menu

Zagłębie i Lech ciągle bez zwycięstwa. Bezbramkowy remis w Lubinie

4 sierpnia 2013, 22:20 | Wojciech Maćczak

Bez bramek zakończył się pojedynek Zagłębia Lubin z Lechem Poznań. Choć oba zespoły stworzyły sobie trochę okazji, to żaden nie potrafił zdobyć decydującego gola. Podział punktów oznacza, że zarówno poznaniacy, jak i lubinianie wciąż czekają na pierwsze zwycięstwo w Ekstraklasie w tym sezonie.

Zobacz więcej zdjęć ze spotkania!

Dla Zagłębia było to pierwsze spotkanie bez Pavla Hapala na ławce trenerskiej. Bardzo szybko, bo już po dwóch ligowych porażkach, wyczerpała się cierpliwość włodarzy lubińskiego klubu do czeskiego szkoleniowca. Jego następcą został dotychczasowy asystent Adam Buczek, który teraz walczy o to, by prowadzenie zespołu w Ekstraklasie nie było tylko tymczasowym epizodem. Spotkanie z Lechem specjalnie nie dodało mu argumentów za pozostaniem na ławce trenerskiej „Miedziowych”.

Nowy szkoleniowiec lubinian zapowiadał, że rewolucji w składzie nie będzie i rzeczywiście postawił niemal w całości na zawodników, z których wcześniej korzystał Hapal. W porównaniu do ostatniego spotkania z Piastem Gliwice w składzie Zagłębia nastąpiły dwie zmiany, w tym jedna, wymuszona kontuzją. Niezdolny do gry z powodu urazu łydki był najlepszy snajper poprzedniego sezonu Michal Papadopulos, którego w podstawowym zestawieniu zastąpił Arkadiusz Woźniak. Ponadto na ławce usiadł Aleksander Kwiek, zastąpiony przez byłego kapitana Polonii Warszawa Łukasza Piątka.

Niewiele w wyjściowym składzie zespołu pozmieniał również szkoleniowiec poznaniaków. Tu punktem odniesienia jest czwartkowy pojedynek z Żalgirisem Wilno, w porównaniu z którym nastąpiły dwie roszady. Na środku obrony Mariusz Rumak wrócił do duetu Hubert Wołąkiewicz – Marcin Kamiński, sadzając na ławce Manuela Arboledę. Początek spotkania zza linii bocznej oglądał również Łukasz Teodorczyk, a do wyjściowej jedenastki wrócił Gergo Lovrencsics. Węgier zluzował na lewym skrzydle Vojo Ubiparipa, który powędrował do ataku. W bramce po raz kolejny stanął Krzysztof Kotorowski.

Najistotniejszą zmianą była jednak postawa poznańskich zawodników, którzy w Wilnie zagrali na pół gwizdka. W Lubinie od początku narzucili sobie swój styl gry, w pierwszej fazie meczu mieli miażdżącą przewagę jeżeli chodzi o posiadanie piłki. W końcu walczyli, starali się, tyle że byli przy tym bardzo niedokładni. Niezłą okazję bramkową miał w dziesiątej minucie Kasper Hamalainen, który po dograniu Szymona Pawłowskiego oddał słaby strzał obok bramki Michała Gliwy. Gdyby lepiej przygotował to uderzenie, mógłby sprawić sporo problemów bramkarzowi rywala.

Na kolejną groźną sytuację czekaliśmy przeszło 20 minut. Po raz kolejny dał o sobie znać bardzo aktywny Pawłowski, który tym razem świetnie dośrodkował na głowę Ubiparipa. Serb umieścił piłkę w siatce, ale sędzia Paweł Pskit gola nie uznał – lechita był na spalonym. Później sytuacje bramkowe mieli jeszcze Lovrencsics i Trałka – w pierwszym wypadku dobrze interweniował Gliwa, a w drugim piłka przeleciała obok słupka.

Tak klarownych sytuacji nie mieli lubinianie. Dość aktywni byli obaj skrzydłowi zespołu gospodarzy, czyli Djordje Cotra i Miłosz Przybecki, ale więcej pożytku lubinianie mieli z gry Lubomira Guldana, który kilkakrotnie skutecznymi interwencjami przerywał akcje rywala.

Choć lechici stworzyli sobie sporo okazji, to mecz nie powalał na kolana poziomem. Do przerwy mieliśmy sporo strzałów w wykonaniu gości, ale ani razu piłka nie zmierzała w światło bramki. Poprawiła się więc aktywność zawodników, ale nadal szwankowała skuteczność, co zadecydowało o braku zdobyczy bramkowych w pierwszej połowie.

Na pierwszą dobrą akcję swojego zespołu kibice z Lubina czekali do 52. minuty spotkania. Wtedy to po dośrodkowaniu Cotry piłka minęła próbujących interweniować Kebbę Ceesaya oraz Wołąkiewicza i trafiła pod nogi nieco zaskoczonego Woźniaka, który posłał ją obok słupka. Chwilę później jeszcze lepszą okazję miał Piątek, któremu piłkę na jedenastym metrze wyłożył Robert Jeż. Zawodnik Zagłębia strzelił lewą nogą nad poprzeczką, ale był to drugi, bardzo ważny sygnał ostrzegawczy dla zespołu gości.

Widać podziałały one na poznaniaków, gdyż parę minut później to właśnie podopieczni Rumaka stworzyli sobie dwie niezłe okazje. Najpierw strzał Pawłowskiego wybronił Gliwa, a minutę po tym uderzenie głową Tomasza Kędziory po rzucie rożnym okazało się niecelne. Akcję próbował zamknąć jeszcze Kamiński, ale nie dał rady dojść do piłki, zmierzającej za linię końcową.

Mimo prób do końca spotkania żaden z zespołów nie zdołał przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść. Zagłębie zdobyło pierwszy punkt w tegorocznych rozgrywkach, natomiast Lech w trzecim ligowym spotkaniu odniósł trzeci remis. Niewielkim pocieszeniem jest fakt, że po raz pierwszy w tym sezonie podopieczni Rumaka nie stracili bramki, gdyż mający walczyć o mistrzostwo zespół traci coraz więcej punktów do warszawskiej Legii. Nie tego oczekiwali kibice w stolicy Wielkopolski.


Polecamy