach Arką niewiele daje drużynie Wojciecha Stawowego w kontekście walki o utrzymanie. A i przed meczem z gdynianami piłkarze Widzewa mówili, że wierzą w zwycięstwa w kolejnych spotkaniach. - Nie ma teraz co się załamywać. To dopiero początek rundy i mamy jeszcze dużo spotkań do rozegrania. Trzeba wziąć się w garść i zrobić wszystko, aby w sobotę wygrać u siebie z Arką. Jeżeli w dwóch pierwszych kolejkach nie byliśmy w stanie złapać choćby jednego punktu, to mamy nadzieję, że w kolejnych spotkaniach wydusimy maksymalną liczbę punktów – przekonywał Tomasz Lisowski i to „wydusimy” wziął sobie za mocno do serca. Obrońca Widzewa wyleciał z boiska za uderzenie jednego z rywali, więc na pewno zabraknie go w najbliższym meczu łodzian.

Można się śmiać, ale Widzew nadrobił niewielki dystans do konkurentów. Zarówno Pogoń Siedlce, jak i GKS Tychy zapunktowały w ostatniej kolejce tak, jakby nie wiedziały, że walczą o utrzymanie. Hiszpańska rewolucja myśli szkoleniowej w mazowieckim klubie to jak na razie eksperyment nieudany. Pogoń wspólnie ze Stomilem Olsztyn stworzyły znakomity dreszczowiec, ale to zawodnicy Mirosława Jabłońskiego cieszyli się ostatecznie z punktów. Siedlczanie wychodzili na prowadzenie dwukrotnie, ale wywiezienie korzystnego rezultatu z Warmii było już zadaniem przewyższającym ich umiejętności. Z kolei w GKS-ie Tomasza Hajty wyłania nam się prawdziwy rekordzista. To Muhamed Omić, który zagrał dla tego klubu drugi i po raz drugi został wyrzucony z boiska. Z niecierpliwością czekamy na jego kolejne popisy, o ile oczywiście dostanie kolejne szanse. Grający w osłabieniu GKS dostał dwie bramki od duetu Kadu – Labukas i zrealizowanie misji polegającej na obronie I ligi znacznie się skomplikowało. Bezpieczny dystans nad strefą spadkową utrzymują Wigry Suwałki, które skromnie (1:0) pokonały Chrobrego Głogów. Obie drużyny z powodu czerwonych kartek kończyły mecz z dziesięcioma zawodnikami w składzie. Chojniczanka oraz GKS Katowice pewnie trzymają się natomiast środka tabeli i w bezpośrednim meczu nie zrobiły sobie krzywdy. Po jednym ciosie z każdej strony (Wojciech Lisowski/Piotr Petasz) i mecz zakończył się podziałem punktów.