menu

Z tego słyną „Żubry”! Rozmowa z MARCINEM ORŁOWSKIM, 28-letnim napastnikiem Puszczy Niepołomice

9 maja 2017, 11:44 | Tomasz Bochenek

- Trener Polonii Warszawa Wojciech Szymanek powiedział po sobotnim meczu o Panu: „To jest człowiek, który waży blisko sto kilo, nie przewróci go nawet huragan. A tutaj? Nie wiem, czy miał powiedziane, żeby się przewracał? I to robił”. Co Pan na to?

Marcin Orłowski (nr 19) zagrał w tym sezonie w 27 meczach ligowych i sześciu w Pucharze Polski
Marcin Orłowski (nr 19) zagrał w tym sezonie w 27 meczach ligowych i sześciu w Pucharze Polski
fot. Fot. Andrzej Wiśniewski

- Ważne, że o człowieku mówią, nieważne jak... Trudno mi się odnieść do słów trenera. Ja się cieszę, że zdobyłem bramkę, wywalczyłem rzut karny. Styl gry mam taki, że gram tyłem do bramki, obrońcom jest ciężko walczyć ze mną o piłkę. A że trener Szymanek uważa, że ważę sto kilo? Nie wiem, czy się cieszyć czy nie? Higuain wygląda podobnie (śmiech). Oczywiście żartuję.

- Zapadł Pan w każdym razie Szymankowi w pamięć.

- I dobrze. Warszawa jest daleko, niech tam też o mnie usłyszą.

- Po ostatnim gwizdku doszło do przepychanki między piłkarzami obu drużyn. O co poszło?

- Nie wiem, o co chodziło. Ja odciągałem chłopaków, których lepiej znam, bo szkoda by było, żeby dostawali kartki za aktywny udział w tej przepychance - a potem pauzowali w kolejnych meczach. I Polonia i my walczymy przecież o konkretne cele.

- Emocje kipiały. Były trzy rzuty karne, po trzecim - i golu na 3:2 - zakończył się mecz. Jak by go Pan podsumował?

- Polonia postawiła ciężkie warunki, a my pokazaliśmy, że gramy do końca.

- A komentarz do rzutów karnych? Pierwszy był podyktowany po faulu na Panu, przy drugim z kolei odgwizdano Pana przewinienie.

- Za pierwszym razem byłem faulowany, z tyłu mnie ściągał rywal. Nie wiem, czy podcinał mnie, wszystko działo się szybko, ale karny był ewidentny. Później sędzia sam sobie zrobił problem, bo „jedenastka” dla Polonii (po niej padł gol na 2:2 - przyp. tb) była bardzo kontrowersyjna. Praktycznie przy każdej wrzutce jest jakaś przepychanka, zawodnicy się łapią. Sędzia podyktował jednak karnego, a w końcówce kolejnego kontrowersyjnego (dla Puszczy - przyp.).

- Tak czy inaczej, czwarty raz w tej rundzie dodaliście sobie punkty w ostatniej akcji meczu.

- No właśnie. Pokazaliśmy, że mamy charakter, gramy do końca. I z tego niech słyną „Żubry”! Takie zwycięstwa smakują nam podwójnie, myślę, że kibicom też.

- A Pana ucieszył także gol, szósty w II-ligowych rozgrywkach.

- Każdy napastnik cieszy się z bramek, ja tym bardziej. Za dużo może ich nie mam... W poprzednim sezonie, w Górniku Wałbrzych strzelałem praktycznie w każdym meczu (w III lidze 30 goli, w tym 11 z rzutów karnych - przyp.). Teraz pracuję dla zespołu, gramy fajnie taktycznie, tworzymy zgrany kolektyw.

- W Puszczy ma Pan inne zadania niż w Górniku czy przeskok między III a II ligą jest spory?

- Na pewno napastnik w II lidze ma więcej pracy w defensywie. Różnica? Owszem, jest. Większa pomiędzy drugą a trzecią ligą, niż między pierwszą a drugą.

- Pierwszą ligę widzicie już na horyzoncie.

- Zostało pięć kolejek, spokojnie. Głowy do lodu, gramy teraz ciężki mecz z Olimpią w Elblągu. Mamy robotę do wykonania, chcemy wygrać wszystkie spotkania do końca. Nikt wtedy nie powie, że Puszcza awansowała przypadkowo.

Rozmawiał Tomasz Bochenek